Wzrost kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł - jak chce prezydent elekt Andrzej Duda - to koszt około 21,5 mld zł. Mniej więcej tyle, ile roczne wpływy z CIT - wylicza w swojej analizie PAP.
Gdyby jednak podniesiona została kwota wolna do 8 tys. zł bez podnoszenia podatków, zmniejszenia wydatków lub błyskawicznego uszczelnienia systemu ściągania danin, wzrósłby deficyt budżetowy.
To z kolei narażałoby nas na ryzyko objęcia unijną procedurą nadmiernego deficytu, na której zdjęcie w czerwcu oczekujemy. Ponadto deficyt trzeba by było sfinansować, zaciągając dodatkowy dług.
Zbyt mała, ale...
Niemal wszyscy eksperci, z którymi rozmawiała PAP, są zgodni, że niezmieniana od lat kwota wolna od podatku jest w Polsce za niska. Nikt nie kwestionuje też, że powinna wzrosnąć, bowiem gospodarstwa domowe o najniższych dochodach są w Polsce proporcjonalnie bardziej obciążone podatkiem dochodowym niż te bardziej zamożne, czy też gospodarstwa domowe w innych krajach rozwiniętych. Z kwotą wolną na poziomie ok. 3 tys. zł polski fiskus pobiera podatek od dochodów, które nie gwarantują nawet minimum egzystencji. Na podniesieniu kwoty wolnej do 8 tys. zł państwo straci jednak grube miliardy złotych. Z raportu Fundacji Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA wynika bowiem, że podniesienie jej do ok. 8 tys. zł oznaczałoby dodatkowe koszty dla sektora finansów publicznych w wysokości ok. 21,5 mld zł. Na kwotę tę złożyłyby się niższe dochody z PIT o ok. 18,4 mld zł i niższe dochody ze składek na NFZ o około 3,5 mld. To uszczupliłoby wpływy do kasy państwa w sumie o 21,9 mld zł, ale wzrost dochodów Polaków pozwoliłby na oszczędności w świadczeniach rodzinnych o ok. 0,4 mld zł.
Bilans ujemny
Dla porównania zgodnie ze sprawozdaniem z wykonania budżetu za zeszły rok dochody fiskusa wyniosły 283,5 mld zł, wydatki - 312,5 mld zł, a deficyt – 29 mld zł. Wpływ z VAT to 124,2 mld zł; z akcyzy - 61,5 mld zł; z CIT 23,2 mld zł, a z PIT - 43 mld zł. Jak jednak wskazuje ujawniony niedawno raport MFW, w naszym kraju mamy problemy głównie ze ściągalnością podatków, głównie CIT i VAT: "Przychody z CIT jako procent PKB w Polsce również spadały od 2008 r. Spadek procentowy poziomu pobieranego podatku CIT jest większy niż spadek pobieranego podatku VAT i wynosi 33 procent, co stanowi równowartość 0,9 procent PKB od roku 2007. Jednakże, w skali średnioterminowej, przychody z CIT są ogólnie bardziej zmienne niż przychody z VAT (ponieważ zyski są zazwyczaj bardziej zmienne niż konsumpcja). Ponadto, spadek odnotowany w Polsce wystąpił również w innych krajach europejskich. Pomimo wszystko, trwający spadek w zakresie podatku CIT jest znaczący i może wskazywać na potencjalny wzrost ryzyka w zakresie wypełniania obowiązków podatkowych przez podatników". Raport Funduszu wskazuje, że "wydajność w zakresie poboru podatków pogorszyła się istotnie podczas kryzysu i nie uległa poprawie". Według MFW słabe wyniki wydajności są sprzeczne z wynikami innych krajów w Europie, w których poziom poboru podatków w stosunku do PKB powrócił do poziomów odnotowanych przed kryzysem.
Stać nas, czy nie?
Czy polskie finanse publiczne stać zatem na propozycję Andrzeja Dudy? Co prawda Polacy będą mogli wydać więcej, niemniej dla fiskusa to marne pocieszenie. Obcięcie wydatków o ponad 20 mld zł wydaje się tak samo trudne, jak możliwość zebrania dodatkowych pieniędzy z podatków. Tym bardziej w sytuacji, kiedy rząd - wbrew intencjom Ministerstwa Finansów - zrezygnował z wprowadzenia stosowanej w niemal wszystkich cywilizowanych krajach tzw. klauzuli przeciw unikaniu opodatkowania. Miała ona umożliwić skuteczne ściganie firm stosujących agresywną optymalizację podatkową. Resort finansów mówił, że w ten sposób budżet traci miliardy złotych rocznie. Pieniędzy na znaczącą podwyżkę kwoty wolnej starczyłoby, gdyby państwo zlikwidowało oszustwa w VAT. Szybko to jednak nie nastąpi - konieczne jest bowiem wdrożenie - także na szczeblu UE - całego zestawu długofalowych i zakrojonych na szeroką skalę działań systemowych i prewencyjnych, włącznie z wprowadzeniem kar więzienia za wyłudzenia VAT. Według ekspertów z PwC w zeszłym roku tzw. luka VAT wyniosła ok. 42 mld zł (po spadku o prawie 5 mld zł w 2013 r.). Jej wielkość jest wynikiem głównie przestępczości podatkowej (boryka się z tym większość krajów UE), szarej strefy, błędów popełnionych przez podatników, czy stosowania nieuczciwej optymalizacji podatkowej przez firmy, ale także słabego ściągania podatków. Według specjalistów z PwC całkowita likwidacja luki podatkowej w VAT nie jest możliwa, można jednak ją zredukować o ok. 31,5 mld zł.
Potrzeba czasu
Także zaleceń Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który w cytowanym wyżej raporcie wytknął Polsce niski poziom ściągalności podatków, nie uda się Ministerstwu Finansów wcielić z dania na dzień, nie mówiąc już o pierwszych efektach zmian. W ubiegłym tygodniu wiceminister finansów Jacek Kapica zapowiedział, że pod koniec lipca tego roku będzie gotowa strategia administracji podatkowej. Obiecał, że zostaną w niej wzięte pod uwagę rekomendacje MFW. - Na podniesieniu kwoty wolnej od podatku skorzysta większość podatników rozliczających się w systemie PIT według skali (...) Z drugiej strony pojawia się jednak pytanie o koszty omawianych rozwiązań dla budżetu państwa i o to, do kogo poszczególne preferencje podatkowe powinny być adresowane. 21,5 mld złotych rocznie wydaje się być obecnie kosztem trudnym do poniesienia bez poszukania znaczących dochodów z innych źródeł - ocenił dyrektor CenEA dr Michał Myck. Według niego załatanie dziury dzięki zwiększeniu wpływów z podatków dochodowych nie będzie łatwe. Z obliczeń instytutu wynika bowiem, że na przykład podniesienie stawki podstawowej PIT z 18 proc. do 19 proc. (przy obecnej wysokości kwoty wolnej) dałoby budżetowi ok. 5,4 mld zł rocznie. Powrót do systemu sprzed 2009 r. (stawek 19 proc., 30 proc., 40 proc.) dałby budżetowi ok. 12,1 mld zł rocznie. To tylko połowa potrzebnej kwoty, pomijając fakt, że nie widać odważnego, który zaproponowałby cofnięcie zmian podatkowych przeprowadzonych przez PiS.
Zmiany bolesne
Zdaniem głównego ekonomisty BIZ Banku Ignacego Morawskiego w krótkim okresie nie ma możliwości sfinansowania proponowanej przez Dudę zmiany. Najszybciej - za trzy, cztery lata. I tak nie obyłoby się to bez bolesnych dla niektórych podatników zmian. Dziurę w budżecie trzeba by było bowiem jakoś załatać; na przykład przez podwyżki podatków dla osób o najwyższych dochodach, albo ujednolicenie VAT-u na poziomie 17-18 proc. Zwłaszcza ta druga propozycja byłaby ciężka do przepchnięcia z politycznego punktu widzenia. Jednolity VAT uderzyłby bowiem w najbiedniejsze rodziny, które znaczą część swoich dochodów wydają na opodatkowaną niższymi stawkami żywność. Rozwiązania można by szukać w oszczędnościach. Problem w tym, że Polska i tak musi je czynić, jeśli chce osiągnąć deficyt sektora finansów publicznych na poziomie 1 proc. PKB. Obecnie mamy niecałe 3 proc., a obniżenie o kolejne 2 pkt proc. w ciągu dwóch lat oznacza, że powinniśmy zaoszczędzić około 35 mld zł. - Oszczędności te powinniśmy znaleźć, zanim zaczniemy myśleć o zmianach podatkowych - zaznaczył Morawski. Członek zarządu firmy doradczej Deloitte Rafał Antczak ocenił, że zwiększenie dochodów podatkowych o ok. 20 mld zł wymagałoby podniesienia VAT o 3-4 pkt proc, na co nikt się nie zgodzi. Natomiast obcięcie o jedną trzecią biurokracji w sektorze publicznym dałoby efekt w wysokości 15-16 mld zł. Jego zdaniem uszczerbek dla budżetu w granicach kilku miliardów złotych udałoby się zamortyzować nie zmieniając wydatków. Jeżeli jednak w grę wchodzi ok. 1,5 proc. PKB, to pieniądze te trzeba będzie pożyczyć, znaleźć po stronie podatków albo wydatków. Dlatego każdy, kto składa miłą podatnikom propozycję, powinien przedstawiać - jak w przypadku projektu ustaw - Ocenę Skutków Regulacji - mówi Antczak.
Jest możliwe
Problemu ze znalezieniem finansowania dla podniesienia kwoty wolnej do 8 tys. zł nie widzą związkowcy. Zdaniem rzecznika prasowego przewodniczącego KK NSZZ "Solidarność" Marka Lewandowskiego postulat prezydenta elekta jest racjonalny, a koszty zmiany nie byłyby zagrożeniem dla budżetu. Z jednej strony znaczna część pieniędzy uzyskanych przez podatników wróciłaby do kasy państwa w postaci podatków: VAT, akcyzy, CIT, itd. - Z drugiej strony – i to jest ważniejsze – znacznie napędzi to konsumpcję wewnętrzną, a tym samym naszą gospodarkę. Trzeba pamiętać, że te zaoszczędzone środki gospodarstwa domowe od razu wydadzą na bieżącą konsumpcję - dodał Lewandowski. Duda postuluje podniesienie kwoty wolnej od podatku najpierw do przynajmniej 8 tys. zł z obecnych 3091 zł, a potem dalszy stopniowy wzrost. Zapowiedział, że zmiana będzie jedną z pierwszych inicjatyw ustawodawczych po objęciu mandatu prezydenta. Duda przyznał, że zmiana będzie wiązała się z niższymi wpływami podatkowymi (wskazywał, że zdaniem części ekspertów kosztowałaby ok. 12 mld zł rocznie), a ludzie będą mieć więcej pieniędzy. Jak je wydadzą, państwo uzyska wyższy VAT, wzrośnie też popyt, co będzie pozytywne dla gospodarki. - Biorąc pod uwagę to, jaka jest luka podatkowa, luka VAT, która sięga między 35 a 55 miliardów, więc samo usprawnienie systemu podatkowego z pewnością spowoduje znaczący wpływ, chociażby z podatku VAT do Skarbu Państwa - mówił Duda.
Autor: mn / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu