PLL LOT z powodu strajku części stewardes i pilotów odwołują niektóre swoje rejsy - poinformował dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki. Dodał, że w poniedziałek samoloty LOT-u nie poleciały z Warszawy m.in. do Tokio i Seulu.
- W poniedziałek z powodu nielegalnego strajku stewardes i pilotów, zostaliśmy zmuszeni do odwołania w sumie czterech naszych rejsów, w tym trzech dalekiego zasięgu - powiedział Kubicki. Chodzi o loty z Warszawy do: Norymbergii (Niemcy) o 8.15, Tokio (Japonia) o 15.10, Seul (Korea Południowa) o 16.30 i Toronto (Kanada) o 17.05.
"Sytuacja wywołuje ogromne emocje"
Wykonania ostatniego połączenia odmówił pilot Marek Herbreder, z którym rozmawiała reporterka TVN24. - Sytuacja w naszej firmie wygląda tak, jak wygląda. Ona powoduje ogromne emocje, nie tylko związane z lataniem, ale także normalne, ludzkie. W takiej sytuacji byłem pewien, że mogę czemuś nie sprostać - powiedział reporterce TVN24 pilot LOT Marek Herbreder. Jak zaznaczył Herbreder, w instrukcji operacyjnej jest zapis, który umożliwia pilotom niepodejmowanie lotu, jeżeli nie są w dobrej kondycji psychiczno-fizycznej z uwagi na bezpieczeństwo pasażerów.
Pytany o zwolnionych dyscyplinarnie kolegów i koleżanki powiedział, że "są to ludzie, którzy przepracowali dwadzieścia parę lat w firmie." - Wszystko polega na tym, żebyśmy rozmawiali. Niech dojdzie to do wszystkich, do jednej i do drugiej strony: wszystko można załatwić rozmową - zaapelował pilot. - Obawiam się, że w tej sytuacji ciężko będzie znaleźć pilota na zastępstwo, który ma świadomość tego co się stało i liczyć na to, że będzie spokojny - powiedział Hebreder.
Odwołane loty to olbrzymie koszty
- W przypadku trzech rejsów dalekiego zasięgu do pracy nie stawili się kapitanowie, jeśli chodzi o Norymbergę - szefowa pokładu. Oznacza to, że w przypadku tych trzech rejsów kilkunastoosobowa załoga była gotowa do pracy, a nie może wykonać swoich czynności służbowych z powodu odmowy świadczenia pracy przez kapitana, czy szefową pokładu - wyjaśnił dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki. Dodał, że pasażerom linia zapewniła hotel, przebukowuje bilety, tak, aby pasażerowie mogli jak najszybciej odlecieć do swojego celu podróży. - Każdy odwołany dla spółki rejs to są olbrzymie koszty. Tylko wczoraj odwołany lot z Warszawy do Toronto, ponieważ kapitan odmówił lotu z powodu nielegalnego strajku, dla spółki spowodował koszt około miliona zł - powiedział. Dodał, że w niedzielę oprócz Toronto, linia odwołała kilka innych rejsów. Kubicki przypomniał, że spółka ma prawo - w przypadku nielegalnego strajku - dochodzić - zarówno od organizatorów, jak i uczestników nielegalnego strajku - pokrycia szkód, które te działania wywołały.
Nagroda pieniężna
- Jest nam szczególnie przykro, kiedy kilkudziesięcioosobowa grupa pikietujących pod siedzibą firmy klaszcze na wieść o tym, że spółka musiała odwołać kolejne rejsy z powodu ich nielegalnego strajku - przekazał. Kubicki poinformował, że wszystkie osoby, które w trakcie tych pięciu dni trwającego strajku, zdecydowały się na wykonanie lotów, otrzymają nagrodę pieniężną. - Dotyczy to około tysiąca osób. Otrzymają oni o 50 proc. wyższe wynagrodzenie tego, co wylatali w te dni, będzie to forma nagrody - powiedział. Dodał, że gratyfikację finansową uzyskają także pracownicy biurowi.
Strajk pracowników LOT
Od ubiegłego czwartku związkowcy w PLL LOT prowadzą strajk, który polega na nie podejmowaniu przez nich czynności służbowych. W poniedziałek 67 osób zostało dyscyplinarnie zwolnionych z powodu nieprzystąpienia do pracy w związku z ich uczestnictwem w nielegalnym strajku w PLL LOT. Strajk zorganizował Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy, polega on na dobrowolnym, powszechnym powstrzymaniu się od pracy przez protestujących pracowników. Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy został wybrany spośród zarządów dwóch reprezentatywnych związków zawodowych: Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) na czele z Moniką Żelazik oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT, którego przewodniczącym jest Adam Rzeszot.
Zwolnienia
Prezes LOT Rafał Milczarski podał dziś, że spółka podpisała w trybie przewidzianym prawem wiążący i legalny regulamin wynagradzania z dwoma związkami zawodowymi: Związkiem Zawodowym Pracowników PLL LOT i Związkiem Zawodowym NSZZ "Solidarność".
- Dziś zakończył się trwający od 2013 roku spór zbiorowy w spółce o regulamin wynagradzania. Zarząd podpisał z dwoma związkami zawodowymi regulamin wynagradzania. To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich naszych pracowników - powiedział Milczarski.
Szef LOT dodał, że mimo iż regulaminu nie podpisały dwa związki działające w LOT - Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) oraz Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT - to "jest on prawnie obowiązujący".
Spór
Związkowcy organizowali strajki, domagając się właśnie zmiany regulaminu wynagradzania. Rozwiązania, które kwestionowali niektórzy pracownicy spółki, zostały ustalone, gdy LOT stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. LOT otrzymał pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dotyczące wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników.
Związki zawodowe krytykowały też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardessy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.
Przypomnijmy, że w kwietniu tego roku w PLL LOT przeprowadzono referendum strajkowe. Za akcją protestacyjną opowiedziało się 807 spośród 885 pracowników, którzy wzięli udział w głosowaniu. 73 osoby były przeciw, a 5 głosów było nieważnych. Łącznie w PLL LOT pracuje ponad 1,6 tys. osób. Tymczasem zdaniem władz przewoźnika, zapowiadana akcja strajkowa byłaby akcją nielegalną i sprawa trafiła do sądu.
Mimo że do strajku nie doszło, zarząd spółki domaga się od trzech związków zawodowych ponad 1,75 mln zł. Właśnie na tyle LOT wyliczył straty wynikające z "podtrzymywanej i podsycanej medialnie przez związki zawodowe groźby strajku mimo obowiązującego wówczas zabezpieczenia sądu zakazującego przeprowadzenia akcji strajkowej".
W sierpniu Państwowa Inspekcja Pracy nałożyła tysiąc złotych kary na zarząd Polskich Linii Lotniczych LOT w związku ze zwolnieniem z pracy Moniki Żelazik, liderki jednego ze związków zawodowych. Inspekcja uznała, że przewoźnik podejmując decyzję o zwolnieniu kobiety naruszył przepisy.
Autor: mp / Źródło: PAP, tvn24bis.pl