Portugalscy ekonomiści zgodnie podkreślają, że ich kraj wychodzi z kryzysu, jaki od ponad ośmiu lat go trawił. Sukces przypisują nie tylko surowej polityce oszczędnościowej gabinetu Pedra Passosa Coelho, ale również korzystnym czynnikom zewnętrznym.
Kiedy w połowie roku 2011 lider socjaldemokratów Pedro Passos Coelho porozumiał się z szefującym ludowcom Paulo Portasem co do utworzenia rządu, mało kto wróżył sukces tej centroprawicowej koalicji. Początki były niełatwe.
Po pierwszym roku sprawowania władzy PKB spadło o 3,2 proc., bezrobocie zaś przekroczyło rekordowy poziom 16 proc. Kasa państwowa wprawdzie nie była już pusta, bo dzięki podpisanemu przez poprzedników z socjalistycznego rządu porozumieniu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) i Unią Europejską Lizbona dostała 78 mld euro, ale realizacja zamierzeń wydawała się karkołomnym przedsięwzięciem.
Kluczowe reformy
W zamian za kredyt Portugalia przystąpiła do wdrażania surowego programu oszczędnościowego, który polegał m.in. na kilkuprocentowych cięciach płac w sferze publicznej, podniesieniu większości podatków, a także sukcesywnej sprzedaży państwowych udziałów, głównie w spółkach energetycznych, transportowych i w poczcie. Wprowadzeniu niepopularnych zmian towarzyszyły też zwolnienia. Tylko w 2012 r. na portugalskim rynku zniknęło blisko 180 tys. miejsc pracy. Lizbońska ekonomistka Ana Silva wskazuje, że poza redukcją wydatków wewnętrznych rząd Passosa Coelho był niezwykle skuteczny w polityce podatkowej. - Wychodzenie Portugalii z kryzysu było efektem złożonym. Moim zdaniem jednym z kluczowych czynników wiodących do sukcesu była konsekwencja w zwalczaniu szarej strefy, a także podniesienie podatków. Determinacja przejawiająca się m.in. wzmożonymi kontrolami prowadzonymi przez inspektorów skarbowych zaowocowała w r. 2014 rekordowymi wpływami do fiskusa na poziomie 37,1 mld euro, czyli o 0,9 mld euro więcej niż w 2013 r. - powiedziała Silva. Na korzystne tendencje w portugalskiej gospodarce wskazuje również analityk finansowy banku Millennium BCP Jose Brandao de Brito. - W ostatnich latach byłem pesymistą, jeśli chodzi o przyszłość portugalskiej gospodarki. Teraz, po czterech latach wdrażania rządowych reform, mogę powiedzieć, że moja opinia na ten temat stała się zdecydowanie bardziej optymistyczna. Zmiany, które należy uznać za największe od 40 lat, pomogły portugalskiej gospodarce stać się bardziej konkurencyjną - powiedział Jose Brandao de Brito.
Mniejszy dług
Analityk twierdzi, że największa poprawa sytuacji gospodarczej Portugalii nastąpiła za sprawą obniżenia zadłużenia zewnętrznego i ustabilizowania wewnętrznych wydatków państwa poprzez uelastycznienie przepisów prawa pracy, ustawodawstwa dotyczącego rynku energii oraz reform administracyjnych. - Do tego dochodzą ostatnie zjawiska dobre dla portugalskiej gospodarki, m.in. słabe euro czy tania ropa naftowa. W takich okolicznościach należy się spodziewać pod koniec roku wzrostu gospodarczego na poziomie 1,8 proc. oraz spadku bezrobocia do 13 proc. - wyjaśnił Brandao de Brito. Portugalski ekspert ma nadzieję, że korzystna tendencja ekonomiczna nie zostanie odwrócona w następstwie zmian politycznych, których należy się spodziewać po jesiennych wyborach parlamentarnych. Wskazuje, że choć reformy przeprowadzone w ostatnich latach w Portugalii dały się we znaki społeczeństwu, to jego część zapewne zauważa, że były one skuteczne, a kraj pod względem gospodarczym ma się lepiej.
Lepiej w inwestycjach
Na zmianę koniunktury wskazuje również Andre Jordan, przedsiębiorca polskiego pochodzenia działający w sektorze nieruchomości. Jako przykład podaje zrealizowaną na początku kwietnia br. transakcję zakupu przez fundusz inwestycyjny Lone Star kurortu Vilamoura w południowej Portugalii. Za wybudowany przez Jordana w latach 70. kompleks hotelowo-rekreacyjny Amerykanie zapłacili hiszpańskiej spółce Lusort 200 mln euro. - Ten kontrakt to największa transakcja przeprowadzona w portugalskich nieruchomościach w ciągu ostatnich ośmiu lat. Oznacza ona rosnące zaufanie zagranicznych inwestorów do tutejszej gospodarki - powiedział Andre Jordan. Tymczasem Joao Duque, wykładowca na stołecznym Wyższym Instytucie Ekonomii i Zarządzania (ISEG), wskazuje, że korzystna dla Portugalii koniunktura jest po części efektem czynników zewnętrznych. - Nie jesteśmy promotorami, ale beneficjentami pewnych zjawisk, takich jak niska cena ropy naftowej, tanie euro czy niski poziom odsetek. Nie zależą one od decyzji podejmowanych w Lizbonie, lecz w wiedeńskiej siedzibie OPEC i frankfurckiej centrali Europejskiego Banku Centralnego. Dopiero kiedy pojawiło się w Europie Środkowej zagrożenie deflacją, podjęto decyzje korzystne dla peryferyjnych państw, takich jak Portugalia - powiedział prof. Duque.
Inna droga
Eksperci wskazują, że porównywana przed kilku laty z Grecją Portugalia jest dziś na zupełnie innej, lepszej drodze. - Sposoby realizacji reform podjętych przez Ateny i Lizbonę są drastycznie odmienne i portugalska gospodarka jest dziś nieporównywalnie zdrowsza niż grecka i bardziej konkurencyjna. Dziś Portugalii bliżej do Hiszpanii i Irlandii niż do Grecji, która po przejęciu władzy przez Syrizę pogrążyła się w kolejnych problemach - dodał Brandao de Brito.
Autor: msz/ / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia.org/(CC BY-SA 2.5) | Luca Galuzzi (Lucag)