Epidemia nowego koronawirusa w Chinach powoduje, że kolejne tygodnie okażą się krytyczne dla branży motoryzacyjnej - pisze Reuters. Jak zaznacza agencja, epicentrum choroby jest jednocześnie głównym ośrodkiem produkcji dostaw części samochodowych.
27 stycznia władze w Pekinie zdecydowały o przedłużeniu tygodniowej przerwy świątecznej z okazji Chińskiego Nowego Roku (25 stycznia) do 2 lutego, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii.
Od tamtej pory koncerny motoryzacyjne wstrzymują się z ponownym uruchomieniem produkcji. Na taki krok zdecydowały się m.in. amerykański Ford, francuskie Renault, japońskie Toyota, Honda i Nissan.
W piątek chińskie media podały, że walka z epidemią koronawirusa w Chinach weszła w "drugą fazę". 14 chińskich miast i prowincji znajdujących się poza pierwotnym ogniskiem choroby wprowadziło już system zarządzania zamkniętego. Model ten przewiduje ścisłą kontrolę osób wchodzących i wychodzących z osiedli mieszkaniowych i wsi, często obowiązkowe dezynfekcje miejsc publicznych, klatek schodowych czy wind, a także ograniczenie możliwości zgromadzeń.
Zamknięte fabryki
Dzień wcześniej dyrektor generalny włosko-amerykańskiego koncernu motoryzacyjnego Fiat Chrysler Automobiles Mike Manley ostrzegł, że kryzys wywołany epidemią koronawirusa może spowodować zamknięcie europejskich fabryk na dwa do czterech tygodni, jeśli producenci części w Chinach wciąż nie będą mogli wrócić do pracy.
Część lokalnych fabryk pozostanie zamkniętych co najmniej do niedzieli, a te w Wuhanie i okolicach nawet do połowy następnego tygodnia. Ponadto wiele linii lotniczych zawiesiło połączenia z Chinami. Air France i KLM ogłosiły w czwartek, że przedłużają zawieszenie lotów do i z Chin kontynentalnych - KLM do 15 marca, Air France przez większą część miesiąca.
O potencjalnych zakłóceniach produkcji w Korei Południowej poinformował rząd w Seulu oraz Hyundai. Firma wyjaśniła, że może do tego doprowadzić brak dostaw komponentów z Chin.
Inne koncerny motoryzacyjne nie ujawniły informacji dotyczących potencjalnych zakłóceń poza Chinami, ale podkreślają, że monitorują sytuację. Wśród nich znalazły się m.in. Toyota, amerykański General Motors i japońskie Suzuki. Ostatni z nich, choć nie sprzedaje żadnych samochodów w Chinach, sprowadza stamtąd niektóre komponenty do zakładów w Indiach.
Grupa Volkswagena może ucierpieć najbardziej
Jak zauważył Dan Hearsch z firmy konsultingowej AlixPartners, koncerny motoryzacyjne mają obecnie większe niż w przeszłości zapasowe źródła najważniejszych części samochodowych. Po tsunami z 2011 r., które mocno odbiło się na kondycji kluczowych dostawców z Japonii, koncerny podjęły kroki mające zabezpieczyć ich na wypadek katastrofy mogącej doprowadzić do zamknięcia którejś z fabryk.
Ponadto wielu producentów na wypadek dużej awarii zwiększyło elastyczność linii produkcyjnych, co pozwala im przenosić produkcję do innych zakładów - wskazał Automotive News.
Niestety wciąż części produkcji niektórych komponentów nie da się łatwo zastąpić ani przenieść w inne miejsce. W ubiegłym tygodniu IHS Markit poinformował, że Hubei (prowincja, której stolicą jest Wuhan) jest jedną z chińskich prowincji odpowiedzialnych za ponad dwie trzecie produkcji pojazdów w Chinach. Według firmy analitycznej, jeśli chińskie fabryki pozostaną zamknięte do marca, straty w obszarze produkcji w pierwszym kwartale wyniosą ponad 1,7 mln pojazdów.
Nawet jeśli chińskie władze w najbliższych dniach zniosą zakaz produkcji przemysłowej, kolejnym problemem mogą okazać się pracownicy odmawiający przyjścia do pracy w obawie przed wirusem.
Według agencji ratingowej Standard & Poors niemiecka Grupa Volkswagena jest tym koncernem motoryzacyjnym, który może najbardziej ucierpieć na epidemii koronawirusa w Chinach. Potencjalne straty szacuje na ok. 3 mld euro. Według S&P na straty wynikające z epidemii narażone są też: Nissan, Honda i Robert Bosch.
Analitycy S&P wycofali się ponadto z wcześniejszych prognoz, zakładających przyspieszenie, po dwóch latach spadków, na chińskim rynku motoryzacyjnym. Szacowano, że 2020 rok zakończy się wzrostem o 1-2 proc. Obecnie takie założenia są nieaktualne i ma to związek z koronawirusem.
Autor: mp / Źródło: PAP