W wielu polskich miastach zaczyna brakować mieszkań na wynajem. Według najnowszych danych, od rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę liczba ofert spadła w Polsce o blisko 60 procent. Do góry skoczyły stawki za wynajem - we Wrocławiu na przykład o jedną trzecią. Według ekspertów to nie koniec wzrostów. Materiał z programu "Polska i Świat".
Problem dotyczy nie tylko Warszawy. Liczba mieszkań do wynajęcia w całym kraju spada w ekspresowym tempie. Najwięcej ofert od początku wojny, zniknęło we Wrocławiu, Krakowie i Zielonej Górze. W całym kraju jest teraz średnio o 58 procent procent mniej wolnych mieszkań niż zaledwie trzy tygodnie temu.
"Na jedno ogłoszenie mamy po kilkaset telefonów"
- To, co dzieje się na rynku najmu, nie ma precedensu. Nigdy wcześniej oferty wolnych mieszkań na wynajem nie znikały tak szybko jak teraz - mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
- Dochodzi do takich sytuacji, kiedy na jedno ogłoszenie w ciągu kilku godzin mamy po kilkaset telefonów - podkreśla Maciej Górka, ekspert ds. nieruchomości.
Pani Iga szuka kawalerki w Krakowie od kilku tygodni. - Chyba na wszystkich możliwych stronach szukałam i na początku ograniczałam się do centrum, ale teraz już wszędzie - i Ruczaj i Huta. Po prostu cokolwiek - mówi pani Iga.
To nie mogło skończyć się inaczej - ceny poszybowały.
Pani Karina pomagała znaleźć mieszkanie znajomemu z Ukrainy. - Troszeczkę więcej niż dwa tysiące złotych, ale to takie mieszkanie bardzo małe. Nie ma nawet 20 metrów kwadratowych - twierdzi Karina Tribushn, mieszkanka Łodzi.
Ceny ofertowe, czyli te, które proponują właściciele mieszkań, skoczyły nawet o jedną trzecią. Najbardziej zdrożał najem w stolicy Dolnego Śląska.
Co zostało na rynku? - W tym momencie możemy mówić, że przede wszystkim najdroższe nieruchomości, albo te o zupełnie niedostosowanej cenie, to znaczy o nieakceptowalnej przez rynek cenie - wyjaśnia Turek.
"Fala popytu na najem"
Dla części szukających mieszkań proponowane ceny są po prostu nie do przeskoczenia. Właściciele żądają podwójnych kaucji. Nie chcą wynajmować każdemu.
Wiele wskazuje na to, że to nie koniec kurczenia się rynku najmu i być może podwyżek.
- Jak zobaczymy, ile tych osób jest w tych punktach migracyjnych oraz w urzędach stanu cywilnego, jakie mamy kolejki to można przypuszczać, że fala popytu na najem dopiero się rozpoczyna - uważa Maciej Górka.
Przy powiększającej się luce mieszkań i wysokiej inflacji, więcej osób może kupować mieszkania pod wynajem. To z kolei może przełożyć się na skok cen nowych mieszkań.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock