Z powodu odmowy wykonania lotu przez starszą stewardesę, która w trakcie lotu jest szefową pokładu samolotu, PLL LOT we wtorek do godziny 11 odwołały dwa rejsy: z Warszawy do Krakowa i rejs powrotny do stolicy Polski - poinformował Konrad Majszyk z biura prasowego LOT.
- Odmowa pracy przez starszą stewardesę, uniemożliwiła wykonanie pracy pozostałym członkom załogi, którzy się stawili na ten lot - powiedział Majszyk.
Dodał, że zaplanowane na wtorek rejsy mają się odbyć zgodnie z planem. Przypomniał, że w poniedziałek, z powodu strajku linia musiała odwołać kilka rejsów, w tym m.in. z Warszawy do Seulu, Tokio, czy Kanady. - Niektóre rejsy wczoraj odwołane mają taki skutek, że dziś nie mogły się odbyć ich planowe przyloty do Warszawy - powiedział.
- Ponadto, we wtorek zostały odwołane dwa rejsy z powodów technicznych. Jeden z nich to lot z Koszyc (Słowacja) do Warszawy. Samolot nie przyleciał, ponieważ zderzył się z ptakiem podczas lądowania w Koszycach. A drugi to lot z Katowic do Warszawy - maszyna miała usterkę radaru pokładowego - tłumaczył Majszyk.
Wtorek jest szóstym dniem strajku związków zawodowych w PLL LOT. Jego uczestnicy powstrzymują się od pracy, są to stewardesy i piloci.
Rzecznik: strajk jest nielegalny
Spółka tłumaczy, że strajk jest nielegalny, a każdy odwołany rejs to dla LOT olbrzymie koszty. Jak przekonywał rano w TVN24 rzecznik państwowej spółki Adrian Kubacki, ciężko mówić jednak o kryzysie w firmie. - Jeśli spojrzymy na 3 tysiące pracowników, flotę samolotów czy też liczbę rejsów 350 dziennie to 5 do 350 to nie jest sytuacja, która mogłaby powiedzieć, że firma stoi na głowie.
Jak twierdzi Kubicki liderzy związkowi sami dobrze wiedzą, że strajk jest niezgodny z prawem.
Wczoraj dyscyplinarne zwolnienia za udział w akcji dostało 67 pracowników LOT. Poinformowano ich o tym za pomocą poczty elektronicznej. Kubicki tłumaczy, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. - Prawo mówi, że wypowiedzenie musi zostać dostarczone w formie pisemnej i mail to jest forma pisemna - powiedział w TVN24.
Rzecznik LOT podkreślił, iż strajkujący stanowią niewielki odsetek pracowników spółki. - Większość ludzi pracowała i była do tego stopnia zaangażowana, że przyjeżdżała z urlopów z drugiego końca Warszawy wykonywać pracę - zapewnił.
Kubicki podkreślił, że informacja jakoby prezes LOT Rafał Milczarski został wczoraj wezwany w trybie pilnym przez premiera Mateusza Morawieckiego, jest "fake newsem".
Związki: referendum w pełni legalne
Jak przekonywała z kolei Agnieszka Szelągowska, wiceprzewodnicząca związku zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, twierdzenie o braku legalności strajku jest tylko opinią prezesa LOT Milczarskiego. - Było przeprowadzone referendum, które trwało miesiąc, na przełomie marca i kwietnia, ono zakończyło się wynikiem pozytywnym i stąd ten dzisiejszy strajk - mówiła.
- Dopóki sąd tego [niezgodności referendum z przepisami - red.] nie stwierdzi, nie możemy mówić, że strajk czy referendum było przeprowadzone źle - powiedziała.
"Na szkodę spółki działa prezes Milczarski"
Zapytana czy nie uważa, że związki działają na szkodę spółki, reprezentantka pracowników stwierdziła, że, według niej, takim mianem można określić działania prezesa LOT. - Prezes Milczarski przyszedł do firmy, gdy konflikt trwał i miał bardzo dużo czasu na to, żeby ten konflikt rozwiązać. Mam poczucie, że nie zrobił nic - oceniła.
Wiceprzewodnicząca przedstawiła też działania, jakie związek podejmował przed strajkiem, mające na celu rozwiązanie konfliktu. - Nawoływaliśmy do przedstawienia regulaminu wynagradzania, prosiliśmy wielokrotnie o podjęcie dialogu, zaprzestanie pewnych działań skierowanych przeciwko pracownikom - powiedziała.
Szelągowska potwierdziła, że związek będzie zaskarżał zwolnienia dyscyplinarne dostarczone pocztą elektroniczną. - Jest to sprawa kuriozalna, ale proszę pamiętać, że zarząd robi jeszcze inne rzeczy, np. dostarcza ludziom zwolnienia w formie przesyłki pocztowej z jakimiś folderami, nienadanej zupełnie przez LOT. Jedna z osób w ten sposób odebrała przesyłkę i została zwolniona - opisywała.
Wiceprzewodnicząca zapewniła o rosnącej solidarności pracowników LOT z protestującymi oraz przeprosiła pasażerów za utrudnienia. - Ta sytuacja, która pojawiła się wczoraj, te zwolnienia, bardzo poruszyła naszych pracowników. Solidaryzują się z nami pracownicy LOT Crew, tak samo pozostali pracownicy dotychczas wahający się, czy strajkować, czy nie.
Na pytanie, ile jeszcze potrwa strajk, wiceprzewodnicząca związku nie udzieliła odpowiedzi.
Autor: ah / Źródło: TVN 24