Z dużym niepokojem przyjęliśmy informację o ataku wojskowych sił rosyjskich na dzielnicę przemysłową, w której znajduje się biurowiec i hala produkcyjna Fakro Lwów - przekazał w oświadczeniu dlaTVN24 Biznes Paweł Dziekoński, wiceprezes spółki. Poinformował, że podczas nocnego ataku rosyjskich dronów kamikadze spłonęła hala produkcyjna oraz magazyn częściowo udostępniony Caritasowi. - Szacujemy koszty i straty hal oraz towaru, który tam był na jakieś 30 milionów złotych - poinformował na antenie TVN24 prezes Fakro Ryszard Florek. W magazynie było łącznie 300 ton darów, "pomocy humanitarnej przygotowanej przez Caritas Polska" - przekazał Marcin Majewski, koordynator do spraw mediów Caritas Polska.
Paweł Dziekoński wyjaśnił, że podczas ataku nie ucierpieli pracownicy. - Spłonęła hala produkcyjna z produktami Fakro oraz magazyn częściowo udostępniony dla Caritas Lwów. Czekamy, aż zostanie ugaszony pożar, w celu oszacowania strat. Jesteśmy w kontakcie z naszymi pracownikami i kadrą zarządzającą Fakro Lwów. Okazujemy im wsparcie - stwierdził wiceprezes w oświadczeniu.
Przekazał jednocześnie, że "produkcję w ukraińskich zakładach produkcyjnych przejęły polskie podmioty". - Będziemy w dalszym ciągu obsługiwać rynek ukraiński - dodał.
Prezes Fakro Ryszard Florek mówił na antenie TVN24, że "spłonęło około 5 tysięcy metrów kwadratowych hal". - Będzie to trzeba zburzyć, konstrukcje dachowe spadły, wypaliło się wszystko, co jest w środku. Szacujemy koszty i straty hal oraz towaru, który tam był na jakieś 30 milionów złotych - poinformował Florek.
Zapewniał przy tym, że dostawy m.in. na rynek polski są zabezpieczone. - Nie ucierpią na tym dostawy ani na rynek polski, ani na rynek europejski, ani amerykański, które idą z Nowego Sącza - podkreślił prezes Fakro, wskazując, że "tam była produkcja tylko dla Ukrainy i Rosji".
- Na Ukrainie produkowaliśmy tylko dla rynku ukraińskiego i rosyjskiego. Z chwilą kiedy rynek rosyjski się zamknął, produkowaliśmy tylko dla rynku ukraińskiego, więc to była jedna piąta tego, co wcześniej robiliśmy. Stąd też mieliśmy trochę powierzchni wolnej, którą udostępniliśmy bezpłatnie Caritasowi - wyjaśnił. - Spłonęła jedna trzecia potencjału, który tam mieliśmy. Jeszcze 10 tysięcy metrów kwadratowych hal mamy tam obok - dodał Ryszard Florek.
Zapewnił przy tym, że rynek ukraiński też "nie będzie cierpiał". - Mamy potencjał produkcyjny w Polsce, z Polski wywieziemy okna na Ukrainę. Nie będzie żadnego problemu, rynek ukraiński nie będzie cierpiał z tego powodu i rynek Europy Zachodniej, ani polski też nie, ponieważ stamtąd nic do nas nie trafiało. W tej chwili te moce produkcyjne u nas będą większe, bo będziemy produkować również dla Ukrainy w Nowym Sączu - podsumował.
Wcześniej prezes Fakro Ryszard Florek w rozmowie z portalem Sądeczanin.info podał, że "wiadomość dotarła do nas o piątej nad ranem". - Już wiadomo, że w magazynie spłonęło dwa tysiące dachowych okien - poinformował.
W wyniku ataku spłonął magazyn Caritasu
Marcin Majewski, koordynator ds. mediów Caritas Polska, na antenie TVN24 mówił, że w wyniku ataku rosyjskich dronów doszło do zniszczenia m.in. odzieży, jedzenia oraz 660 paczek żywnościowych, które w poniedziałek dotarły do Lwowa. - Zniszczone zostały w tym pożarze generatory prądu. Idzie zima, to jest szalenie potrzebne - zwracał uwagę Majewski.
Przedstawiciel Caritas Polska przekazał, że w magazynie było łącznie 300 ton darów, "pomocy humanitarnej przygotowanej przez Caritas Polska, ale również Caritasy diecezjalne z całej Polski".
- Jesteśmy dzisiaj smutni, że z tej pomocy nie skorzystały ukraińskie rodziny. W związku z tym uruchomiliśmy specjalną zbiórkę pieniędzy, bo chcemy dalej nieść tą pomoc - podkreślił Marcin Majewski. Jak poinformował, Caritas Polska od wybuchu wojny w Ukrainie przekazał środki rzeczowe o wartości ponad 260 milionów złotych.
Wsparcia można udzielić, wpłacając dowolną kwotę na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 (z dopiskiem UKRAINA), przekazując wpłatę poprzez stronę caritas.pl lub wysyłając SMS o treści UKRAINA pod numer 72052 (2,46 zł z VAT).
Rosyjski atak na Lwów
Jak przekazał mer Lwowa Andrij Sadowy, rosyjski atak na Lwów, dokonany w nocy z poniedziałku na wtorek przy pomocy dronów kamikadze, skutkował śmiercią mężczyzny, który pracował w ostrzelanym magazynie przemysłowym.
Po ataku ogień rozprzestrzenił się na powierzchni niemal 10 tys. metrów kwadratowych. Łącznie zniszczono trzy magazyny, w tym magazyn fabryki okien, a także produkty chemiczne i pomoc humanitarną zgromadzoną przez organizację Caritas-Spes - przekazał Sadowy.
Mer potwierdził w ten sposób doniesienia, że celem rosyjskiego ostrzału nie były obiekty o przeznaczeniu wojskowym.
Wcześniej władze Lwowa i obwodu lwowskiego, a także siły powietrzne ukraińskiej armii informowały, że aż 18 spośród 30 bezzałogowców, które w nocy zaatakowały Ukrainę, było wymierzonych w region lwowski.
Czytaj więcej: Ukraina walczy. Najważniejsze wydarzenia ostatnich godzin
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: t.me/dsns_telegram