Bezrobocie w lipcu - według Głównego Urzędu Statystycznego - wyniosło tyle, co w czerwcu, czyli 7,1 proc. Wyhamowanie spadków wskazuje na to, że zbliżamy się do przełomowego momentu w cyklu gospodarczym: osoby, które mają kompetencje pracę już znalazły, a reszta nie przystaje do dzisiejszych wymogów pracodawców. Zatem ci pierwsi mogą pewniej stawiać warunki i żądać podwyżek, bo popyt na pracę wciąż jest wysoki.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podało, że stopa bezrobocia w lipcu wyniosła 7,1 proc., a więc tyle samo co w czerwcu. Wprawdzie sama liczba osób bez pracy zmniejszyła się, ale nieznacznie, bo tylko o 10,2 tys. osób.
Dlaczego?
Łukasz Kozłowski, ekspert ds. ekonomicznych Pracodawców RP wyjaśnia, że w okresie letnim na ogół nie mamy do czynienia ze znacznym spadkiem stopy bezrobocia. Owszem maleje ono, ale bardzo nieznacznie.
- Najczęściej maleje ono zaledwie o 0,1-0,2 pkt proc. miesiąc do miesiąca. Prace sezonowe ruszają już w miesiącach wiosennych, od marca do czerwca i to wtedy bezrobocie zawsze najszybciej maleje. Tak więc nie mieliśmy już mocno sprzyjającego czynnika sezonowego, a jednocześnie coraz dotkliwiej odczuwana jest bariera wyczerpującej się podaży pracy - wyjaśnia Kozłowski.
Marcin Budzewski, ekspert rynku pracy z Instytutu Analiz Rynku Pracy podkreśla, że na wiele prac sezonowych nie można znaleźć chętnych Polaków ze względu na niskie płace.
- Sytuację tylko częściowo ratują Ukraińcy, którzy są skłonni pracować za niższe stawki niż krajowi pracownicy - mówi Marcin Budzewski i dodaje, że wyhamowanie spadku bezrobocia może wynikać również z etapu na jakim obecnie znajduje się nasza gospodarka, która być może nie jest gotowa przyjąć więcej pracowników. - To sygnał, że zbliżamy się do granicy bezrobocia - dodaje.
Fikcyjne bezrobocie
Budzewski dodaje również, że pracodawcy wciąż poszukują pracowników, ale nie są w stanie ich znaleźć. - Pracodawcy mówią, że brakuje rąk do pracy, bo nie są w stanie znaleźć wśród bezrobotnych osób zdolnych do pracy na stanowiskach i za wynagrodzenia, które im oferują. To efekt tego, że Polacy przestają bać się bezrobocia i coraz częściej nie podejmują pracy jeśli nie odpowiada im poziom płac - wyjaśnia. Kozłowski przytacza też dane Eurostatu, które pomijają osoby fikcyjnie bezrobotne. Pokazują one, że już w czerwcu stopa bezrobocia spadła do poziomu 4,8 proc. z korektą o czynniki sezonowe oraz zaledwie 4,5 proc. bez takiej korekty. - Oznacza to, że obecnie mamy w Polsce wyjątkowo mało osób poszukujących pracy. Firmom trudno jest znaleźć kandydatów spełniających ich oczekiwania, gdyż tacy na ogół zatrudnienie już dawno znaleźli. Większość bezrobotnych stanowią obecnie osoby długotrwale pozostające bez pracy, których kompetencje często nie przystają do dzisiejszych wymogów rynku. Dla takich osób powrót do pracy jest szczególnie trudny, a przez to również powolny. To tłumaczy spowalniający spadek bezrobocia - wyjaśnił Kozłowski.
Co dalej?
Elżbieta Rafalska, szefowa MRPiPS komentując najnowsze dane dotyczące bezrobocia mówiła, że spodziewa się spadku bezrobocia w sierpniu. Z taką prognozą zgadza się Łukasz Kozłowski, który uważa, że istnienie szansa na niewielki spadek bezrobocia do września lub nawet października. - Stopa bezrobocia rejestrowanego może spaść poniżej granicy 7 proc.. Najpóźniej w grudniu bezrobocie powinno jednak ponownie zacząć rosnąć, osiągając poziom zbliżony do tego, jaki notujemy obecnie - mówił Kozłowski.
Autor: msz/gry / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock