Trzy lata pracy komisji śledczej do spraw Amber Gold powinno być przestrogą dla wszystkich osób publicznych - mówił Jarosław Krajewski (PiS), przedstawiając w środę w Sejmie sprawozdanie komisji. Według posła "raport komisji śledczej do spraw Amber Gold jak w soczewce pokazuje teoretyczne państwo PO-PSL".
Celem komisji do spraw Amber Gold było zbadanie, a także ocenienie legalności działań podejmowanych wobec Amber Gold przez poprzedni rząd. Raport ze swoich prac komisja przyjęła w połowie czerwca.
Konkluzją zawartą w raporcie komisji jest stwierdzenie, iż "w ocenie komisji śledczej powstanie i ekspansja Grupy Amber Gold były wynikiem słabości państwa, dysfunkcjonalności organów stojących na straży praworządności i wymiaru sprawiedliwości, systemowych luk prawnych, bierności i pobłażliwości aparatu urzędniczego, a także braku stosowania przepisów prawa przez organy władzy publicznej". W trakcie swoich prac komisja złożyła zawiadomienia do prokuratury w sprawie 29 osób i banku BGŻ
Złożenie zdań odrębnych do raportu zapowiedzieli zasiadający w komisji posłowie opozycji: Krzysztof Brejza (PO-KO), Witold Zembaczyński (Nowoczesna) i Krzysztof Paszyk (PSL-UED).
"Raport o fatalnym stanie państwa"
W sumie komisja zebrała się 132 razy, prześledziła 15 tys. tomów akt sprawy i liczne dokumenty niejawne; przesłuchała 141 świadków i przeprowadziła dwie konfrontacje. W efekcie powstało 9 tys. stron zeznań. W wyniku ustaleń - mówił w Sejmie wiceszef komisji śledczej Jarosław Krajewski - komisja skierowała zawiadomienia do prokuratury w odniesieniu do 29 osób, co jest rekordową liczbą, jeśli chodzi o działalność komisji śledczej.
- Cały raport komisji śledczej pokazuje jak w soczewce teoretyczne państwo PO-PSL. To jest raport o fatalnym stanie państwa w latach 2009-15, który powinien być przestrogą dla osób pełniących funkcje publiczne zarówno dzisiaj, jak i w przyszłości - powiedział. Raport - dodał poseł PiS - "jest pełną faktografią zaniedbań, zaniechań, błędów i świadomych uników wysokich funkcjonariuszy publicznych, które doprowadziły do afery Amber Gold oraz utraty zaufania do instytucji państwa".
Mówił, że w ocenie komisji powstanie Amber Gold było efektem słabości państwa, "dysfunkcjonalności organów wymiaru sprawiedliwości, systemowych luk prawnych, bierności i pobłażliwości aparatu urzędniczego, a także braku stosowania przepisów prawa przez organy władzy publicznej". Wskazał, że nieprawidłowo działały prokuratury, sądy i kuratorzy sądowi, ponadto komisja jednoznacznie negatywnie oceniła funkcjonowanie aparatu skarbowego wobec Amber Gold, a także służb specjalnych. Krajewski mówił, że brakowało należytej koordynacji służb, a koordynator służb Jacek Cichocki wprowadził w błąd Sejm, że ABW zajmowała się Amber Gold dopiero od 2012 roku. Ponadto - dodał - gdy ówczesny szef ABW Krzysztof Bondaryk przedstawił najważniejszym osobom w państwie notatkę, że Amber Gold może być piramidą finansową, nie było na to odpowiedniej reakcji.
Odpowiedzialność Tuska
Wiceszef komisji podkreślił, że w toku jej prac ujawniono też nieprawidłowe i nieetyczne zaangażowanie wysokich funkcjonariuszy, w tym prominentnych polityków PO, w uwiarygadnianie działalności podmiotów z Grupy Amber Gold. Jako przykład wskazał przeciąganie po płycie gdańskiego lotniska - podczas otwarcia nowoczesnego terminalu na UEFA Euro 2012 - samolotu należącego do linii lotniczych należących do Amber Gold. Krajewski odniósł się też do kwestii odpowiedzialności ówczesnego premiera Donalda Tuska.
- W ocenie komisji w sprawie Amber Gold Donald Tusk nie zapewnił koordynacji prac organów administracji rządowej. Nie wydał żadnych formalnych poleceń podległym sobie organom administracji rządowej w celu podjęcia i koordynacji działań mających na celu przerwanie przestępczego procederu. Ówczesny premier nie przejawiał zainteresowania działalnością służb specjalnych wobec piramidy finansowej, (...) w sprawie Amber Gold Donald Tusk nie korzystał ze swoich ustawowych prerogatyw w zakresie żądania od szefa ABW informacji związanych z planowaniem i wykonywaniem powierzonych zadań - mówił poseł PiS.
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann, występując podczas debaty nad sprawozdaniem w imieniu klubu PiS mówiła, że przez prawie trzy lata prac komisji zobaczyliśmy na skalę niewyobrażalną patologię, która trawiła instytucje państwowe.
Odnosząc się do działań prokuratury stwierdziła, że materiał zebrany przez komisję i ujawniony opinii publicznej jest wręcz "szokujący" i "nie do uwierzenia". Największe nieprawidłowości - powiedziała Wassermann - były w prokuraturze, Ministerstwie Finansów i ówczesnym resorcie budownictwa (obecnie infrastruktury) oraz resortach siłowych. Posłanka zaznaczyła, że w ocenie komisji w sprawie Amber Gold prawidłowo działały dwie instytucje: Komisja Nadzoru Finansowego i Ministerstwo Gospodarki.
Komisja "służyła do nękania"
Krzysztof Paszyk, członek komisji z ramienia PSL stwierdził, że trzyletnie prace komisji nie doprowadziły do niczego przełomowego. Według niego komisja stała się narzędziem do zwalczania "znienawidzonych przeciwników politycznych", a ostatecznie "kapiszonem". Jak dodał prace komisji nie odpowiedziały na wiele ważnych pytań, m.in. kto stał za właścicielami Amber Gold Marcinem i Katarzyną P. a także, gdzie zniknęły pieniądze Amber Gold. Poseł stwierdził, że komisja powołana do celów politycznych z założenia nie mogła odpowiedzieć na te, i wiele innych pytań, gdyż służyła do nękania polityków, którzy nie należą do PiS. - Sprawa Amber Gold nie powinna mieć miejsca, to oczywiste. (...) Państwo powinno jednak egzekwować od odpowiednich służb należyte działania - mówił poseł. Natomiast Witold Zembaczyński (PO-KO) podczas debaty podkreślił, że komisji nie udało się udowodnić, istnienia tzw. układu trójmiejskiego, łączącego środowiska przestępcze, biznes i polityków oraz tego, że PO-PSL roztaczały nad Amber Gold parasol ochronny. Według niego, "jeżeli nazwać aferę Amber Gold aferą matką, to aferą córką nazwałbym raport kończący pracę tej komisji".
Zembaczyński uważa, że raport końcowy z prac komisji śledczej, "niczego nie wyjaśnił", a celem komisji "nie było dojście do prawdy na temat Marcina P. i spółek grupy Amber Gold, lecz bezpośrednie uderzenie w Donalda Tuska, prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i innych polityków koalicji PO-PSL". Zembaczyński dodał też, że komisja nie wykazała, aby zatrudnienie Michała Tuska, syna ówczesnego premiera Donalda Tuska w spółce grupy kapitałowej Amber Gold - OLT Express, "miało jakikolwiek wpływ na działania organów władzy publicznej, wobec spółek grupy kapitałowej Amber Gold". Dodał, że dokonanie prawdziwych ustaleń przez komisję było "niemożliwe z powodu ciągłego naruszania toku prac prowadzonych i proceduralnych w czasie obrad komisji". Według niego komisja "w sposób wybiórczy" gromadziła materiał dowodowy, jako przykład takiego działania podał przesłuchanie Michała Tuska, jako "jednego z kilkuset pracowników spółek grupy Amber Gold" i brak przesłuchania premiera Mateusza Morawieckiego "jako ówczesnego prezesa banku BZ WBK S.A., w którym spółki Amber Gold otwierały rachunki bankowe". - Komisja nie ujawniła w żaden sposób tego, co było modus operandi jej prac, czyli rzekomych powiązań politycznych Marcina P. z jakąkolwiek partią polityczną - powiedział.
Afera Amber Gold
Amber Gold powstał na początku 2009 r. i miał inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusił wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express. Linie OLT Express ogłosiły upadłość pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. W środę Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał na łączną karę 15 lat więzienia Marcina P. - b. szefa Amber Gold. Jego żonie Katarzynie P. sąd wymierzył łączną karę 12 i pół roku więzienia. Poza tym sąd orzekł wobec obojga zakaz prowadzenia działalności gospodarczej na okres 10 lat, kary grzywny - 159 tys. zł i 135 tys. zł - oraz obowiązek naprawienia szkody. Do orzeczonych kar więzienia obojgu oskarżonym sąd zaliczył ich kilkuletnie areszty.
Autor: mp / Źródło: PAP