Prawo i Sprawiedliwość wycofało się z nowej opłaty w paliwie. Jednak, jak oceniają ekonomiści, aby sfinansować socjalne wydatki musi szukać pieniędzy w kieszeni obywateli. - Nie ma cudów. Jeśli głosowaliśmy na PiS, to głosowaliśmy za tym, że jednym zostanie dane, a innym zabrane - uważa Piotr Kuczyński z Domu Inwestycyjnego Xelion. Materiał programu "Polska i Świat" w TVN24.
Być może to najwłaściwszy moment, aby przypomnieć sobie starą maksymę brytyjskiej premier Margaret Thatcher. Mawiała ona, że państwo nie ma własnych pieniędzy, a jedynie te, które należą do podatników. Inaczej mówiąc: jeśli państwo jedną ręką coś nam daje, to drugą zabiera. Ta formuła objawiała nam się ostatnio w pomyśle wprowadzenie opłaty paliwowej.
Wydatki socjalne
- Rząd więcej wydał na wydatki socjalne, czyli np. 500 plus, będzie też obniżka wieku emerytalnego, a to kosztowne programy, więc nie można przesunąć pieniędzy z innych obszarów finansów publicznych. Rządu nie stać, aby dotować budowę dróg samorządowych przy obecnym stanie budżetu, więc szuka nowych podatków - mówił w TVN24 Ignacy Morawski, ekonomista z Centrum Wiedzy i Nauki Spotdata. Gdzie szuka? W naszych kieszeniach, ale robi przy tym wszystko, aby nie nazwać tego podatkiem. Z opłaty w paliwie Prawo i Sprawiedliwość na razie się wycofuje. - Nie chcemy, aby obywatele sądzili, że sięgamy do ich kieszeni, bo nic takiego nie planowaliśmy - mówił Ryszard Terlecki, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS. - Co nie oznacza, że wycofujemy się z konieczności pomysłu wsparcia samorządów, szczególnie tam, gdzie to wsparcie jest niezbędne, aby polepszyć jakość i stan dróg - wtórował Joachim Brudziński, wicemarszałek Sejmu z PiS.
Planowane podwyżki
Jednak przed innymi podwyżkami nie uciekniemy. W tym tygodniu Sejm zajmie się projektem ustawy o rynku mocy. Jak wynika z uzasadnienia do tej ustawy średni roczny rachunek za prąd w polskich gospodarstwach domowych może być nawet o 60 zł wyższy. Do tego dochodzi 30-40 zł wzrost opłat za wodę i ścieki. To wszystko w sytuacji, kiedy rząd chwali się doskonałymi wynikami makroekonomicznymi. Bezrobocie jest najniższe od 25 lat. Tempo wzrostu PKB jest przyzwoite, a dochody i inwestycje rosną. Dlaczego więc rząd decyduje się na podwyżki teraz?
- PiS ma bardzo ambitny, trudny i napięty program wzrostu wydatków socjalnych i inwestycyjnych. Przepuszczam, że nie da rady, ale próbuje się bronić, żeby mieć jedno i drugie. Jest na półmetku i musi dać ludziom więcej przed wyborami - wyjaśnia prof. Stefan Krajewski, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego. A żeby dać musi zabrać. - Nie ma cudów. Te pieniądze muszą znaleźć się w naszych kieszeniach. Jeżeli głosowaliśmy na PiS, to głosowaliśmy za 500 plus, czyli za tym, że jednym zostanie dane, a innym zabrane - uważa Piotr Kuczyński z Domu Inwestycyjnego Xelion.
Autor: red./ms / Źródło: Polska i Świat TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock