Do Narodowego Banku Polskiego trafiają kolejne osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością. - To smutne, że takie rzeczy się dzieją. Także z uwagi na osoby tam pracujące - komentowała we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Joanna Makowiecka-Gatza, przewodnicząca Rady Pracodawców RP. Ekonomista Ignacy Morawski mówił, że nie wyobraża sobie "sytuacji, w której ktoś z nadania politycznego nadzoruje krytyczne departamenty".
Do zarządu Narodowego Banku Polskiego na początku grudnia 2023 roku trafił Artur Soboń, były wiceminister finansów w rządzie PiS. W podobnym okresie pracę w departamencie komunikacji NBP rozpoczął inny polityk związany z PiS Błażej Poboży, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Jego kariera w banku centralnym była jednak krótka, bo w styczniu został powołany na stanowisko doradcy prezydenta Andrzeja Dudy.
Ponadto w departamencie komunikacji NBP jest zatrudniona Anna Plakwicz, która w przeszłości pracowała w biurze prasowym PiS, była także dyrektorem w kancelarii premiera, a ostatnio pracowała w PKO BP i PZU.
Czytaj także: Ludzie PiS w zarządzie Narodowego Banku Polskiego
"Gazeta Wyborcza" w ostatnich dniach pisała, że "Narodowy Bank Polski zaczyna przypominać instytucję samopomocową dla osób, które po przegranych przez Zjednoczoną Prawicę wyborach straciły zajęcia". Dziennik informował - powołując się na wypowiedź osoby pracującej w NBP - że w ostatnim czasie w banku centralnym zwolniło się "nawet 200 etatów". Według "GW" ich miejsca zajmują teraz osoby związane z PiS. Jak podano, pracę w NBP rozpoczęli m.in. była szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska, była rzeczniczka ministerstwa edukacji Adrianna Całus-Polak oraz były poseł PiS i do niedawna przewodniczący rady nadzorczej Orlenu Wojciech Jasiński.
Osoby związane z PiS w Narodowym Banku Polskim
Joanna Makowiecka-Gatza, przewodnicząca Rady Pracodawców RP, podkreślała, że NBP z pewnością nie służy do prowadzenia takiej działalności. - To jest bardzo poważna instytucja, konstytucyjna. Instytucja zaufania publicznego o niezwykłym znaczeniu w Polsce i w zakresie postrzegania wizerunku Polski - zwracała uwagę we "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
- To są smutne informacje, że takie rzeczy się dzieją, też z uwagi na osoby tam pracujące. To jest bardzo wielu ekspertów, (...), to są bardzo wysokiej klasy profesjonaliści i myślę sobie, że dla tych osób, które związały swoją karierę zawodową z tak ważną instytucją państwa, jest to pewnie dość nieprzychylne, dlatego że rzuca cień na miejsce ich pracy i w tym sensie wizerunek cierpi - oceniła Makowiecka-Gatza.
Podkreśliła przy tym, że "nie są to dobre wiadomości". - Mam nadzieję, że będzie koniec z takimi praktykami, żeby ta instytucja, która jest niezwykle poważna i o istotnym znaczeniu, po prostu mogła być organizacją dla profesjonalistów - mówiła przewodnicząca Rady Pracodawców RP.
"Na pewno istnieje pole do wpływania na wynik tych analiz"
- Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś z nadania politycznego nadzoruje jakieś krytyczne departamenty. Natomiast czy dojdzie do sytuacji, w której ileś osób z nadania politycznego znajdzie pracę gdzieś na niższych stanowiskach albo funkcjach o niskim znaczeniu operacyjnym, tego nie wiem, nie powinno tak być i mam głęboką nadzieję, że tak nie będzie - wtórował Ignacy Morawski, ekonomista związany z "Pulsem Biznesu".
Zwracał uwagę, że "oczywiście osoby, które kierują departamentami związanymi z wysoką wiedzą merytoryczną, powinny tę wiedzę mieć".
- Obserwuję działalność analityczną NBP. Wydaję mi się, że jest mało prawdopodobne, żeby analizy w banku centralnym nadzorował ktoś, kto ich zupełnie nie zna i nie rozumie. Na pewno istnieje jakieś pole do wpływania na wynik tych analiz przez osoby zarządzające, ponieważ analizy ekonomiczne zawsze muszą być oparte na jakichś założeniach, to nie jest tylko z automatu działający model. To, jakie założenia przyjmiemy, jest też związane z tym, jakie instrukcje przychodzą z góry - tłumaczył Morawski.
Ekonomista przyznawał, że nie widział "do tej pory żadnych sygnałów, żeby działalność analityczna NBP, czy jakość tej działalności, była radykalnie obniżona przez wpływ polityki". - Możliwe, że taki wpływ dało się widzieć w niektórych aspektach, ale mi się wydaje, że analizy NBP wciąż się cieszą zaufaniem na rynku - podkreślił Ignacy Morawski.
"W tym zakresie mam nadzieję, że wracamy do jakiejś normalności"
Goście TVN24 byli także pytani o zaufanie do NBP w kontekście działań prezesa banku centralnego Adama Glapińskiego. - Przez kwartały ekonomiści i uczestnicy życia gospodarczego w Polsce komentowali, że do tej pory sposób jego komunikowania z rynkiem był frywolny. To też nie buduje wizerunku tej instytucji - oceniła Joanna Makowiecka-Gatza.
- Rada Polityki Pieniężnej podejmując decyzje o stopach procentowych działała de facto w poprzek analizom i tego, co się działo na rynku, bo rosnąca inflacja, wręcz galopująca w zeszłym i 2022 roku, była podstawą do tego, żeby na przykład stopy procentowe wcześniej podnosić i być może teraz bylibyśmy w innej sytuacji - dodała, choć jak zaznaczyła "łatwo oczywiście mówić po wydarzeniach".
Lutowe posiedzenie było czwartym z rzędu, kiedy Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła stóp procentowych. Decyzja ta była zgodna z rynkowymi oczekiwaniami. Główna, referencyjna stopa procentowa NBP od 5 października 2023 roku wynosi 5,75 proc.
- W tym zakresie mam nadzieję, że wracamy do jakiejś normalności, niezależnie od przepływów kadrowych, czy osób, które nie mają doświadczenia - komentowała przewodnicząca Rady Pracodawców RP.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock