W Nowym Jorku trwa walka ze skutkami huraganu Sandy, który przeszedł przez metropolię równo tydzień temu. Jak przekazał burmistrz miasta Michael Bloomberg, bez dachu nad głową pozostaje 40 tys. ludzi, a prądu pozbawionych jest pół miliona obywateli. Bardzo trudna sytuacja panuje na Staten Island. Tamtejsi mieszkańcy krytykują władze za opieszałość w udzielaniu pomocy.
Nowy Jork bardzo powoli podnosi się po ubiegłotygodniowym przejściu niszczycielskiego huraganu Sandy.
W poniedziałek w metropolii otwarto szkoły, choć część z nich nadal służy za schroniska dla pozbawionych dachu nad głową. Jak obwieścił w niedzielę Michael Bloomberg, burmistrz Nowego Jorku, do domów wciąż nie może wrócić ok. 40 tys. osób.
Transport działa w dużym stopniu
Transport publiczny w mieście działa już w około 80 proc. Pomimo to wielu ludzi czekało na metro, autobus lub podmiejski pociąg tylko po to, żeby przekonać się jak jest przepełniony i zdecydować się na inny środek transportu.
New Jersey wybiera promy
Z kolei mieszkańcy New Jersey zamienili nie działającą po huraganie kolej na promy. Jak donoszą amerykańskie media, w tym graniczącym z Nowym Jorkiem stanie bez prądu jest nadal 780 tys. osób.
Bez prądu
Około pół miliona mieszkańców Nowego Jorku nadal nie ma prądu ani ogrzewania, co zważywszy na temperatury spadające nocą poniżej 0 st. C jest bardzo dokuczliwe. Szybkie przywrócenie elektryczności to konieczność - w połowie tygodnia nad Nowy Jork może nadciągnąć burza, która przyniesie ze sobą porywisty wiatr, intensywne opady i bardzo niską temperaturę.
Bardzo źle na Staten Island
Najtrudniejsza sytuacja panuje na Staten Island. Zdaniem mieszkańców tego położonego na wyspie nowojorskiego okręgu dzieje się tak dlatego, że rządowa pomoc nie nadchodzi odpowiednio szybko i jest nieadekwatna.
Mieszkańcy regionu, na terenie którego zginęło 19 z ponad 100 ofiar huraganu Sandy, biorą sprawy we własne ręce i pomagają sobie jak mogą. Pośród nich jest Philip Ferrante, który wypełnił swojego vana wszystkim, co mogłoby przydać się poszkodowanym i zaczął jeździć nim po wyspie.
- Nikt z nas nie był przygotowany na to, co się stało. Rząd również. Dlatego też nikt nie wiedział co robić ani jak to robić efektywnie - powiedział.
Ponad 100 domów zniszczonych
Sandy poczynił też zniszczenia w Breezy Point, półwyspie położonym w nowojorskim okręgu Queens. Tamtejsi mieszkańcy także wspierają się w walce ze skutkami huraganu, który w poniedziałek nie tylko podtopił okolicę, lecz także pomógł rozprzestrzenić się pożarowi wywołanemu przez wybuch gazu. Spłonęło wtedy około 100 domów.
Autor: map/rs / Źródło: Reuters