Polska jest gotowa, by zamknąć negocjacje w sprawie przyszłego budżetu Unii Europejskiej, zgodnie z oczekiwaniem Komisji Europejskiej, ale kompromis musi być przyzwoitej jakości - mówił w czwartek w Sejmie wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański. Jego zdaniem propozycje Komisji utrudniają jednak szybkie porozumienie.
Szymański przedstawił w czwartek w Sejmie informację w sprawie przyjętego przez Komisję Europejską projektu rozporządzenia określającego wieloletnie ramy finansowe na lata 2021-2027 wraz z projektami rozporządzeń wykonawczych oraz wynikających z nich konsekwencji dla Polski.
Wniosek o informację złożyli posłowie Nowoczesnej. Marek Sowa (N) mówił, że chciałby wykorzystać ją do dyskusji na temat bardzo ważnej kwestii, jaką jest przyszłość polityki rozwoju po roku 2021. Mówił o radykalnych cięciach w istotnych dla Polski priorytetach, czyli polityce spójności i rolnej, które - jego zdaniem - obnażyły polską dyplomację. - Pokazały, że przez miesiące obserwowaliśmy totalną ściemę pod nazwą "wstajemy z kolan", która zaprowadziła nas do europejskiego kąta - ocenił Sowa. Według niego z rządem PiS nikt się nie liczy, a zmiana premiera nie zmieniła tej sytuacji.
"Nasze racje są podzielane przez wiele państw"
Wiceminister zaznaczył, że od maja br. sprawa budżetu UE nie jest już w rękach Komisji Europejskiej, a państw członkowskich i Rady Europejskiej, która działa na zasadach jednomyślności. - Polska jest dobrze przygotowana do tej debaty - mówił. - Nasze racje są podzielane przez wiele państw, nie ma jednego polskiego postulatu, który byłby popierany tylko przez Polskę (...), każdy jest popierany przez grupę państw - poinformował. - Jesteśmy gotowi na to, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom KE i zamknąć te negocjacje przed końcem cyklu politycznego w 2019 roku. (...) Nie odrzucamy tego, ale mówimy jasno, że powodzenie takiego ambitnego planu jest możliwe tylko pod jednym warunkiem, jeżeli kompromis w tej sprawie będzie miał przyzwoitą, sensowną jakość. Propozycje KE zgłoszone pod koniec maja tego warunku nie spełniają i utrudniają szybkie porozumienie w tej sprawie - zaznaczył. Według wiceministra Polska wykazuje się nie tylko przywództwem politycznym w tej debacie, ale także przywództwem koncepcyjnym. Jak wskazał, za sprawą Polski udało się stworzyć sześć dokumentów koncepcyjnych odnoszących się do ram finansowych, szczególnie dotyczących polityki spójności i polityki rolnej. Zaznaczył, że propozycja KE przewiduje budżet mniejszy niż obecny. - To jest bardzo ważne, ponieważ my stoimy na stanowisku, że (...) nie można realizować ambitnych celów (...) bez nowych pieniędzy. To jest niepoważne, by sugerować Unii Europejskiej radykalne wzmocnienie zaangażowania w polityce migracyjnej, czy obronności - co do których, co do zasady nie mamy fundamentalnych zastrzeżeń - bez przedstawienia sposobu finansowania tych działań - mówił. Poinformował, że Polska nie zgodzi się, aby ten plan był finansowany przez proste przesunięcia kopert narodowych.
Opozycja krytykuje rząd
Przedstawiciele opozycji krytykowali rząd za prowadzoną politykę zagraniczną.
- Ta propozycja budżetu jest bardzo zła. (...) Czyja to jest wina? - pytał Rafał Trzaskowski (PO). - Dialog, który prowadzicie w sprawie praworządności właściwie nie istnieje, jest coraz gorszy - mówił poseł. Porównywał go z obecnym budżetem UE, wynegocjowanym przez rząd PO-PSL, który - jego zdaniem - jest bardzo dobry. Jego koleżanka klubowa Agnieszka Pomaska (PO) mówiła, że Polska ma wielu przyjaciół w UE, ale sojuszników nie ma polski rząd. - W tym dzisiaj leży problem - oceniła. Agata Borowiec (PiS) tłumaczyła, że z powodu brexitu, kryzysu migracyjnego i ogólnej sytuacji globalnej przyszły budżet UE jest wyjątkowy. - Sprawnym negocjacjom i merytorycznemu przebiegowi prac z pewnością nie sprzyjają awantury międzypartyjne, osobiste animozje, czy próby donoszenia na Polskę - mówiła. Pytała, czy walka o fundusze dla Polski nie powinna być interesem ponadpartyjnym i czy europosłowie opozycji nie powinni wspierać w tej walce polskiego rządu. Natomiast Joanna Borowiak (PiS) zarzuciła posłom opozycji, że "straszą Polaków, mówią o pisowskiej narracji, a uprawiają narrację targowiczańską, wymierzoną w dobro Polski". - Efekty takiej narracji właśnie mamy i o nich teraz rozmawiamy - oceniła.
Wiceminister mówi o trudnościach
Szymański tłumaczył, że posłowie często mylą projekt budżetu z budżetem jako takim. - Mówimy o projekcie, który w tym kształcie nie będzie przyjęty. Prawdopodobieństwo przyjęcia tego projektu w takim kształcie jest równe zero - podkreślił. Zapewnił, że Polska nie ma problemu "osamotnienia", a obecne negocjacje są najtrudniejsze w historii, bowiem do tej pory nie było sytuacji tak rozbieżnych interesów i tak dużego ubytku wpływów. - Dzisiaj UE maleje, co ma bardzo istotne konsekwencje finansowe, ponieważ wkład Wielkiej Brytanii do budżetu UE jest niebagatelny - wyjaśnił. Drugi powód, jego zdaniem jeszcze poważniejszy, którego wcześniej nie obserwowano, to naciski w niektórych krajach Wspólnoty na redukcję wpłat do budżetu UE. Szymański podkreślił, że w żadnym wypadku powodem nie jest konflikt o praworządność w Polsce. - Ta sugestia jest spektakularna politycznie - muszę przyznać - ale jest całkowicie absurdalna. Bo gdyby tak było, należałoby zadać pytanie, jaka kontrowersja, jaki konflikt o praworządność prowadzą Czechy, Litwa, Łotwa, Estonia, w końcu Niemcy - mówił wiceminister. Zaznaczył, że jeśli chodzi o budżet, to kraje te zostały potraktowane w ten sam sposób, co Polska. Wiceminister podkreślił, że Polska wydaje pieniądze unijne w sposób lepszy niż średnia unijna. - Nie mamy żadnego problemu z tym, by wzmacniać instrumenty kontroli. Natomiast nie zgodzimy się na to, by przy tej okazji i na tej podstawie prawnej zbudować mechanizm w gruncie rzeczy uznaniowego pozbawiania praw członkowskich państwa członkowskiego tylko z uwagi na polityczne zamówienie. A taka intencja da się wyczytać z projektu rozporządzenia przygotowanego przez KE - uważa Szymański. Według niego negocjacje budżetowe to sprawa narodowa, a odpowiedzialny parlament "powinien się zjednoczyć wokół celów, które są celami narodowymi, które wynikają z naszych oczekiwań rozwojowych". - Próba grania interesem kraju, interesami rozwojowymi Polski, ze względu na rachuby polityczne, na rachuby wyborcze, nie przyniesie na tej sali nikomu ani pożytku, ani chwały - podsumował.
Propozycja Komisji Europejskiej
Komisja Europejska przedstawiła pod koniec maja nowy projekt podziału środków na politykę spójności w budżecie UE. Zgodnie z nim Polska ma otrzymać w nowym wieloletnim budżecie 64 mld euro z funduszy spójności - o 19,5 mld euro mniej niż obecnie. Zaproponowane przez KE nowe zasady przydziału środków w ramach polityki spójności zakładają, że wielkość funduszy będzie nadal powiązana z bogactwem regionów, ale są też kryteria dodatkowe, takie jak bezrobocie wśród ludzi młodych, niski poziom szkolnictwa, zmiany klimatyczne oraz przyjmowanie i integracja migrantów. Całkowity budżet na politykę spójności dla całej UE na lata 2021-2027 ma wynieść w zobowiązaniach i cenach bieżących (uwzględniających inflację) 373 mld euro. Polsce, która jest największym nowym krajem unijnym ma przypaść największa część tych środków 64,39 mld euro w cenach z 2018 roku lub 72,7 mld euro w cenach stałych (uwzględniających przyszłą inflację). Drugie pod tym względem Włochy mają otrzymać 38,5 mld euro (w cenach z 2018 roku), a trzecia Hiszpania 34 mld euro.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock