Chcesz prawdziwej przygody? Spłyń tratwą po Biebrzy

Tratwą po Biebrzy
Tratwą po Biebrzy
Tratwą po Biebrzy

Zarośnięta trzcinami, dzika rzeka, krzyki żurawi, karkołomne loty ważek, zapierające dech w piersi mgliste poranki... a to tylko ułamek tego, co spotkać można na Biebrzy. Najlepszy sposób, żeby wszystkiemu przyjrzeć się z bliska? Spływ tratwą. Wtedy dochodzi jeszcze walka o przetrwanie!

Mijamy Białystok, dalej droga jest już coraz węższa. Stare powiedzenie rowerowe mówi, że jeżeli droga stopniowo zanika, to raczej szersza już nie będzie.

Z Kamiennej do Sztabina. Trasa 4-dniowego spływu Biebrzą

Tak jest i tym razem: na krajowej "ósemce" wypatrujemy Suchowoli - to za nią zjeżdżamy w wojewódzką 670, a potem... a potem to jest już tylko węziej. I coraz piękniej. Bo chociaż już ciemno, to widać, że wokół tylko łąki, niedużo domów i słychać cykady. Kilka zakrętów i docieramy do Hamulki, to tu czeka na nas pan Jan, tratwiany mistrz. - Przyjeżdżajcie, zwoduję tratwę. Wodowałem już o drugiej, to i późno wieczorem da radę. Prześpicie się już na tratwie - przekonywał na kilka dni przed wyjazdem. Gdy po 23 przyjeżdżamy na miejsce, pan Jan jest już gotów. Z rozświetlonej stodoły na lawecie wyjeżdża tratwa. Ma złożone boki i nie wygląda na zbyt dużą.

Nasz kiosk

- Mamy przez cztery dni żyć w tym kiosku?! - pytają moi towarzysze. Pierwsze dwa dni spędzimy w trzyosobowym składzie - dwóch chłopaków i ja. Na weekend dojadą jeszcze dwie koleżanki.

Jan Kułak, nasz mistrz tratwy

- Boki się rozkładają, nie jest taka mała - uspokaja pan Jan. OK, zobaczymy. Po ciemku przepakowujemy z naszego auta do busa rzeczy: plecaki, węgiel na grilla, jedzenie i turystyczną lodówkę, dzięki której "przeżyją" nasze zapasy. Z prowiantem się nie ograniczamy, bo jeszcze przed wyjazdem nastraszył mnie kolega. - Tam jest naprawdę mocny zachrzan, musicie mieć dużo jedzenia, żeby mieć siłę - przekonywał. Do tego w okolicy nie miało być zbyt wielu sklepów. Posłuchaliśmy i mamy: makaron, kaszę, kiełbasy, banany, czekoladę, pomidory, cebulę, chleb, sery... Chłopaki do tego załatwiają pozwolenia na wędkowanie. - Złapiemy rybki na obiad - zapowiadają. Pakujemy się do busa i ruszamy w ciemną noc.

Liski dwa

- Patrz, co to? Koty dwa! Nieee, to lisy! - przekrzykujemy się w Kamiennej tuż przed mostem na Biebrzy. To tam zaliczamy pierwsze spotkanie z tutejszą dziką przyrodą. Z Kamiennej w cztery dni dopłyniemy do Sztabina. Odległość między obiema miejscowościami to ponad 15.

Liski - bo ostatecznie uznaliśmy, że to jednak szczeniaki ilsów były - trochę zwlekają z ucieczką z jezdni. Patrzą zaciekawione przez chwilę, w końcu uciekają i przejeżdżamy. Zaraz za mostem pan Jan rozstawia moich kolegów. Z ich pomocą cofa auto i doprowadza tratwę nad samą wodę. Rozkłada boki i... ani się oglądamy, a nasz kiosk na drewnianej platformie jest już zwodowany.

Pan Jan szybko ogarnia się z robotą: przeplata sznurki, wyciąga baniak z wodą, pokazuje długie kije do odpychania, instruuje, jak rozłożyć namioty, które znajdują się na dachu kiosku i na wiacie. - A tu jest wiaderko "potrzebne". O tak się je wysuwa, tu się łapie i myk! Już nic nie widać - instruuje. Chodzi o niewielkie wiaderko, które znajduje się pod kioskiem. Można je wysunąć, następnie złapać za zasłonkę na specjalnym stelażu, pociągnąć i wokół nas robi się coś na kształt kabinki prysznicowej. Niezły sposób na załatwianie potrzeb, gdy nie da się zejść z pokładu. Ja jednak już z oddali widzę moszczące się w zasłonce pająki - chyba nieprędko zdecyduję się skorzystać z tego udogodnienia.

Magiczna noc

Przepakowujemy szybko rzeczy. Kwadrans i... już jesteśmy gotowi do startu w biebrzańską dzicz. - To co, do zobaczenia? - upewnia się pan Jan. - Do zobaczenia! - wołamy i wykonujemy pierwsze nieporadne manewry tratwą. Pan Jan odpala auto i po chwili już go nie ma, a nas od razu obraca nie w tę stronę, co trzeba. Modlę się, żebyśmy nie zgubili naszego kierunku. Biebrza nie ma wartkiego nurtu i wydaje mi się, że łatwo się pomylić. Do dyspozycji mamy dwa pychy i kilka wioseł. Gdy tylko biorę do rąk kijek, od razu rezygnuję - jest dla mnie po prostu za ciężki. Przerzucam się na wiosło i tak już zostaje do piątku. Do czasu aż chłopaki jednego z pychów nie złamią i tym samym nie uzdatnią go do mojego użytku. Wioseł teraz używają też panowie, kije jakoś zupełnie im jeszcze nie leżą, przyjdzie na nie czas później.

Postanawiamy odpłynąć trochę od mostu i gdy tylko znajdzie się jakieś ładne, spokojne miejsce, zatrzymać się i ułożyć do spania. Wokół nie słychać nic, poza pluskiem wioseł, cykadami i dziwnymi dźwiękami, jakie w nocy wydają biebrzańskie ptaki. W jednym z miejsc zatrzymujemy się, ale wytrzymujemy tylko chwilę. Po kwadransie musimy odpłynąć - ptak w zaroślach drze się tak zapamiętale i tak głośno, że myślimy "albo on, albo my".

Poranne mgły na Biebrzy

Później jeszcze kilka razy zatrzymujemy się i nasłuchujemy. Ani się oglądamy, a zaczyna świtać, wokół tworzą się mgły. I gdy zaczyna już mocno się ochładzać, w końcu zalegamy w namiotach. Usypia nas jeszcze krzyk żurawi. "Jestem w raju" - myślę zasypiając. Budzę się z tą samą myślą - ze snu wyrywa mnie nie budzik, a poranne słońce. Uwielbiam to!

Chill na Biebrzy

Drugi dzień to radość z Biebrzy. Nie płyniemy daleko, zamiast tego cieszymy się piękną pogodą i tym, że zamiast być w pracy, jesteśmy tu i teraz na dzikiej rzece. Leniwie jemy śniadanie, potem chłopaki wybierają się na wyprawę po kijki do wędek. Pokazują mi, jak się łowi: najpierw nęcą, potem przyczepiają żyłki do kijków, zaczepiają na haczykach przynętę, hop... i już rusza się spławik. Wyciągają, ale nic nie ma. Widać, że rybki tutaj są sprytne: kradną przynętę, ale nie łykają haczyka. Panowie uciekają się do radykalnych środków - zamiast na kukurydzę zaczynają łowić na robaki. I pojawiają się pierwsze zdobycze. Niestety na obiad raczej nam nie starczą, bo to same malutkie uklejki. Wypuszczamy więc wszystkie na wolność.

Nie udało się złowić rybki na obiad. Brały same malutkie

Gdy nudzi nam się wędkowanie, trochę podpływamy. Potem postój, szybka kąpiel i przepływamy kolejny kawałek. Mała powierzchnia okazuje się wcale nie być taką małą. Nie przeszkadza nam kiosk i to, że w namiotach niemal nie da się usiąść. Obiad, pogawędka, lenistwo... W ciągu całego dnia nie upływamy dalej niż kilometr-dwa. Wypoczywamy za to za wszystkie czasy. I, jak się potem okaże, ten wypoczynek bardzo nam - a właściwie moim mężczyznom - bardzo się przydaje.

Zarośnięta Biebrza

Teraz zaczyna się walka

Drugiego dnia kończy się bajka. Gdy się budzimy, nie wita nas już ciepłe słońce. Niby nie pada, ale jest już wyraźnie chłodniej. Zaczynam żałować, że - mimo dokładnego sprawdzenia prognozy - nie zabrałam cieplejszych ubrań. Z drugiej strony nic dziwnego - pakowałam się w ponad 30 stopniach ciepła. Ciężko w takich warunkach wyobrazić sobie, że temperatura może nagle spaść do kilkunastu stopni. A tu właśnie tak się zrobiło! Do tego zerwał się mocny wiatr.

Chłopaki już pierwszego dnia zaczęli używać pychów: stoją na przedzie tratwy, na komendę wbijają pychy w dno, przechodzą do końca tratwy, wyjmują i powtórka. Teraz przeklinają za każdym razem, gdy wchodzimy w zakręt, a oni mają akurat moment przejścia z tyłu na przód. Wieje tak mocno, że wtedy właśnie zaczyna nas cofać i wracamy do punktu wyjścia. - Jak krew w piach! - pada co chwilę filmowy cytat. Nie odzywam się, bo atmosfera jest już naprawdę ciężka. Próbuję coś wskórać moim małym wiosełkiem, ale mam wrażenie, że na nic się to zdaje.

Niebo nad Biebrzą - tym razem przed deszczem

Tymczasem zadanie na dziś mamy poważne: musimy dopłynąć w okolice miejscowości Małowista, gdzie pan Jan dowiezie nasze koleżanki. Mówi, że jest w stanie przeprowadzić je przez każdy odcinek bagien, ale my chcemy oszczędzić im takich wrażeń na początek - w niektórych miejscach musiałyby brnąć przez błota nawet kilometr. Niech lepiej podjadą najbliżej jak się da. Dziewczyny mają też przywieźć zapasy jedzeniowe na dalsze dwa dni - dobrze by było, gdyby nie musiały targać ich kilometr przez trzciny.

Policzone zakręty

Odpalam mapę w telefonie - jesteśmy niebieską kropką, do pokonania zostało nam jeszcze 14 zakrętów. 14! Jeżeli każdy zajmie nam po pół godziny, to prosty rachunek, za ile będziemy na miejscu... Mężczyźni jednak walczą, ja liczę. - Jeszcze 10, 9... 8 zakrętów - mówię. Jeden z moich towarzyszy w końcu traci cierpliwość i przy kolejnym zakrętasie wyciąga linę, wyskakuje na brzeg i - przepasany sznurem - stamtąd ciągnie tratwę. My odpychamy się od brzegu i przerzucamy linę przez trzciny. Idzie wolno, ale przynajmniej do przodu. Kolejne zakręty mijają nieco sprawniej.

I gdy już zaczynam przebąkiwać, że już bardzo niedługo będziemy na miejscu, łamie się pych. Wiedzieliśmy, że tak się stanie, bo już wcześniej był nadłamany. Ale żeby w takim momencie?! Dlatego ten ostatni odcinek jednak trochę się wlecze. - Ostatni zakręt, ostatnia prosta, potem jeszcze wygięcie i zaraz za nim jest nasze miejsce - pocieszam chłopaków. W końcu jesteśmy na umówionym z panem Janem miejscu.

Najtrudniejszy dzień na Biebrzy

Wymęczyliśmy się, ale teraz czeka nas nagroda. Jest jeszcze dość wcześnie, a dziewczyny mają przyjechać dopiero wieczorem, dlatego my cumujemy tratwę i wybieramy się do wsi na zakupy. Jemy i pijemy, czego tylko dusza zapragnie, wracamy, robimy szybki obiad i zalegamy w namiotach, wymęczeni robotą. I chociaż drzemka miała trwać półtorej godzinki, to ze snu wyrywa nas dopiero nocne pokrzykiwanie pana Jana i dziewczyn. Długo jeszcze potem siedzimy i omawiamy, co działo się przed ich przyjazdem i jak będzie teraz.

Zimno i wieje

Nie kładziemy się wcześnie spać i dobrze. Na szczęście, bo rano pogoda zupełnie nie zachęca do wyruszenia w dalszą trasę. Co chwilę pada, wieje, zimno...

Początkowo rozważamy wariant, by zawrócić i płynąć do miejsca, z którego dwa dni wcześniej wypłynęliśmy - wiatr do tej pory wiał nam w twarz i tworzył fale na rzece. Myśleliśmy przez chwilę, że gdy polecimy w drugą stronę, będzie trochę łatwiej. Ale rano wiatr trochę się zmienił. - Zostało nam już mniej niż połowa, lepiej płyńmy z prądem - pada pomysł. I po pierwszych próbach jednak decydujemy płynąć w "dobrą" stronę. Ruszamy i tym razem nie ma narzekania, ani zbyt częstego zatrzymywania się. Jest robota do zrobienia i ją wykonujemy. Im jej więcej, tym bardziej się rozgrzewamy.

Łapiemy ostrość

A potem jest popołudnie i wieczór... wieczór znów jest magiczny, ale inaczej niż pierwszej nocy. Chmury, które pojawiły się w ciągu dnia, teraz trochę się rozstępują i zza nich wychyla się słońce. Takie ostre, popołudniowe. Niesamowicie oświetla tych naszych siłaczy. Wszystko robi się nierealne, mocne kontrasty, głębokie rysy... Błyszczą trawy, a nad nimi piętrzą się ołowiane chmury. Ostre powietrze, chłodniejsze niż w połowie tygodnia, jest przejrzyste, czyste, wszystko nabiera niesamowitej ostrości. Zdjęcia, które wtedy zrobię, będę długo oglądać po powrocie do domu.

Niebo nad Biebrzą jest niesamowite

Zatrzymujemy się na jednym z zakrętów rzeki i cumujemy. Teraz, kilka kilometrów przed Sztabinem, w zakolach tworzą się malutkie rozlewiska. Zeskakujemy więc z tratwy i robimy wieczorną kąpiel. Cudownie pływa się w Biebrzy, chociaż woda do najcieplejszych nie należy. Rozpalamy grilla na dziobie - mamy kiełbaski, a na deser banany z czekoladą. Delicje! I znów pogaduchy do późna i świetna zabawa. Chcemy wykorzystać ten wieczór jak najlepiej, bo to już ostatni na naszym spływie.

A nocą w zdumienie wprawia nas rozgwieżdżone niebo, przy czym "rozgwieżdżone" to chyba mało powiedziane. Ono jest białe od gwiazd! Próbuję użyć mapy nieba, którą zabrałam ze sobą na Biebrzę, ale gwiazd jest tyle, że od razu gubię się w obserwacjach. Pozostaje tylko stać i gapić się jak głupek. W Warszawie nie mamy takich gwiazd!

W tym miejscu spędzamy noc

Ta ostatnia niedziela

Ostatni dzień jest już na osłodę. Wiatr ustaje, pojawiają się rozgałęzienia i jeszcze więcej zakrętów. Mijamy pole namiotowe, drugą tratwę, potem rzeka się trochę prostuje...

Ostatnie widoki na Biebrzy

Znów liczymy zakręty i gdy do Sztabina zostają nam już tylko dwa - zatrzymujemy się na minirozlewisku. To tu jemy ostatni obiad (do garnka wrzucamy wszystko, co zostało: makaron, cebulę, kiełbasę, bakłażana, pomidory). Smakuje wyśmienicie! Ostatnia kąpiel, płukanie talerzy i ruszamy. Pan Jan dzwoni tuż przed tym, jak dopływamy do brzegu. - A, widzę was już! - mówi. Jak widzi, jak my go nie widzimy? Ano chyba te długie kije widzi, bo co innego? - Jesteście najszybszą ekipą, która pokonała ten odcinek przy takim wietrze! - krzyczy nam. Nie do końca wierzymy. - Pewnie mówi tak wszystkim - na głos myślą panowie. Ale coś w tym może być - nasi mężczyźni to nie słabiaki. Obydwaj są dobrze zbudowani i regularnie ćwiczą na siłowni. A taką właśnie siłownię, tylko trwającą cztery dni, mieli na naszej łajbie!

"Nie mam czasu"

Pan Jan natomiast tratwę wyciąga z taką samą wprawą, z jaką ją wodował. - Robię to od 15 lat, wymyśliłem te tratwy, inni teraz próbują kopiować - mówi. Teraz sprawnie zwija linki ograniczające pokład, składa boki, zahacza na lawetę i tratwa już jest na brzegu. - Ile razy pan już spłynął Biebrzą? - pytamy. - Ani razu. Nie mam na to czasu! - odpowiada nam ze śmiechem. Opowiada, jak kiedyś klienci wykupili u niego spływ dla niego i żony. - Ale nie popłynęliśmy, bo nie było kiedy! - mówi.

Biebrza...

Gdy przywozi nas do swojego gospodarstwa, widzimy już, dlaczego. Ma dwa domki dla gości, do tego starą stodołę, w której na ścianach porozwieszane są stare gospodarskie narzędzia, wiatę, gdzie piecze się sękacze i prosiaka, a do tego... pan Jan zajmuje się bunkrami z linii Mołotowa. W rejonie jego gospodarstwa są ich setki, a on razem z grupą badawczą organizuje też wypady na Białoruś, gdzie znajduje się drugie tyle. Gdy tylko widzi nasze zainteresowanie, wyjmuje schematy i notatki. - Tutaj kończyło się pole rażenia z tego miejsca, tutaj z tego - objaśnia, pokazując na mapkach. - Przyjeżdżajcie znów, to Wam pokażę, wycieczkę zrobimy! - zachęca z pasją w oczach.

Przyjedziemy. Bardzo spodobało nam się miejsce, gdzie pola i łąki nie są poodgradzane płotami, a na wszystko odpowiedź brzmi: "nie ma problemu".

Biebrza. Wrócimy tu nieraz

Jak to zorganizować?

Spływy tratwą mogą trwać kilka godzin albo kilka dni. Wszystko zależy od tego, na jaką opcję się zdecydujemy. Nasza policzona była na cztery dni. Odcinek, którym popłynęliśmy, doradził nam pan Jan, właściciel tratwy.

Koszt wypożyczenia tratwy, jaki ponieśliśmy, to 300 zł za pierwszy dzień i po 150 za każdy następny. Czyli w sumie 750 zł do podziału na uczestników. Do tego dodać trzeba po 6 zł od osoby za każdy dzień pobytu w parku. Logistycznie sprawa wyglądała tak: dojechaliśmy naszymi samochodami do gospodarstwa pana Jana, tam przepakowaliśmy siebie i nasze rzeczy do busa. Następnie pan Jan zawiózł nas i tratwę na miejsce startu. Podobnie wyglądał powrót: pan Jan dojechał na miejsce zakończenia spływu, zapakowaliśmy rzeczy i nas samych do busa, tratwa na lawetę i tak wróciliśmy do naszych samochodów.

Wyposażenie, jakie każdy zabrał ze sobą: - śpiwór - ubrania - ciepłe na chłodne wieczory i lekkie, letnie, na gorące momenty - buty, które mogą się zamoczyć (np. sandały) - używaliśmy ich w czasie wiosłowania/odpychania - nakrycie głowy - często wystawieni byliśmy na mocne słońce - środek przeciw komarom/muszkom - kalosze - miały wprawdzie tylko trzy z pięciu osób, ale gdyby pozostałe dwie mogły jeszcze raz się zapakować, na pewno też by zabrały - i co tam dusza zapragnęła - na tratwie jest sporo miejsca, nie trzeba bardzo ograniczać się z rzeczami

Wypsażenie, jakie mieliśmy do użytku wspólnego: - lodówka turystyczna - do przechowywania napojów, mięsa i wędlin - skrzynka z warzywami - zabraliśmy ich dużo, bo pasowały do każdego jedzenia. Mieliśmy: cebulę, pomidory, czosnek, ogóry - węgiel do grilla, podpałka

Na tratwie pan Jan zapewniał: - trochę węgla na grilla - kuchenkę z butlą - garnek, patelnię - kamizelki ratunkowe dla wszystkich - wiaderko do załatwiania potrzeb fizjologicznych - 30 l. wody pitnej w baniaku

Autor: Katarzyna Karpa (k.karpa@tvn.pl)

Pozostałe wiadomości

Niezwykle ciepła grudniowa aura właśnie dobiegła końca. Czego możemy się spodziewać w święta Bożego Narodzenia i w sylwestra? Sprawdź długoterminową prognozę temperatury na 16 dni, przygotowaną przez prezentera i synoptyka tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Źródło:
tvnmeteo.pl

Pogoda na Boże Narodzenie. Przed świętami lokalnie dosypie jeszcze trochę śniegu, czy jednak wystarczy go, by utrzymał się do Wigilii? Sprawdź najnowszą aktualizację świątecznej prognozy pogody.

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Źródło:
tvnmeteo.pl

W poniedziałkowy poranek mieszkańców kilku miejscowości przywitała zimowa aura. Na Kontakt24 otrzymaliśmy zdjęcia między innymi z województw: podlaskiego, świętokrzyskiego i lubelskiego. Z prognoz wynika, że dziś obfite opady mogą pojawić się na południu kraju.

Biały poranek w kilku miejscowościach

Biały poranek w kilku miejscowościach

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt24

IMGW ostrzega przed niebezpiecznymi warunkami związanymi z intensywnymi opadami śniegu. W kilku powiatach na południu Polski obowiązują żółte alarmy.

W tych regionach aura będzie niebezpieczna. Ostrzeżenia IMGW

W tych regionach aura będzie niebezpieczna. Ostrzeżenia IMGW

Źródło:
IMGW

Pogoda na dziś. Poniedziałek 23.12 będzie przeważnie pochmurny z chwilami rozpogodzeń - tylko lokalnie na południowym wschodzie może popadać deszcz ze śniegiem i śnieg. W ciągu dnia termometry pokażą maksymalnie 5 stopni Celsjusza, a we wszystkich regionach odczujemy chłód.

Pogoda na dziś - poniedziałek 23.12. Zza chmur wyjdzie słońce, ale lokalnie sypnie śniegiem

Pogoda na dziś - poniedziałek 23.12. Zza chmur wyjdzie słońce, ale lokalnie sypnie śniegiem

Źródło:
tvnmeteo.pl

W niedzielne popołudnie zawalił się most łączący dwa stany na północnym wschodzie Brazylii. W momencie katastrofy na konstrukcji znajdowało się kilka pojazdów, które wpadły do wody. Jednym z nich była cysterna wypełniona kwasem siarkowym. Nie żyje co najmniej jedna osoba.

Zawalił się most. Do rzeki wpadła cysterna z kwasem siarkowym. Ten zaczął się uwalniać

Zawalił się most. Do rzeki wpadła cysterna z kwasem siarkowym. Ten zaczął się uwalniać

Źródło:
Reuters, PAP, Globo

Populacja bliskiej wymarcia jaszczurki z Karaibów odbudowała się w ciągu zaledwie sześciu lat. W 2018 roku na świecie żyło mniej niż 100 osobników Pholidoscelis corvinus, ale dzięki wysiłkom ekspertów obecnie ich liczba zwiększyła się szesnastokrotnie. Przypadek ten pokazuje, jak ważną rolę pełni odpowiednia ochrona gatunkowa.

Była na skraju wymarcia, ale pojawił się "niezwykły zwrot akcji"

Była na skraju wymarcia, ale pojawił się "niezwykły zwrot akcji"

Źródło:
Fauna & Flora

W australijskim stanie Wiktoria trwa walka z pożarem, który niemal tydzień temu wybuchł na terenie parku narodowego. W niedzielę płomienie ogarniały obszar 34 tysięcy hektarów i wciąż rozszerzały swój zasięg. Mieszkańcy miejscowości sąsiadujących z parkiem musieli opuścić swoje domy i nie wrócą do nich przed świętami.

Musieli uciekać z domów przed świętami. "Ludzie nie są do końca pewni, co się wydarzy"

Musieli uciekać z domów przed świętami. "Ludzie nie są do końca pewni, co się wydarzy"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, The Guardian, ABC News, 9news.com.au

Co najmniej 94 osoby zginęły w wyniku przejścia cyklonu Chido przez Mozambik. Do poważnych szkód doszło w targanej konfliktem wewnętrznym prowincji Cabo Delgado, gdzie żywioł dotknął ponad 90 tysięcy najmłodszych. W gruzy obróciły się tam całe miejscowości.

"Całe wsie obróciły się w gruzy". Zginęło prawie 100 osób

"Całe wsie obróciły się w gruzy". Zginęło prawie 100 osób

Źródło:
PAP, UNICEF

NASA opublikowała animację, na której największa góra lodowa świata wyrwała się z wodnego wiru i zaczęła dryfować po oceanie. A23a przez wiele miesięcy tkwiła w jednym miejscu, nie mogąc ruszyć się dalej. Naukowcy wciąż do końca nie wiedzą, co sprawiło, że ogromna bryła lodu wydostała się z pułapki.

Największa góra lodowa świata wyrywa się z pułapki. Nagranie

Największa góra lodowa świata wyrywa się z pułapki. Nagranie

Źródło:
NASA Earth Observatory, BAS, tvnmeteo.pl

Rozpoczęła się kalendarzowa zima, a wraz z nią miejscami spadł słaby śnieg. Biało zrobiło się w niedzielę na wschodzie Mazowsza. Zdjęcia lekko zaśnieżonego krajobrazu otrzymaliśmy na Kontakt24.

"Trzeba przyznać, że dotrzymała terminu". Śnieg na Mazowszu

"Trzeba przyznać, że dotrzymała terminu". Śnieg na Mazowszu

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt24

W Nowym Jorku spadł śnieg i zrobiło się biało. Amerykańska Narodowa Służba Pogodowa (NWS) poinformowała, że są to pierwsze, mierzalne grudniowe opady w tym mieście od trzech lat.

Tutaj spadł pierwszy od lat śnieg w grudniu

Tutaj spadł pierwszy od lat śnieg w grudniu

Źródło:
Reuters, NBC New York

Sztuczne światło może powodować wyraźne zmiany w nocnym działaniu ekosystemu raf koralowych. Do takich wniosków doszli badacze z Uniwersytetu Brystolskiego. Jak przekazał jeden z autorów publikacji, sztuczne naświetlanie naraża morskie organizmy na "niespodziewane niebezpieczeństwo".

"Niespodziewane niebezpieczeństwo" w morskich głębinach

"Niespodziewane niebezpieczeństwo" w morskich głębinach

Źródło:
PAP, Uniwersytet Brystolski

Na portugalskiej Maderze wieje silny wiatr. Przez wichury odwołano ponad 30 połączeń lotniczych. Wstrzymano też połączenia morskie z wyspą Porto Santo, wchodzącą w skład tego położonego na Atlantyku archipelagu.

Odwołane loty i rejsy na Maderę   

Odwołane loty i rejsy na Maderę   

Źródło:
PAP, madeira.rtp.pt

Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

Źródło:
tvn24.pl

W niedzielę 22 grudnia rozpoczęła się kalendarzowa zima. Astronomiczną powitaliśmy dzień wcześniej - w sobotę. Zimowe niebo będzie pełne ciekawych zjawisk astronomicznych.

Rozpoczęła się kalendarzowa zima

Rozpoczęła się kalendarzowa zima

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

Pierwszy dzień astronomicznej zimy nie jest w tym roku rekordowo ciepły, ale jak zaznaczyła synoptyczka IMGW Ewa Łapińska, widać tendencję do tego, że temperatura w tym okresie jest coraz wyższa. Po odwilży w tym tygodniu śnieg w górach zdążył już spaść, ale i tak jest go mało. W Zakopanem w sobotę leżały cztery centymetry białego puchu.

Cała Polska na czerwono. "Jest tendencja"

Cała Polska na czerwono. "Jest tendencja"

Źródło:
PAP, IMGW, tvnmeteo.pl

Do pewnej rodziny z amerykańskiego stanu Wirginia zawitał niespodziewany gość. Do domu przez komin wleciała sowa, która usiadła na szczycie choinki. Jej przegonienie nie było łatwe.

Wleciała do domu i usiadła na choince. "Zobaczyłam wielką sowę"

Wleciała do domu i usiadła na choince. "Zobaczyłam wielką sowę"

Źródło:
cbsnews.com, nbcwashington.com

Tysiące osób świętowały w sobotę o świcie przesilenie zimowe, czyli moment rozpoczęcia astronomicznej zimy i zarazem najkrótszy dzień roku na półkuli północnej, na stanowisku archeologicznym Stonehenge w Wielkiej Brytanii.

Najkrótszy dzień roku. Tłumy zebrały się w Stonehenge

Najkrótszy dzień roku. Tłumy zebrały się w Stonehenge

Źródło:
PAP, Reuters, tvnmeteo.pl

W słynącym z charakterystycznych czerwonych skał parku stanowym w amerykańskim stanie Utah część z nich została zabarwiona na niebiesko. Według władz prawdopodobnie ktoś użył armaty prochowej. Żeby wyczyścić skały, trzeba było użyć 90 litrów wody.

"Co wolelibyście zobaczyć?". Incydent w parku narodowym

"Co wolelibyście zobaczyć?". Incydent w parku narodowym

Źródło:
Miami Herald, The Sacramento Bee

Smog spowił w sobotę Nowe Delhi, stolicę Indii. Spowodował, że widzialność była mocno ograniczona. Mieszkańcy skarżyli się na trudności z oddychaniem. Jakość powietrza była znacznie powyżej normy.

"Pieką mnie oczy i ciągle kaszlę, brakuje mi tchu"

"Pieką mnie oczy i ciągle kaszlę, brakuje mi tchu"

Źródło:
Reuters

Tydzień temu w Majottę uderzył potężny cyklon Chido. Sytuacja we francuskim terytorium zamorskim jest trudna - wiele domów nie ma prądu, brakuje wody i jedzenia. - Wieczorami, po zachodzie słońca na ulicach robi się dość niebezpiecznie - powiedziała pani Anna, która wysłała nam swoją relację na Kontakt24. Polka mieszka tam od kilku lat.

"Nie ma prądu, dochodzi do kradzieży, słychać wystrzały z broni gazowej"

"Nie ma prądu, dochodzi do kradzieży, słychać wystrzały z broni gazowej"

Źródło:
BBC, Reuters, Kontakt24

Naukowcy z organizacji Conservation International odkryli w peruwiańskiej Amazonii 27 nieznanych dotąd gatunków zwierząt. Najbardziej dziwacznymi są ryby z głowami przypominającymi "wielki, napuchnięty nos", a także wodno-lądowe myszy.

Ryby z "kluchowatymi głowami", pływające myszy

Ryby z "kluchowatymi głowami", pływające myszy

Źródło:
PAP, CNN

Położna z Majotty opowiedziała historię porodu, do którego doszło w noc po uderzeniu cyklonu Chido w wyspy. Jak wspominała, aby dotrzeć do rodzącej, musiała wspinać się i czołgać przez połamane drzewa. Na zdewastowanym przez żywioł terytorium nie ma wody i prądu, co utrudnia pracę szpitalom położniczym.

Czołgała się pod połamanymi drzewami, by odebrać poród. W szpitalu nie ma wody i prądu

Źródło:
Reuters, BBC

Naukowcy z Koreańskiego Instytutu Nauki i Technologii opracowali pływające drony. Wyposażone są one w "hydrofilowe zęby", dzięki którym mogą wychwytywać unoszący się w wodzie mikroplastik.

Pływające drony z "zębami". Nowy sposób walki z mikroplastikiem

Pływające drony z "zębami". Nowy sposób walki z mikroplastikiem

Źródło:
PAP, onlinelibrary.wiley.com

Silny wiatr szalał w piątek nad Włochami. W Como na północy kraju podmuchy przewróciły stojącą na placu choinkę. Trudna sytuacja panowała także na wybrzeżu Ostii, gdzie wiatr uszkodził kilka konstrukcji w porcie i na plaży.

Wiatr przewracał świąteczne dekoracje i budynki na nabrzeżu

Wiatr przewracał świąteczne dekoracje i budynki na nabrzeżu

Źródło:
ANSA, Fiumicino Online

Z raportu opublikowanego przez brytyjską Agencję Ochrony Środowiska wynika, że 6,3 miliona domów i budynków przedsiębiorstw w Anglii może znaleźć się pod wodą na skutek powodzi. W związku ze zmianami klimatu, które zostały po raz pierwszy uwzględnione w takiej analizie, do 2050 roku liczba ta może wzrosnąć nawet do ośmiu milionów.

Ponad sześć milionów nieruchomości w Anglii zagrożonych powodziami. Alarmujący raport

Ponad sześć milionów nieruchomości w Anglii zagrożonych powodziami. Alarmujący raport

Źródło:
The Guardian, gov.uk, independent.co.uk

Kotik południowy odpoczywał na plaży w Rio de Janeiro. Pojawienie się zwierzęcia o tej porze roku jest rzadkością w tych rejonach Brazylii - zazwyczaj są one częstszymi gośćmi na zimę, nie na początku lata. Obecność ssaka wzbudziła spore zainteresowanie ze strony plażowiczów.

Kotik na kultowej plaży. To rzadki widok o tej porze roku

Kotik na kultowej plaży. To rzadki widok o tej porze roku

Źródło:
G1 Globo, Folha do Leste

Najstarsze na świecie szczątki praprzodka ssaków zostały odnalezione na Majorce. Skamieniałość gorgonopsa, szablozębnego drapieżnika, zachowała się w zaskakująco dobrym stanie. Naukowców zdziwiła jeszcze jedna kwestia - szczątki tych zwierząt znajdowano znacznie dalej od równika.

Na Majorce znaleziono szczątki gorgonopsa

Na Majorce znaleziono szczątki gorgonopsa

Źródło:
CNN, ICP