W Doha minął półmetek szczytu klimatycznego. Spotkanie zamiast zbliżyć, pokazało różnicę interesów poszczególnych państw. Uczestnikom nie udało się osiągnąć kompromisu, który umożliwiłby przedłużenie Protokołu z Kioto, dotyczącego emisji gazów cieplarnianych.
Za nami pierwszy tydzień szczytu klimatycznego w katarskim Doha. Dotychczasowy przebieg spotkania nie zaskoczył ekspertów. Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji klimatycznej podkreślali różnice stanowisk uczestników spotkania.
Głównym celem konferencji jest wypracowanie wspólnych rozwiązań dotyczących emisji gazów cieplarnianych. W tym roku mija bowiem okres obowiązywania Protokołu z Kioto.
Różnice zdań
Pierwszy tydzień unaocznił odmienność interesów poszczególnych krajów. Przedstawiciele Unii Europejskiej chcą dalszej redukcji emisji gazów cieplarnianych o 20 proc. do roku 2020, a później o 30 proc. Inne stanowisko reprezentują Stany Zjednoczone. USA, mimo wcześniejszych zapowiedzi prezydenta Baracka Obamy, który deklarował priorytetowe zajęcie się sprawami związanymi ze zmianami klimatycznymi, sprzeciwiają się dalszym cięciom.
Chiny uważają natomiast, że dalsze redukcje emisji gazów cieplarnianych najbardziej uderzą w kraje rozwijające się i w efekcie zwiększą gospodarcze dysproporcje pomiędzy krajami na świecie.
Kraje takie jak Kanada, Japonia czy Nowa Zelandia są bardzo sceptyczne wobec wypracowania dalej idących rozwiązań.
Brak ambicji
- W zasadzie to nic jeszcze nie ustalono. To, co obserwujemy, to raczej niskie ambicje uczestników do rzeczywistego zmniejszenia emisji gazów. Nie dostrzegliśmy również silnej motywacji do tego, by znaleźć kompromis umożliwiający przyszłe rozwiązania klimatyczne - ocenia pierwszy tydzień Martin Kaiser z Greenpeace.
W ocenie ekspertów, nawet gdyby udało się przedłużyć protokół z Kioto, byłby to raczej symboliczny gest. Obok Unii Europejskiej, tylko Szwajcaria i Norwegia zgodziłyby się na realizację drugiego okresu zobowiązań.
Kłopotliwy Protokół
Protokół z Kioto wszedł w życie w 2005 roku. Państwa wysoko uprzemysłowione zobowiązały się wówczas do redukcji emisji najważniejszych gazów cieplarnianych najpóźniej do 2012 roku o 5 proc. w stosunku do roku 1990. Z końcem 2012 roku mija tzw. pierwszy okres zobowiązań.
Różnica interesów
Realizacja Protokołu od początku jego funkcjonowania pokazała jednak odmienne interesy poszczególnych sygnatariuszy. Stany Zjednoczony od początku nie przestrzegały zobowiązań. Doszło do sytuacji, że USA największy emitent wśród państw wysoko uprzemysłowionych, i tak nie ratyfikowały tego traktatu. Kanada wycofała się z ustaleń protokołu. Nie przestrzegały ich kraje rozwijające się jak Chiny czy Indie.
Limit na sprzedaż
W opinii ekspertów handel emisją gazów cieplarnianych, który dopuszczał Protokół, stał się narzędziem walki gospodarczej krajów, bo umożliwiał odsprzedaż limitów emisyjnych. Ten między innymi element starego porozumienia obrazuje żartobliwa animacja przygotowana przez norweski instytut klimatologiczny CICERO, którą znajdziecie powyżej.
Konferencja Doha potrwa od 26 listopada do 7 grudnia.
Autor: adsz/ŁUD / Źródło: Reuters TV, PAP/EPA