Dzięki czujności internautów z całej Polski udało się uratować małego bociana, który - według relacji cyfrowych obserwatorów - przebywał od kilku dni sam w gnieździe. W jednostce bialskiej straży pożarnej rozdzwoniły się telefony, w których zaniepokojeni ludzie informowali strażaków o zagrożeniu życia małego boćka.
Relację na żywo z gniazda bocianów w Sławacinku Starym możemy oglądać za pośrednictwem strony internetowej dzięki zamontowanej tam kamerze. Jak się okazało, wielu użytkowników nie tylko z Białej Podlaskiej na bieżąco śledzi losy bocianiej rodziny.
Z łzami w oczach
Mł. bryg. Dariusz Żak z bialskiej straży pożarnej poinformował, iż sygnały o opuszczonym w gnieździe pisklęciu dostali od mieszkańców Krakowa, Białegostoku oraz Wrocławia, którego mieszkanka płacząc do telefonu, prosiła o natychmiastową interwencję. Po zakończeniu akcji z jej ust padły także słowa gorących podziękowań za niebywałą wrażliwość bielskiej straży na los bezbronnych zwierząt.
"Oczy miał żywe"
Na miejscu oprócz jednostki JRG PSP zjawiła się również policja oraz lekarz weterynarii. Krzysztof Drozd, weterynarz z Dubowa, ocenił stan pisklaka. Nie był on tak wycieńczony, jak sugerowali wcześniej przerażeni internauci.
- Oczy miał żywe, spokojnie dał się obejrzeć i nie miał uszkodzeń ciała - stwierdził po przybyciu weterynarz. Jednakże porcja glukozy zrobiła swoje i mały bocian stał się bardziej ruchliwy i zaczął nawoływać rodziców - dodał Krzysztof Drozd.
Zaginione pisklę
Z informacji otrzymanych od zebranych na miejscu wynikało, iż początkowo w gnieździe znajdowały się dwa pisklaki. Jedno z nich z niewiadomych przyczyn wypadło bądź zostało wypchnięte z gniazda. Gorliwi obserwatorzy twierdzili nawet, iż drugie pisklę padło z wycieńczenia.
O to, czy to możliwe oraz w jaki sposób bociany mają zwyczaj zajmować się swoim potomstwem, zapytaliśmy biorącego udział w akcji lekarza weterynarii, Krzysztofa Drozda. W jego opinii nie jest możliwe, aby pisklę zostało przez rodziców porzucone.
Krążący w oddali
Po całym zdarzeniu w odległości ok 1 km można było zaobserwować krążącego w oddali dorosłego bociana, który prawdopodobnie z uwagi na powstałe zamieszanie do gniazda nie przyleciał.
Stan małego boćka wykluczał możliwość porzucenia go na 3 dni - tak małe ptaki pozostawiane same sobie szybko się odwadniają i w panujących obecnie temperaturach, nie miałby najmniejszych szans na przeżycie.
Bociany bardzo troskliwie zajmują się młodymi, lecz zdarzają się przypadki, w których niektóre pisklęta są wypychane przez rodziców z gniazda. To jednak ewenement spotykany w przypadku, gdy ptasi rodzice mają trudności w zdobywaniu pokarmu.
Historia z happy-endem
Cała akcja zakończyła się szczęśliwie dla małego pisklaka, a jego dalsze losy można śledzić nadal w internecie. Na pochwałę zasługuje także profesjonalna postawa strażaków biorących udział w akcji.
Kpt. Rafał Pieńkowski zaznaczył, iż jednostka przed przybyciem lekarza weterynarii nie podejmowała żadnych działań, które mogłyby spowodować w konsekwencji odrzucenie pisklaka przez rodziców.
Autor: mb/mk / Źródło: TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: http://www.bociany-online.pl/