Wyższe opłaty za parkowanie zachęcą inwestorów prywatnych i samorządy do budowy wielopoziomowych parkingów - powiedział wiceminister inwestycji i rozwoju Witold Słowik. Zaznaczył jednak, że podwyżka taryf jest suwerenną decyzją władz miasta.
Wiceminister inwestycji i rozwoju podkreślił, że nowelizacja ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, podpisana w mijającym tygodniu przez prezydenta Andrzeja Dudę, umożliwia podwyżkę opłaty za pierwszą godzinę parkowania w ścisłych centrach miast do 9,99 zł, ale decyzję w tej kwestii będą podejmować samorządy.
Poza tym - jak zaznaczył - wyższe stawki będą mogły wprowadzać tylko aglomeracje, które mają powyżej 100 tysięcy mieszkańców. - Mówimy więc o 39 miastach - podkreślił.
Obecnie maksymalna wysokość opłat za pierwszą godzinę parkowania wynosi 3 zł. W przyszłym roku będzie uzależniona od wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę. To oznacza - jeśli utrzyma się rządowa propozycja płacy minimalnej na poziomie 2220 zł w 2019 roku - że maksymalna stawka w zwykłej strefie parkowania będzie mogła wzrosnąć do 3,33 zł (0,15 proc. najniższej pensji), a w przypadku strefy śródmiejskiej wyniesie nawet 9,99 zł (0,45 proc. minimalnego wynagrodzenia).
Środki na budowę infrastruktury
Wiceminister zaznaczył, że przed podjęciem decyzji o podwyżce samorządy będą musiały dokonać analizy rotacji samochodów na miejscach parkingowych i wykazać uzasadnienie wprowadzenia śródmiejskiej strefy płatnego parkowania.
Chodzi o to, żeby samorządy miały możliwość jej wprowadzenia między innymi po to, by pozyskać dodatkowe środki na budowę infrastruktury. - Nowe regulacje mają służyć pobudzeniu partnerstwa publiczno-prywatnego w zakresie budowania dużych podziemnych bądź wielokondygnacyjnych parkingów - wskazał Słowik. Dodał, że przy dotychczasowej stawce maksymalnie 3 zł za godzinę "nie ma uzasadnienia ekonomicznego budowy dużych parkingów ani dla sektora prywatnego, ani dla samorządów". Przypomniał też, że stawka 3 zł za godzinę była uchwalana 15 lat temu i dziś nie ma związku z rzeczywistością. Jak mówił, poza argumentem biznesowym, dla ustawodawcy istotny był argument środowiskowy. Podkreślił, że w centrach dużych polskich metropolii w okresie letnim około 50 procent zanieczyszczeń powietrza pochodzi z emisji spalin samochodowych. - Ograniczenie ruchu samochodów na pewno przyczyni się do mniejszego zanieczyszczenia powietrza, co spowoduje poprawę komfortu życia mieszkańców - powiedział.
W jego ocenie w wielu polskich miastach coraz lepiej działa komunikacja publiczna, więc mieszkańcy "mają alternatywę".
Autor: mb//dap / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock