Ogłoszony przez związki zawodowe strajk generalny przeciw rządowym oszczędnościom sparaliżował w poniedziałek transport kolejowy i lotniczy w Belgii. Na lotnisku w Brukseli wstrzymano ruch. Linie Brussels Airlines szacują, że przez protest stracą około 5 mln euro.
Oficjalnie strajk rozpoczął się o godz. 22 w niedzielę. Belgowie sprzeciwiają się planom oszczędnościowym rządu premiera Charlesa Michela. Dotyczy to m.in. podniesienia wieku emerytalnego z 65 do 67 lat, począwszy od 2030 roku; wstrzymania indeksacji płac i świadczeń, obniżenia dodatków na dzieci oraz podniesienia kosztów energii i transportu publicznego.
Zamknięta przestrzeń powietrzna
Ponieważ do strajku przyłączyli się belgijscy kontrolerzy ruchu lotniczego, przestrzeń powietrzna tego kraju została zamknięta na 24 godziny, czyli do godz. 22. w poniedziałek. Rzeczniczka brukselskiego lotniska Florence Mulls powiedziała, że odwołano około 600 lotów. Zakłócenia te dotknęły około 50 tys. pasażerów.
Linie lotnicze Brussels Airlines poinformowały, że z powodu zamknięcia na 24 godziny przestrzeni powietrznej, przewoźnik zmuszony został odwołać wszystkie swoje loty w czasie trwania strajku. Jak informuje, pasażerowie, których loty zostały anulowane, mogą zmienić rezerwację lub wystąpić o zwrot kosztów biletu.
- Wyrażamy głęboki żal, że po raz kolejny, to podróżni są ofiarami tej akcji - powiedział prezes Brussels Airlines Bernard Gustin. Linie szacują, że z powodu poniedziałkowego strajku ich straty wyniosą ok. 5 mln euro.
Pozamykane sklepy
W poniedziałek rano nie jeździły także pociągi belgijskich kolei SNCB. Firma obawia się, że sytuacja ta nie ulegnie zmianie przez cały poniedziałek. We Flandrii nie wyjechał od godz. 5.30 żaden autobus i tramwaj - podało przedsiębiorstwo transportu publicznego De Lijn.
Do Belgii nie dojeżdżają też pociągi Eurostar (przewoźnik kolejowy obsługuje szybkie połączenia między Londynem, Paryżem i Brukselą) oraz Thalys (obsługuje połączenia kolejowe między Francją a Belgią, Holandią i Niemcami). Trasy pociągów tych przewoźników kończą się w Lille, na północy Francji.
W całej Belgii pozamykane są sklepy oraz placówki publiczne, takie jak poczta, szkoły, czy sądy. Ograniczony jest też wywóz śmieci. W strajku uczestniczą również strażnicy więzienia Lantin. Do niezbędnego minimum ograniczono pracę w szpitalach. Porty w Antwerpii, Gandawie i Zeebrugge mają przestój, podobnie jak wiele fabryk z sektora publicznego.
Blokada dróg
Kierowcy w całym kraju muszą się liczyć z utrudnieniami z powodu pikiet związkowców na wjazdach na autostrady, rondach czy na najważniejszych ulicach. W samej Brukseli nie jeżdżą autobusy brukselskiego przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej - STIB oraz tramwaje; nie kursuje metro. Ulice stolicy wydają się być wyludnione.
Strajki dotknęły też siedziby instytucji Unii Europejskiej, gdzie nie pracują stołówki. Z powodu oczekiwanych zakłóceń już w niedzielę do Brukseli musieli przyjechać ministrowie spraw zagranicznych oraz ministrowie rolnictwa państw UE na zaplanowane na poniedziałek spotkania Rady UE.
Kilkunastu związkowców pikietowało na rondzie Schumana w centrum dzielnicy instytucji UE, posilając się kiełbaską z grilla. - Żądamy, aby ten rząd wycofał się z pomysłu podwyższenia nam wieku emerytalnego do 67 lat. Już teraz jest nam trudno wytrzymać w niektórych zawodach do 65. roku, a oni jeszcze chcą nam dołożyć kolejne dwa lata - powiedział uczestnik pikiety, Pierre. Jego koleżanka dodała, że jako sprzedawczyni w supermarkecie zarabia bardzo mało, a rząd chce jeszcze odebrać dodatki na dzieci. - Ja mam trójkę dzieci i dla mnie są to ogromne koszty, a teraz chcą mi zabrać dodatki. Nie zgadzam się na to - oświadczyła.
Determinacja i frustracja
Sekretarz związku zawodowego CSC Marie-Helene Ska cytowana przez gazetę "Le Soir" powiedziała, że "dzisiejsza akcja jest sukcesem". - Gdziekolwiek pójdę, widzę silną determinację. Ale też coraz większą frustrację - pracownicy czują, że nie są słuchani. Nadszedł czas, by to zmienić - podkreśliła.
Poniedziałkowy strajk jest jednym z kolejnych trwających od listopada protestów w Belgii. Charles Michel stoi na czele rządu, w którego skład weszły trzy partie flamandzkie: nacjonaliści z Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA), chrześcijańscy demokraci z CD&V, liberałowie z OpenVLD oraz jedyna partia frankofońska - Ruch Reformatorski (MR).
Tuż przed zaprzysiężeniem gabinetu Michel powiedział, że w koalicji zawarte zostało porozumienie w sprawie ram budżetowych, co pozwoli zrównoważyć budżet Belgii w 2018 roku.
Ostatnio duże demonstracje przeciw polityce rządu Belgii miały miejsce w grudniu 2011 roku i w lutym 2013 roku. Wówczas przyciągnęły kilkadziesiąt tysięcy demonstrantów.
Autor: tol\kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA