We Włoszech kawa espresso, zamówiona przy barze kosztuje 1 euro, natomiast wypita przy stoliku już 5 euro. Za samo otwarcie piwa za 6 euro kelner potrafi doliczyć serwis, który będzie kosztował na przykład 30 euro - mówi aktywista kulturalny Marcin Wojtasik i przestrzega, abyśmy przed wizytą w restauracjach za granicą dobrze poznali lokalne zwyczaje.
Włoskie media podały w ubiegłym tygodniu, że czterech japońskich studentów zapłaciło za obiad w restauracji w Wenecji 1100 euro. Nie zamówili jednak wykwintnego wina ani wyszukanych dań, tylko smażone warzywa i ryby na pierwsze danie oraz cztery befsztyki i wodę. Rachunek zapłacili, choć nie mogli uwierzyć własnym oczom. W listopadzie troje innych zagranicznych turystów otrzymało niedaleko placu Świętego Marka rachunek za obiad, złożony z ryb na sumę 560 euro. Napisali w tej sprawie list do burmistrza podkreślając, że kelnerzy wykorzystali ich nieznajomość włoskiego i przynosili dania, których oni nie zamawiali. Burmistrz Luigi Brugnaro stanął wtedy w obronie restauratora, który przekonał go, że klienci nie odesłali nic do kuchni i zjedli wszystko, co im przyniesiono.
Polacy się kłócą
Wojtasik podkreśla, że kiedy już się dostanie taki rachunek to zwykle niewiele można zrobić. - Jeżeli to jest zapisane w karcie, nawet drobnym drukiem to turysta nie ma podstawy do jakichkolwiek roszczeń. We Włoszech bardzo dużo się nalicza opłat za tak zwany serwis, często mogą one wielokrotnie przekroczyć kwotę dania zapisanego w karcie - tłumaczy.
- Restauratorzy tak to wyliczają, że to jest kwota, dla której nie warto się sądzić. Turyści odpuszczają i nie sądzą się o tą kwotę, bo nie jest na tyle bolesna, żeby było warto to robić. To jest obliczone na turystę, który nie będzie dyskutował. A zawsze warto dyskutować - dodaje.
Wojtasik zaznacza, że najbardziej narażeni na takie sytuacje są turyści z takich krajów jak Japonia, bo ze względu na różnicę kulturową nie będą się kłócić o wysokość rachunków. - Restauratorzy nie atakują raczej turystów ze Wschodu, Polaków czy Rosjan, bo wiedzą, że my będziemy się kłócić - dodaje. Pytany na co uważać w restauracjach radzi, aby dobrze przygotować na lokalne zwyczaje. - We Włoszech kawa espresso, zamówiona przy barze kosztuje 1 euro, natomiast wypita przy stoliku już 5 euro. Za samo otwarcie piwa kelner potrafi doliczyć serwis, który będzie kosztował na przykład 30 euro - wyjaśnia.
Zwraca też uwagę, żeby nie jeść nic nie zamówionego, co pojawi się na stole, bo to też dodatkowo kosztuje. - Najbezpieczniejszą strategią jest unikanie pułapek turystycznych, czyli wybieranie takich miejsc, gdzie jedzą lokalni ludzie, a nie miejsc, które są specjalnie stworzone dla turystów - podkreśla Wojtasik.
Autor: tol / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock