Volkswagen boryka się z największym kryzysem w swojej historii, ale jego odchodzący szef Martin Winterkorn nie ma powodów do zmartwień. Może liczyć na gigantyczną emeryturę i odprawę - pisze "Financial Times".
Winterkorn decyzję o swojej rezygnacji ogłosił wczoraj. Ma ona związek ze skandalem spalinowym, który wstrząsa koncernem.
Według ostatniego raportu VW w zeszłym roku podstawowa pensja Winterkorna wyniosła 1 mln 617 tys. 25 euro. Zgodnie z prawem, jeśli przejdzie na emeryturę będzie miał prawo do otrzymywania 70 proc. ostatnich poborów. W sumie VW będzie musiał mu wypłacić 28,5 mln euro - wylicza "FT". Dodatkowo członkom zarządu VW, którzy nie z własnej winy odejdą z firmy, przysługuje odprawa, która w przypadku Winterkorna wyniesie 3 mln euro. Może on też liczyć na dwuletnie wynagrodzenie oraz samochód służbowy. "Financial Times" pisze, że Winterkorn był najlepiej opłacanym prezesem w Niemczech. W sumie w ubiegłym roku - wliczając premie i bonusy - zgarnął niemal 16 mln euro.
Także w Europie
W czwartek niemiecki minister transportu Alexander Dobrindt potwierdził, że skandal z manipulowaniem przez Volkswagena pomiarem emisji spalin w samochodach z silnikami dieslowskimi dotyczy także pojazdów tego koncernu w Europie. Informacje te otrzymał od komisji śledczej, którą powołał w związku ze skandalem. Zaakcentował, że Volkswagen przyznał, iż manipulacja była stosowana także w samochodach sprzedawanych na rynkach europejskich. Dobrindt powiedział, że nie wiadomo na razie, ile z 11 milionów pojazdów, w których zastosowano oprogramowanie umożliwiające manipulację, jest zarejestrowanych w Europie. Podkreślił, że nad wyjaśnieniem tej kwestii ściśle współpracuje z Volkswagenem. Dodał, że chodzi o samochody z dieslowskimi silnikami o pojemności 1600 i 2000 ccm. Minister zapowiedział, że wyrywkowymi testami zostaną objęte także samochody innych producentów. Według Dobrindta "w nadchodzących miesiącach" uzgodnione zostaną nowe europejskie testy spalin, prowadzone w warunkach drogowych, a nie laboratoryjnych.
Skandal i konsekwencje
Volkswagen przyznał, że w 11 milionach jego samochodów z silnikami dieslowskimi instalował specjalne oprogramowanie, potrafiące ustalić, że prowadzony jest pomiar emisji spalin i przestawić silnik na szczególnie oszczędny tryb pracy, gwarantujący nieprzekraczanie norm, regulujących zawartość szkodliwych substancji w spalinach. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zarzuciła koncernowi, że w normalnych warunkach emisja spalin w jego pojazdach z konkretnym, popularnym modelem silnika dieslowskiego, wielokrotnie przekracza normy USA. Skandal odbił się echem na całym świecie. W mediach pojawiły się już określenia Dieselgate i Dieselschwindel.
Autor: mn / Źródło: Financial Times