Być może już za 10 lat pojawi się możliwość zamieszkania w kosmosie, ponieważ NASA zapowiada sprzedaż międzynarodowej stacji kosmicznej. Byli już na niej turyści - pierwszy zapłacił 15 lat temu 20 mln dolarów za spędzenie kilku nocy w stanie nieważkości.
Zarobione w ten sposób pieniądze chce przeznaczyć na rozwój technologii, co z kolei ma pozwolić astronautom polecieć na Marsa.
Amerykańskie władze informują, że będzie dofinansowywać stację jedynie do 2020 roku. Zdaniem Jerzego Rafalskiego, astronoma z planetarium w Toruniu, międzynarodowa stacja kosmiczna będzie mogła liczyć na wsparcie finansowe ze strony władz USA nieco dłużej. Na antenie TVN24 BiS przypomina, że każda misja była przedłużana. - Wybudowanie stacji orbitalnej to koszt około 100 mld dolarów. Za ile, komu i na jakie cele można ją sprzedać? - zastanawia się Rafalski, podkreślając, że na międzynarodowej stacji kosmicznej byli już turyści. Pierwszy z nich zapłacił 15 lat temu 20 mln dolarów za spędzenie kilku nocy w stanie nieważkości.
Kosmiczne balony
Astronom przekonuje, że dobrym pomysłem byłoby zbudowanie specjalnego modułu, na kształt hotelowego pokoju. Amerykanie testują dmuchanie balonów - budowę dużych modułów na orbicie. Taki pokój jest przygotowany na Ziemi, potem składany do niewielkiej paczki, wysyłany niedużą rakietą i na orbicie nadmuchany.
- Tam nie ma grawitacji i ciężar nie będzie odkształcał balonu - tłumaczył astronom. W porównaniu do wysyłania sond czy stacji, zbudowanych z ciężkich materiałów, to innowacja. Jeżeli mamy wylądować na Księżycu, zbudować bazy, polecieć na Marsa, to musimy się nauczyć kosmosu. A gdzie testować? Tylko na orbicie ziemskiej, dlatego wydaje się, że stacja orbitalna jeszcze długo będzie służyła ludziom: i turystom, i naukowcom - mówi Jerzy Rafalski. Podkreśla też, że przyszłość kosmicznych lotów należy do prywatnych inwestorów, którzy w tańszy sposób mogą zapewnić transport na orbitę.
Autor: PMB//ms / Źródło: tvn24bis
Źródło zdjęcia głównego: NASA