- Gdybym był na miejscu prezesa Belki, to podałbym się do dymisji już wtedy, kiedy pierwszy raz pojawiły się nagrania - powiedział w TVN24 Biznes i Świat Ryszard Petru, twórca stowarzyszenia NowoczesnaPL. Jego zdaniem, gdyby do podobnej sytuacji z podsłuchaną rozmową doszło w Wielkiej Brytanii, szef tamtejszego banku centralnego zrezygnowałby ze stanowiska.
- Lepiej byłoby, żeby Marek Belka zrezygnował zaraz po wybuchu tej afery. To, co się wydarzyło, zakwestionowało wiarygodność NBP. A szef banku centralnego nie powinien ustalać z rządem, kto ma być ministrem. Gdyby to zdarzyło się w Wielkiej Brytanii, to jestem przekonany, że szef banku centralnego podałby się do dymisji. Teraz prezes Belka też ma taką możliwość. Ale dziś wprowadziłoby to zamieszanie - podkreślił Petru. I dodał: - Dziś też może to zrobić, ale dobrze byłoby przegadać tę sprawę z prezydentem i prezydentem elektem.
Szanse niewykorzystane?
Petru odniósł się też do sytuacji młodych w Polsce, na rynku pracy i tego, że swoje oburzenie wyrażają podczas wyborów. - Dużo nam się udało. Ale z punktu widzenia kogoś, kto wchodzi na rynek pracy lub ma niskie wynagrodzenie, to te ostatnie 25 lat to jest kombatanctwo. Odrzucam retorykę, że to jest ruina. Ale czym innym jest myślenie o przyszłości. Zobaczmy, gdzie są aspiracje Polaków i co trzeba zrobić, żeby im sprostać - ocenił Petru. Szef NowoczesnejPL skomentował też propozycję Andrzeja Dudy dotyczącą przewalutowania kredytów frankowych po kursie z dnia ich zaciągania. - To, co obiecał prezydent Duda w swojej kampanii, jest skrajnie nieodpowiedzialne. Straty banków byłyby tak duże, że część trzeba byłoby ratować z budżetu. Zakładam, że to była retoryka kampanii wyborczej - powiedział. A co można zrobić z tymi kredytami? - W moim przekonaniu rząd jakiś czas temu powinien siąść z bankami i powiedzieć: wam też to się z tym frankiem nie opłaca, jest ryzyko. Można powiedzieć - wybierzmy poziom kursu przewalutowania na poziomie 3,50, 3,60 i rozłóżmy straty banków na raty. Istnieje możliwość wypracowania stanowiska trudnego dla wszystkich - ocenił Ryszard Petru. Jego zdaniem "zbyt duża strata dla banków oznacza, że trzeba je będzie ratować z pieniędzy podatników".
Polityczne spojrzenie
Ryszard Petru skomentował też ostatnie zmiany w rządzie. Jego zdaniem to "panika i ratowanie sytuacji". - W chwili, gdy nie ma wyjścia, robi się takie rzeczy. Nowi ministrowie niczego nie zmienią na cztery miesiące przed wyborami - ocenił Petru. Jego zdaniem "problemem jest to, że ci ministrowie mieli takie rozmowy, a one wynikały z pewnego sposobu myślenia w rządzie". - Że można załatwiać swoje sprawy, że to taki folwark. Nie było wcześniejszej reakcji Donalda Tuska. Wówczas powinien podjąć twarde decyzje - powiedział Petru. I odniósł się do ostatnich zmian na scenie politycznej: - Koalicja PiS i Kukiza jest dla mnie olbrzymim znakiem zapytania. Skomentował także upublicznienie akt ze śledztwa dotyczącego tzw. "afery taśmowej". Według niego naprawy wymaga wymiar sprawiedliwości. - Nie czuję się komfortowo w takim państwie. Mamy ryzyko, że składając zeznania w jakiejś sprawie, wszystko zostanie opublikowane. To jest kpina. Jestem przerażony, bo to świadczy, że to państwo nie działa, a prokuratura jest jak durszlak. Prokurator Seremet powinien podać się dymisji - zaznaczył.
Autor: mn / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat