Z uszkodzonej elektrowni jądrowej w Fukushimie wycieka woda, którą po awarii zalano pomieszczenia reaktora i magazyny zużytego paliwa - informują eksperci. Mimo groźby zatrucia środowiska, nie można jej wymienić - poziom promieniowania wzrósł zbyt gwałtownie, uniemożliwiając funkcjonowanie nawet robotom.
Skażona woda pochodzi wyłącznie z systemu chłodzenia, stworzonego po awarii.
Wtedy zalano pomieszczenia reaktora i baseny z wypalonym paliwem woda morską, przypomniał Michał Łupiński, kierownik Sekcji Wypalonego Paliwa Jądrowego i Ochrony Fizycznej z Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Promieniotwórczych (ZUOP).
Niezbędna osłona
- Nikt tam nie wejdzie, a nie wszystko udało się obejrzeć używając robotów. Nie wiemy, ile barier bezpieczeństwa uległo zniszczeniu w dolnych partiach całej budowli - podkreślił Łupiński.
Muszą minąć nawet dziesiątki lat, zanim ilość ciepła i poziom promieniowania wytwarzanego przez paliwo spadną do poziomu umożliwiającego jakiekolwiek manipulacje.
Woda chłodząca musi pozostać w elektrowni przez długi czas - nie można jej po prostu wypompować i zastąpić wodą bez skażeń. Taka wymiana oznaczałaby odkrycie uszkodzonych elementów, które powinny być przykryte wodą i przez nią chronione.
- Bez osłony wodnej moce dawek, czyli natężenie promieniowania, natychmiast stają się tak wielkie, że żaden robot nie mógłby funkcjonować w pobliżu - zaznaczył ekspert z ZUOP.
Zaznaczył, że woda jest niezbędna jako osłona przed promieniowaniem oraz do odbioru ciepła. Krąży w obiegu zamkniętym, mając bezpośrednią styczność ze stopionym rdzeniem reaktora i stopionymi koszulkami paliwowymi. Jak dodał Łupiński, przedostawanie się skażeń do środowiska świadczy o tym, że gdzieś w całym tym systemie chłodzenia są nieszczelności oraz że tak naprawdę nie wiadomo, co dokładnie uległo zniszczeniu.
300 ton na dobę
300 ton skażonej wody na dobę przedostaje się do oceanu. Jak wyjaśnił Łupiński, jest to woda gruntowa, która w naturalny sposób spływa z gór, po drodze natrafia na radioaktywną wodę z przecieków i unosi ją ze sobą. Dodał, że Japończycy próbują metodami geofizycznymi doprowadzić do odwrócenia kierunku spływu tej wody. Z oficjalnych informacji wynika, że udało im się to na tyle, iż omija ona fundamenty.
- Obecne stężenie izotopów cezu w pobliżu elektrowni wynosi poniżej normy, czyli 90 bekereli (rozpadów promieniotwórczych na sekundę - red.) na litr. Natomiast w odległości 15 km od elektrowni poziom cezu 137 wynosi od 0,01 do 0,001 bekerela na litr, co jest wartością ledwie mierzalną - podkreślił Michał Łupiński, zaznaczając że próbki wody pobierane z oceanu wskazują na to, że poziom skażeń spada wraz z odległością.
Krecia robota
Japończycy mogą teraz jedynie próbować poszukiwać przecieków i je uszczelniać oraz oczyszczać wodę z radioaktywnych skażeń - przede wszystkim izotopów cezu i trytu.
- Metodą usunięcia tych skażeń jest filtrowanie za pomocą baterii filtrów jonitowych, działających w cyklu zamkniętym non-stop - powiedział Łupiński. To zautomatyzowany i bardzo wydajny proces. Dodał, że jest to woda morska, więc trzeba też z niej usuwać sole, które sprzyjają korozji.
- Z informacji, które mamy wynika, że jedyne, co można obecnie robić, to odsalać wodę, usuwać konwencjonalnymi metodami cez a następnie dodawać azot i odczynniki, zmniejszające ilość tlenu, by zapobiegać dalszej korozji - ocenił.
Problem elektrowni, nie ludzi
Komentując ostatnie informacje o wycieku 300 ton wody i promieniowaniu rzędu tysięcy bekereli na litr, Dobrzyński przypomniał, że naturalna aktywność całego ludzkiego ciała to średnio 8 tys. bekereli.
- Aby otrzymać dopuszczalną roczną dawkę dla osoby niepracującej zawodowo z promieniowaniem - czyli jednego milisiwerta, trzeba by się w tej wodzie kąpać przez 13 godzin - dodał. Przypomniał też, że UNSCEAR (Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania) uważa, że dawki poniżej 100 milisiwertów nie mają żadnych widocznych skutków zdrowotnych.
Z kolei prof. Ludwik Dobrzyński z Narodowego Centrum Badań Jądrowych podkreślił, że dopóki wodę chłodzącą można przechować i filtrować na miejscu, to dla ludzi nie ma to żadnego znaczenia. Jest to problem jedynie dla obsługi elektrowni.
Autor: mb/mj / Źródło: PAP