Grecki premier Aleksis Cipras doszedł do władzy w styczniu tego roku obiecując rodakom lek, który uzdrowi kurczącą się gospodarkę, zmniejszy ogromne bezrobocie i wyciągnie tysiące obywateli z ubóstwa. Pięć miesięcy później, zadłużona Grecja jedną nogą stoi nad przepaścią, a nadzieje, że ktoś wyciągnie do niej pomocną dłoń z każdym dniem gasną coraz bardziej. Jeżeli Grecja nie dogada się z przywódcami UE, krajowi grozi bankructwo.
W styczniu wyczerpani przymusowymi oszczędnościami i wyrzeczeniami Grecy postawili w wyborach parlamentarnych na lewicową partię Syriza. Nowi przywódcy wygrali wybory na obietnicach, że grecki dług zostanie umorzony.
Akt I: Bolesne reformy
Najlepiej znanym opinii publicznej ministrem lewicowego rządu został szef resortu finansów Janis Warufakis. Zdobył sporą popularność, sprzeciwiając się polityce zaciskania pasa, narzuconej Grecji przez międzynarodowych kredytodawców.
W lutym Ateny wystąpiły do UE o przedłużenie umowy kredytowej o pół roku, ale zażądały zmiany warunków udzielania pożyczek, bo narzucone przez wierzycieli reformy i cięcia były zbyt bolesne dla greckiego społeczeństwa. Pozostałe kraje eurolandu, na czele z Niemcami, chciały jednak od Aten gwarancji, że reformy będą kontynuowane.
Cipras konsekwentnie odmawiał spełnienia warunków narzucanych Grecji przez wierzycieli (Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Europejski Bank Centralny i Komisję Europejską), mimo, że do kraju powróciła recesja.
Pod koniec lutego program pomocy finansowej dla Grecji został przedłużony o cztery miesiące, ale pod warunkiem, że Grecja przeprowadzi konkretne reformy.
Warufakis wielokrotnie oskarżył euroland i MFW o to, że naciskają na Grecję, by prowadziła politykę oszczędności, która jest - jak to ujął - "katastrofalna dla greckiej gospodarki" i UE.
Atmosfera gęstniała coraz bardziej. W kwietniu nastroje na rynkach wskazywały, że inwestorzy poważnie biorą pod uwagę, że Grecji może zabraknąć gotówki. Obawy podkręcił EBC, który ograniczył Grecji dostęp do swojego systemu finansowego.
Aby zyskać na czasie Cipras nakazał władzom lokalnym przeniesienie pieniędzy do banku centralnego. W rezultacie ten ruch pozbawił Grecję funduszy i wpędził kraj w jeszcze większe kłopoty. Poważnie zagrożone były m.in. wypłaty emerytur i pensji w sektorze publicznym.
Akt II: Nieprzyjazne Niemcy
Do największych krytyków polityki Ciprasa i Warufakisa należy minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble, czego często dawał wyraz w swoich wypowiedziach. Na początku czerwca stwierdził, że "Syriza zdołała przekonać Greków, że istnieje łatwy sposób na pozostanie w strefie euro, bez podjęcia wielkich wysiłków reformatorskich, które w istocie rzeczy leżą w interesie Grecji.
Jego zdaniem Grecja to "rozrzutny kraj", który nie będzie kontynuował reform, jeżeli na Ateny nie będzie nałożona szczególna presja.
W kwietniu na linii Berlin-Ateny doszło do zgrzytu. Warufakis poinformował, że Niemcy są winne Atenom niemal 279 mld euro zadośćuczynienia za zbrodnie i zniszczenia w czasie hitlerowskiej okupacji.
Berlin przypomniał z kolei, że zgodnie z podpisaną w 1960 roku dwustronną umową, władze RFN wypłaciły Grecji tytułem zadośćuczynienia 115 mln marek niemieckich. Rozdzielenie tych pieniędzy pomiędzy poszkodowanych leżało w gestii greckiego rządu.
Grecy są winni Niemcom 56 mld euro.
Do porozumienia Grecji z wierzycielami usilnie dąży Angela Merkel. Kanclerz Niemiec powiedziała w ub. tygodniu po spotkaniu z Ciprasem, że Grecja jest gotowa do intensywnej pracy nad porozumieniem z trzema instytucjami, nadzorującymi jej program pomocowy. Wyraziła też nadzieję na postęp w rozmowach w najbliższym czasie.
Akt III: Co dalej?
Negocjacje pomiędzy Grecją i jej wierzycielami - Europejskim Bankiem Centralnym i MFW - utknęły w martwym punkcie. Sporną kwestią są reformy, jakie muszą wdrożyć Ateny, jeżeli chcą otrzymać kolejną transzę pomocy ratunkowej (7,2 mld euro), która uchroni kraj przed niewypłacalnością i opuszczeniem eurolandu.
Partnerzy Grecji w strefie euro domagają się od rządu w Atenach przeprowadzenia reform, m.in. redukcji emerytur, liberalizacji rynku pracy, zmian w prawie podatkowym, skuteczniejszego ściągania należności podatkowych oraz postępów w kwestii wstrzymanego w styczniu procesu prywatyzacyjnego. Obecny program pomocowy wygasa 30 czerwca. Dla Aten zegar bije coraz szybciej.
Jak do tego doszło?
Zwycięstwo Syrizy w styczniu 2015 roku oznaczało kres ery, w której rządził PASOK Andreasa Papandreu i Nowa Demokracja Andonisa Samarasa. Rywalizacja tych partii o głosy obywateli doprowadziła do ogromnych wydatków państwa finansowanych z międzynarodowego długu.
W 2009 roku władzę przejął syn Andreasa Papandreu - Jorgos, który ujawnił, że deficyt był cztery razy większy niż pozwalały na to przepisy strefy euro. Pomoc z Brukseli przyszła bardzo szybko. W ramach programów ratunkowych Grecja od 2010 roku otrzymała od UE i MFW 240 mld euro. W zamian kredytodawcy domagali się, oprócz cięć wydatków, licznych reform.
Całkowite zadłużenie Grecji wynosi obecnie ponad 320 mld euro, co odpowiada ok. 175 proc. PKB tego kraju. W 2014 roku bezrobocie wśród młodych ludzi 51 proc., podczas gdy ogólna stopa bezrobocia sięgnęła 26 proc.
Autor: tol / Źródło: Bloomberg, BBC