Prokuratura w Brunszwiku zdementowała w czwartek swoje własne informacje o wszczęciu śledztwa przeciwko byłemu prezesowi Volkswagena Martinowi Winterkornowi i zarzucaniu mu oszustwa w związku ze sfałszowanymi danymi o emisji spalin z samochodów.
Rzecznik prokuratury przyznał, że rozesłany w poniedziałek komunikat został źle sformułowany. Dodał, że w śledztwie chodzi o ustalenie, kto był odpowiedzialny za ujawniony niedawno proceder i dotyczy ono ogólnie pracowników Volkswagena, bez wymieniania kogokolwiek z nazwiska. W związku ze skandalem wokół Volkswagena prokuratura otrzymała kilkanaście skarg, w tym jedną z samego koncernu.
Podejrzenia i konsekwencje
Władze USA ujawniły 18 września, że Volkswagen jest podejrzewany przez amerykańską federalną Agencję Ochrony Środowiska (EPA) o manipulowanie pomiarem spalin z silników dieslowskich, co może oznaczać dla producenta ogromne kary. Koncern przyznał 22 września, że zakwestionowane przez EPA oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA. Może ono znajdować się w ok. 11 mln pojazdów na całym świecie, w tym w Polsce. Winterkorn ustąpił ze stanowiska szefa zarządu Volkswagena w ubiegłym tygodniu. Oświadczył, że jest zdumiony, iż w koncernie Volkswagena możliwe były uchybienia na taką skalę. Wziął na siebie odpowiedzialność za nieprawidłowości i poinformował, że ustępuje w interesie przedsiębiorstwa. Zapewnił, że on sam nie ma sobie nic do zarzucenia. Na czele koncernu stanął dotychczasowy szef spółki córki Volkswagena - Porsche, Matthias Mueller.
Autor: mn / Źródło: PAP