Główna część Sandy opuściła już Nowy Jork i New Jersey, co nie oznacza końca problemów dla mieszkańców. Jak zapowiedział burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, metro może nie działać tam nawet przez pięć dni. W metropolii zginęły 22 osoby. Barack Obama ogłosił tzw. stan katastrofy.
Sandy opuszcza Nowy Jork i New Jersey, ale pozostawia po sobie ruinę. Według ostatnich informacji w metropolii życie straciły 22 osoby.
- Wszystko jest tu kompletnie zniszczone, na terenach położonych pięć przecznic od oceanu walają się łódki rybackie - powiedział mieszkaniec Point Pleasant Beach w New Jersey.
Identyczny obrazek można zobaczyć na nowojorskich zdjęciach przesłanych przez internautę ~MariuszH, które trafiły na Kontakt 24:
Stan katastrofy
Sytuacja jest tak zła, że prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama, ogłosił stan katastrofy w Nowym Jorku i New Jersey.
Dwa główne problemy, z jakimi zmaga się miasto, to brak prądu oraz zalania i podtopienia. W aglomeracji nowojorskiej 1,5 mln ludzi było w nocy bez prądu, a ulewne deszcze towarzyszące cyklonowi zalały metro.
Jak poinformował burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, kolej podziemna pozostanie nieczynna jeszcze przez cztery-pięć dni. Bloomberg powiedział też, że ruch autobusowy w mieście powinien zostać całkowicie przywrócony w środę.
Ogłoszenie stanu katastrofy (ang. major disaster) pozwoli na uruchomienie funduszy federalnych na pomoc poszkodowanym w hrabstwach Bronx, Kings, Nassau, Richmond, Suffolk i Queens - podał Biały Dom w komunikacie.
Ogromne straty
Straty powstałe w wyniku huraganu Sandy mogą wynieść blisko 20 miliardów dolarów - prognozuje jedna z firm ubezpieczeniowych. Tylko połowa tej kwoty została ubezpieczona.
Cyklon Sandy spowodował już śmierć co najmniej 33 osób w siedmiu stanach na wschodzie USA. W mieście Nowy Jork 1,5 mln ludzi było w nocy bez prądu, a ulewne deszcze towarzyszące cyklonowi zalały w mieście osiem tuneli metra, w tym tunel łączący Manhattan z Brooklynem.
Władze ewakuowały kilkaset tysięcy ludzi, w tym najwięcej z Dolnego Manhattanu i kilku innych części Nowego Jorku.
Zerwane linie, niebezpieczne pożary
Dwa główne problemy, z jakimi zmaga się miasto, to brak prądu oraz zalania i podtopienia. Silny wiatr pozrywał trakcje elektryczne, w ciemnościach pogrążone są całe dzielnice miasta.
Burmistrz zaapelował do mieszkańców, by nie wychodzili z domów. Gwardia Narodowa ewakuowała setki nowojorczyków z dzielnicy Greenwich, którzy nie usłyszeli w porę komunikatów wzywających do opuszczenia dzielnic miasta.
Do płonących domów docierali pontonami
Z powodu zerwanych przewodów elektrycznych w mieście dochodzi do wielu pożarów. Ogień wybuchł m.in. na krańcu półwyspu Breezy Point w dzielnicy Queens. Strażacy nie mogli dojechać na miejsce przez zalane drogi. Lokalna telewizja pokazała strażaków brodzących po pas w wodzie. Niektórzy usiłowali dotrzeć do płonących budynków pontonami.
Przedstawiciel nowojorskiej straży pożarnej ujawnił na Twitterze, że spłonęło ok. 50 domów. Nie ma informacji o ofiarach. Przyczyna pożaru nie została jeszcze ustalona.
Breezy Point jest jednym z rejonów Nowego Jorku objętych obowiązkową ewakuacją w związku z uderzeniem Sandy. Nie wszyscy mieszkańcy zastosowali się jednak do polecenia. Telewizja WABC-TV poinformowała, że strażacy uratowali tam ok. 40 osób z domów, do których zbliżał się ogień, podsycany przez wiatr o prędkości przekraczającej 110 km/h.
Ewakuacja w szpitalu
W szpitalu uniwersyteckim w Nowym Jorku pojawiły się problemy z zasilaniem. Z tego powodu ewakuowano łącznie około 200 pacjentów. Obecnie placówka jest zasilana z awaryjnych generatorów i jak zapewnia jej rzeczniczka, nie ma zagrożenia dla chorych, którzy pozostali na miejscu.
Wcześniej agencja Reutera poinformowała, powołując się na świadka, że z powodu rosnącego poziomu wód 19 pracowników zakładów energetycznych Consolidated Edison jest uwięzionych wewnątrz elektrowni na wschodzie Manhattanu.
Podała też, że według anonimowego ratownika wewnątrz elektrowni doszło do eksplozji. Zarówno stacja energetyczna, jaki i urzędnicy zaprzeczyli tym doniesieniom, ale w sieci pojawiło się nagranie pokazujące pożar i wybuch w stacji transformatorowej na Manhattanie.
"Kataklizm" w metrze
Oprócz problemów z energią we znaki dają się kłopoty związane z wodą. W Battery Park na Dolnym Manhattanie odnotowano rekordowe fale, sięgające 3,9 m. Są one najwyższe od 1821 roku. Woda zalała niektóre ulice i wlała się do tuneli podziemnych.
"Nowojorskie metro nigdy nie miało do czynienia z takim kataklizmem, jaki przeżyliśmy przez tę noc. "Sandy spowodowała spustoszenie" - napisał na Twitterze Nowojorski Metropolitalny Zarząd Transportu. Woda zalała osiem tuneli kolejki podziemnej. Metro nie kursuje w metropolii od poniedziałku, podobnie miejskie autobusy i kolej.
Zagrożenie stwarzają odłamki i różne przedmioty miotane przez wiatr oraz łamiące się gałęzie drzew. Zniszczony został 4-piętrowy budynek - zawaliła się jego fasada.
Wstrzymana Wall Street
Zamknięta w poniedziałek nowojorska giełda ma być nieczynna także we wtorek.
Po raz ostatni z powodu wichury nowojorskie giełdy zamknięte były w 1985 r., kiedy nad miasto nadciągał huragan Gloria. Handel na Wall Street wstrzymano także 11 września 2001 roku po atakach terrorystycznych.
Zamknięta siedziba ONZ
O zamknięciu swojej siedziby w Nowym Jorku ze względu na zbliżający się żywioł, poinformowała w niedzielę w specjalnym komunikacie Organizacja Narodów Zjednoczonych. Jeśli będzie to konieczne, pozostanie zamknięta także we wtorek.
Nie wszyscy słuchali ostrzeżeń
Przed poważnymi kłopotami przestrzegał w poniedziałek burmistrz metropolii Michael Bloomberg. - Wyglądając za okno, większość z was stwierdzi: nie jest tak źle. To prawda, jednak zapewniam, że sytuacja dramatycznie się pogorszy - mówił.
Nie wszyscy wzięli sobie do serca jego rady dotyczące zachowania bezpieczeństwa. Wielu ludzi zaledwie na kilka godzin przed nadejściem Sandy, zamiast przygotowywać się na najgorsze, zwiedzało np. Dolny Manhattan i Midtown.
Na terenach uważanych za centrum Wielkiego Jabłka zawieszono w poniedziałek kursowanie metra, pozamykano też wiele dróg. 375 tys. mieszkańców najniżej położonych części miasta zostało ewakuowanych ze swoich domów.
W gotowości od niedzieli
W mieście od niedzieli trwały przygotowania do starcia z żywiołem.
O tym, jak tego dnia wyglądała sytuacja, pisał w Kontakcie Meteo Piotr Sobilo. "Miasto powoli wymiera. Puste ulice, pozamykane parki, place zabaw i plaże. Niedzielny wieczór przyniósł pierwsze załamanie pogody. Pojawił się porywisty wiatr i pierwsze opady deszczu" - relacjonował.
"Zagrożone dzielnice przemierzają policyjne auta. Funkcjonariusze informują o zbliżającym się żywiole. Ludzie robią ostatnie zakupy. Poniedziałek przyniesie zamknięte szkoły, urzędy, a przede wszystkim uderzenie żywiołu" - opisywał Reporter 24.
Autor: map,js,adsz/ŁUD, rs / Źródło: PAP, Reuters, Reuters TV, Fox News, BBC