Wszystko jest na stole. Ostatnie wysiłki, by osiągnąć kompromis, są zawsze najtrudniejsze - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. W czwartek rozpocznie się nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej w sprawie budżetu na lata 2021-2027.
- Mam nadzieję, że w kolejnych godzinach i dniach możliwy będzie postęp - powiedział dziennikarzom Michel, sygnalizując tym samym, że zaplanowany na jeden dzień szczyt może się przedłużyć.
Trudne negocjacje
Premier Mateusz Morawiecki przed wejściem na szczyt UE zaznaczył, ze rozpoczynające się negocjacje budżetowe są najtrudniejsze z dotychczasowych. - Są najtrudniejsze, ponieważ z jednej strony Wielka Brytania wychodzi z UE - a nawet już wyszła - i to oznacza, że będzie rocznie około 8-9 mld euro mniej. Kiedy to pomnożymy razy siedem, wiemy, że jest to duża luka w budżecie - powiedział. Dodał, że będą też trudne, ponieważ część krajów naciska na nowe cele, chce ułożyć zupełnie inna strukturę tego budżetu i jednocześnie chce obniżyć wydatki na politykę rolną i spójności. - Z naszej perspektywy nie ma zgody na to, żeby jednocześnie dokonać rewolucji w strukturze budżetu UE i jego obniżenia - powiedział. Podkreślił, ze rząd chce podprawić pozycję Polski w kilku obszarach. - Cieszymy się, że już dziś widać, po tych ostatnich propozycjach, które trafiły do mnie, że nasze rozmowy, nasze negocjacje z przewodniczącym (Rady Europejskiej) Charlesem Michelem, z przewodnicząca KE Urszulą von der Leyen przyniosły rezultat. Te nowe propozycje, które otrzymaliśmy, są lepsze od tych, które wcześniej wpłynęły - powiedział.
Jak zaznaczył, we Wspólnej Polityce Rolnej już "mamy poprawę w tej pozycji według najnowszych propozycji o 0,5 mld euro w porównaniu do poprzedniego stanu, jest to już krok w kierunku wyrównania dopłat dla polskich rolników względem średniej UE". Podkreślił, że polski rząd zabiega także o zwiększenie nakładów na politykę spójności i akcentował, że nowe cele dotyczące migracji, spraw obronnych czy innowacyjności nie mogą odbywać się kosztem polityki spójności i Wspólnej Polityki Rolnej. - Proponujemy obniżyć również wydatki na administrację, czyli na biurokrację brukselską i cieszymy się, że nasz postulat już spotkał się z pozytywnym odzewem ze strony przewodniczącego Rady Europejskiej. O to postulowaliśmy, to jest dodatkowo sporo środków, ładnych parę miliardów - dodał.
Szczyt w Brukseli
Szefowie państw i rządów krajów unijnych rozpoczną obrady po godzinie 15. Z wypowiedzi przedstawicieli stolic wynika, że cały czas utrzymują się duże różnice zwłaszcza między bogatymi krajami - płatnikami netto - i biedniejszymi państwami, które więcej otrzymują z unijnej kasy, niż do niej wpłacają. Michel, który w ciągu ostatnich tygodni ściągnął do Brukseli na dwustronne konsultacje praktycznie wszystkich liderów, dziękował im za poświęcenie. - Jestem wdzięczny za ciężką pracę, którą wykonaliśmy razem. Jest wiele interesów, jest wiele obaw, wszystkie są uzasadnione, ale jestem przekonany, że możliwe będzie dokonanie postępu - powiedział Belg. - Ostatnie wysiłki, by osiągnąć kompromis, są zawsze najtrudniejsze, ale czuję, że jest pozytywna chęć kontynuowania pracy, dialogu, aby podjąć decyzję o realizacji priorytetów Unii Europejskiej na kolejne lata - dodał.
Dwie grupy
Polska należy do grupy skupiającej większość krajów, które domagają się wyższego poziomu finansowania niż przewiduje to propozycja Michela.
W sojuszu tym są nie tylko biedniejsze państwa Europy Środkowo-Wschodniej, ale też takie kraje jak Włochy, Hiszpania i Portugalia. Po drugiej strony barykady jest tak zwana "oszczędna czwórka", czyli Holandia, Austria, Dania i Szwecja, które chcą ścięcia wydatków do poziomu 1 procent Dochodu Narodowego Brutto UE27 (BDN). Za ich plecami kryją się też inni płatnicy netto, jak Finlandia czy Niemcy, ale te kraje są bardziej skłonne do kompromisu.
Budżet UE
Propozycja Michela przewiduje wydatki na poziomie 1,074 procent połączonego Dochodu Narodowego Brutto, czyli o 39 miliardów euro mniej, niż chciała Komisja Europejska, proponując budżet odpowiadający 1,11 procent DNB. Gdyby wydatki były na poziomie 1 procent DNB, oznaczałoby to, że budżet UE byłby mniejszy o ponad 70 miliardów euro w porównaniu do tego, co na stole położył szef Rady Europejskiej. Z perspektywy polskich interesów kluczowy jest poziom wydatków na politykę spójności, z której finansowane są inwestycje (mające wyrównywać poziom między bogatymi i biednymi regionami) takie jak drogi, kolej czy szpitale.
Zgodnie z projektem KE na lata 2021-2027 Polska miała otrzymać 64 miliardy euro w ramach polityki spójności. Przewidziane przez KE cięcia wynoszące ponad 23 procent oznaczały, że do Polski trafiłoby o 19,5 miliarda euro mniej niż w obecnej perspektywie. Zmiany proponowane przez Michela łagodzą nieco te niekorzystne wyliczenia, ale tylko o niecałe 2 miliardy euro (0,8 miliarda euro przez zmianę metodologii rozdziału środków i 1 miliard przez aktualizację danych). Polska może liczyć też na nieco większe, w porównaniu do propozycji Komisji Europejskiej, środki na politykę rolną (0,5 miliarda euro). Szef Rady Europejskiej utrzymał jednak zaproponowany wcześniej sposób wyrównywania płatności bezpośrednich, który jest niekorzystny dla polskich rolników.
Poza dodatkowymi środkami na spójność do Polski może trafić też około 2 mld euro z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jednak Michel chce, by dostęp do połowy tych pieniędzy - według źródeł - był uzależniony od tego, czy Polska zgodzi się na osiągnięcie celu neutralności energetycznej do 2050 roku.
Autor: mb / Źródło: PAP