Te dane nie mogą być wykorzystane w żadnym innym celu niż statystycznym - powiedział w programie "Tak jest" w TVN24 prezes Głównego Urzędu Statystycznego dr Dominik Rozkrut, odnosząc się do Narodowego Spisu Powszechnego. Z kolei dr Leszek Mellibruda stwierdził, że "jest znaczny odsetek społeczeństwa, który ma generalną nieufność do wszystkiego, co wiąże się z władzą" i przez to może mieć obiekcje dotyczące podania swoich danych.
1 kwietnia rozpoczął się Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2021. Badanie potrwa sześć miesięcy i jest obowiązkowe. To główne źródło obiektywnej wiedzy o liczbie osób zamieszkujących Polskę, ich pracy, miejscu zamieszkania, wykształceniu czy warunkach życia.
Prezes GUS pytany był w poniedziałek na antenie TVN24, czy podawane przez nas dane są bezpieczne. - GUS od stu lat prowadzi badania statystyczne. Nie było nigdy przypadku, żeby te dane wypłynęły, tak że myślę, że mamy dobrą historię, jeżeli chodzi o dochowanie tajemnicy statystycznej, która jest podstawą funkcjonowania statystyki publicznej. Te dane nie mogą być wykorzystane w żadnym innym celu niż statystycznym - zapewnił dr Rozkrut.
Podkreślił, że "po spisie my zanonimizujemy te dane, one są przechowywane tylko w celach agregacji statystycznej". - Nie ma możliwości powrotu, żeby sprawdzić, od kogo pochodzą - podkreślił.
Nieufność społeczeństwa
Z kolei psycholog doktor Leszek Mellibruda stwierdził, że "jest znaczny odsetek społeczeństwa, który ma generalną nieufność do wszystkiego, co wiąże się z władzą (..)".
- Przygotowanie tego spisu jest akurat na najwyższym poziomie. Gratuluję strony internetowej, jest świetna. Mamy dość szczegółowe odpowiedzi, jak wygląda ochrona danych osobowych. Dla racjonalnie, a nie emocjonalnie myślących to powinno wystarczyć. Jednak połowa naszego narodu raczej myśli emocjonalnie, więc nie można się dziwić, że pewnie będzie inny problem (..), że ludzie będą zwlekać, na ostatnią chwilę, jak z podatkami - ocenił.
Rozkrut podkreślił, że GUS starał się "przygotować ten spis możliwie jak najnowocześniej". - Wiemy jednak o sytuacjach, w których ktoś może nie być w stanie spisać się przez internet ze względu na brak odpowiedniego sprzętu, umiejętności, obawy różnego rodzaju. Takim osobom oferujemy wywiad telefoniczny, można zadzwonić na infolinię spisową i tam poprosić o spisanie. Taki człowiek zostanie przełączony do rachmistrza spisowego i taki wywiad zostanie przeprowadzony telefonicznie. 4 maja rusza nasza akcja rachmistrzów spisowych, oni będą telefonować do osób, które jeszcze się nie spisały - wyjaśnił.
Prezes GUS wytłumaczył także, jak sprawdzić, czy na pewno dzwoni do nas rachmistrz spisowy. - Jeżeli będą wątpliwości, na naszej stronie już od 4 maja będzie specjalna aplikacja, w której tożsamość rachmistrza będzie można sprawdzić, można oddzwonić na naszą infolinię i zapytać lub poprosić, aby taki wywiad był przeprowadzony po obdzwonieniu się samemu - mówił.
Rozkrut stwierdził też, że podczas tegorocznego spisu zbierana jest minimalna ilość danych. - Ograniczyliśmy na przykład maksymalnie, w porównaniu z poprzednim spisem, liczbę zadawanych pytań. To przeciętnie cztery do pięciu minut na jedną osobę. Jeżeli jest tych osób w gospodarstwie domowym kilka, to jest to kilkanaście minut - szacował.
Co w przypadku podania nieprawdy?
Prezes GUS ocenił, że "pytania w gruncie rzeczy nie zachęcają do podawania nieprawdy". - One naprawdę dotyczą kwestii podstawowych, prostych. Takich, co do których nie musimy mieć obaw, że komukolwiek je podamy; to jest poziom wykształcenia, aktywność ekonomiczna, kwestie związane z migracjami. To są takie proste charakterystyki, które wydaje się, że nie budzą kontrowersji w momencie, gdy podajemy te informacje - powiedział.
- Natomiast oczywiście jesteśmy statystykami, jesteśmy w stanie różnymi metodami się posługiwać, walidować te odpowiedzi, krzyżując je z informacjami podawanymi w rejestrach administracyjnych, nie ukrywamy, że z nich też korzystamy. Tutaj nie ma jakiejś zachęty, aby podawać nieprawdę. To jest w naszym interesie, aby przeprowadzić ten spis z sukcesem, bo on służy później jako podstawa wszystkich systemów informacyjnych w kraju - dodał.
Dr Rozkrut był pytany także o kontrowersje dotyczące możliwości podania w spisie płci innej niż męska i żeńska (do wyboru jest "kobieta" lub "mężczyzna"), a także wątpliwości w sprawie dostępności spisu dla osób niedosłyszących lub niedowidzących.
- My przygotowując spis, chcieliśmy ograniczyć jego zakres, żeby zmaksymalizować jego skuteczność. My nie zbieramy w ogóle danych o płci, możemy ją wyciągnąć z PESEL. Tylko do tego się ograniczamy. Spis powszechny nie jest badaniem wszystkiego (..), my po to robimy spis, żeby dysponować odpowiednim aparatem, który jest podstawą później dowolnych badań. W tych okresach międzyspisowych takie badania na szczegółowe tematy można prowadzić - mówił.
- Jeżeli chodzi o osoby niedosłyszące lub niedowidzące, tutaj mamy cały plan na miesiące prowadzenia spisu, kontaktu ze stowarzyszeniami, związkami tych osób, poprzez te związki docierania do nich, taką współpracę realizujemy ze Związkiem Głuchoniemych, lada moment będzie ze Związek Niewidomych - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock