Inflacja w Polsce jest na najwyższym poziomie w XXI wieku. Zdaniem ekonomistów efekty podwyżek stóp procentowych zobaczymy dopiero za kilka kwartałów. - Są inne narzędzia, które mogą pomóc w stłumieniu inflacji. To jest na przykład podniesienie stopy rezerwy obowiązkowej dla banków - powiedział w TVN24 BiS Piotr Kuczyński, analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. - Gdyby to zrobiono, to wtedy by nie obciążano tym kosztem walki z inflacją kredytobiorców - ocenił prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Rada Polityki Pieniężnej (RPP) podniosła w środę stopy procentowe o 75 punktów bazowych. To już dziewiąta podwyżka stóp procentowych z rzędu. Główna, referencyjna stopa procentowa pójdzie w górę do poziomu 6,00 procent. To najwyższy poziom od czerwca 2008 roku.
Piotr Kuczyński, analityk Domu Inwestycyjnego Xelion, był pytany, czy podwyżki stóp procentowych zastopują dynamikę inflacji. - To oczywiście nie zadziała, to więcej niż pewne. (...) Nawet prezes (NBP Adam - red.) Glapiński to mówił, że takie podwyżki stóp działają powiedzmy po trzech, czterech, Glapiński mówił pięciu kwartałach nawet, czyli za rok może to byśmy zobaczyli - wskazał Kuczyński.
Zgodził się z tym prof. Marian Noga, były członek RPP. - Efekty podnoszenia stóp procentowych my zaobserwujemy może gdzieś po sześciu kwartałach, czyli po 1,5 roku. Oczywiście te stopy są podwyższane już dziewiąty raz, czyli te efekty podwyżek stóp procentowych się nakładają na siebie, tak jak fizyk by powiedział, że występuje interferencja tych efektów - mówił ekonomista.
Inflacja w Polsce
Piotr Kuczyński zwrócił uwagę, że "olbrzymia część inflacji pochodzi z zewnątrz". - Cokolwiek by wielu innych nie mówiło, szczególnie z opozycji, to jednak bardzo optymistycznie mówiąc to 50 procent, według mnie 60 procent inflacji pochodzi z zewnątrz. My podwyżkami stóp nie zahamujemy wzrostu cen węgla, wzrostu cen ropy na skutek embarga nałożonego na import produktów rosyjskich, czy na wzrost cen innych surowców i towarów, na przykład towarów rolnych. To nie będzie miało najmniejszego skutku - ocenił.
W jego ocenie te 40 proc., "w które teoretycznie uderza Rada Polityki Pieniężnej, prowadzi do (...) wykrwawiania klasy średniej, nie hamując wcale inflacji". Analityk powoływał się przy tym na słowa byłego premiera i byłego prezesa NBP prof. Marka Belki.
Czytaj także: O ile mogą wzrosnąć raty kredytów? Najnowsze wyliczenia
Prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC Polska, wskazywał na antenie TVN24, że "inflacja ma dobre warunki do rozwoju, kiedy na rynku jest za dużo pieniędzy, jest za duży popyt w stosunku do możliwości gospodarki". - A więc oczywiste jest to, że jedyną metodą walki z inflacją jest zmniejszenie popytu. Bank centralny stara się zmniejszyć popyt, podwyższając stopy po to, żebyśmy nie brali kredytu dodatkowego, czy mniej brali kredytów, co już zresztą widać, że się dzieje, po to, żeby więcej oszczędzać (...), natomiast w tym samym czasie rząd swój popyt bez oporu zwiększa, czyli jedną ręką pieniądze są zabierane z rynku z wielkim płaczem, z wielkim bólem dla wszystkich, którzy wzięli kredyty, a drugą ręką rząd rzuca na rynek nowe pieniądze i jeszcze zapowiada, że prawdopodobnie rzuci ich jeszcze więcej - wyjaśniał ekonomista.
- Działań antyinflacyjnych rząd, jak mi się wydaje, nie podejmuje żadnych - powiedział Orłowski. Zwracał przy tym uwagę, że tzw. tarcza antyinflacyjna nie jest do zwalczania inflacji. - Tarcza jest do tego, żeby ludzi przez pewien czas osłonić, czy zmniejszyć ból związany z inflacją. Ten ból oczywiście wróci w dwójnasób, jak tarcza przestanie działać - zwracał uwagę.
Stopa rezerwy obowiązkowej
Zdaniem Kuczyńskiego "są inne narzędzia" niż podnoszenie stopy referencyjnej NBP. - Nawet dzisiaj, po tej decyzji, profesorowie (Dariusz - red.) Rosati, (Marian - red.) Noga mówili, że są inne narzędzia, które mogą pomóc w stłumieniu inflacji. To jest na przykład podniesienie stopy rezerwy obowiązkowej dla banków - powiedział analityk. - Banki musiałyby więcej odkładać, w związku z tym musiałyby się starać o to i podnosić nam oprocentowanie lokat i depozytów - wyjaśniał Kuczyński.
Obowiązek utrzymywania rezerwy obowiązkowej na rachunkach w NBP ma służyć ograniczaniu nadpłynności banków. To miernik kwoty rezerwy obowiązkowej, jaką banki komercyjne są zobowiązane wpłacić do banku centralnego w celu zabezpieczenia ich wypłacalności. Co ważne, wysokość stopy rezerwy obowiązkowej ustala Rada Polityki Pieniężnej. Obecnie jest ona na poziomie 3,50 proc.
Prof. Noga wyjaśniał, że RPP może podnieść podnieść stopę rezerwy obowiązkowej do maksymalnie 30 proc. Oznacza to - jak tłumaczył - "że na każde 100 zł, które wpływa do dowolnego banku, 70 zł może być przeznaczone na kredyty, a 30 zł idzie na Bankowy Fundusz Gwarancyjny". - A dzisiaj jest to tylko 3,5 na bankowy fundusz, a 96,5 na kredyty. Gdyby to zrobiono (...), to wtedy by nie obciążano tym kosztem walki z inflacją kredytobiorców - ocenił ekonomista.
Źródło: TVN24 Biznes