Spodziewam się dobrych decyzji, co do kolejnych lat pracy kopalni Turów - stwierdził wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń. Dodał przy tym, że zamknięcie kopalni oraz elektrowni oznaczałoby koszt około 13,5 miliarda złotych.
Wiceszef MAP podkreślił na konferencji, że kompleks w Turowie jest jednym z kluczowych z punktu widzenia krajowego sytemu elektro-energetycznego. Zwrócił uwagę, że elektrownia zaopatruje obecnie w energię 2,3 mln odbiorców, a po oddaniu kolejnego bloku będzie to dodatkowe 1 mln odbiorców.
"Jedno z najważniejszych miejsc produkcji energii"
- Dla nas kluczową kwestią jest to, by kompleks w Turowie mógł nadal pracować jako jedno z tych najważniejszych miejsc produkcji energii w Polsce - zaznaczył.
Według Sobonia w sporze o rozbudowę kopalni, argumenty prawne i merytoryczne są po polskiej, a nie po czeskiej. Dodał, że "spodziewa się dobrych decyzji co do kolejnych lat pracy kopalni".
Według wiceszefa MAP, gdyby zdecydować o natychmiastowym zamknięciu kopalni oraz elektrowni, to szacowane straty wyniosłyby ok. 13,5 mld zł.
Z kolei wiceminister edukacji i nauki Marzena Machałek wskazała, że powiat zgorzelecki i ziemia bogatyńska są także w centrum zainteresowania rządu. Minister przypomniała, że w ostatnim czasie Bogatynia otrzymała prawie 5 mln zł wsparcia z Funduszu Inwestycji Lokalnych.
- Dziś mogę powiedzieć, że jesteśmy spokojniejsi, czekamy na decyzje, które będą mówiły, jaka jest przyszłość, jeśli chodzi o koncesję dotyczącą kopalni. Ja jestem spokojna, ale poczekajmy na ostateczną decyzję - mówiła.
Dodała, że rząd robi wszystko, żeby w tej sprawie odpowiednio negocjować i przedstawiać argumenty. - Ja czuję się szczególnie zobowiązana wobec ziemi zgorzeleckiej i będę walczyć o jej przyszłość oraz o to, by się tu nic takiego nie stało, co zagroziłoby funkcjonowaniu gospodarczemu i społecznemu- – powiedziała Machałek, która jest także posłanką na Sejm z okręgu jeleniogórsko – legnickiego.
Skarga Czech i reakcja Polski
Na początku marca Czechy wniosły do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę przeciwko Polsce dotyczącą rozbudowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów. Praga domaga się wstrzymania wydobycia w Turowie do czasu decyzji TSUE. Skarga ma związek z negatywnymi skutkami funkcjonowania kopalni Turów - m.in. w postaci znacznego obniżenia poziomu wód gruntowych na terenie Republiki Czeskiej.
We wtorek 6 kwietnia złożono w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej polską odpowiedź w sprawie wniosku o natychmiastowe zamknięcie kopalni węgla brunatnego w Turowie. PGE uważa żądania rządu Czech "za groźny precedens niosący ze sobą poważne ryzyko 'dzikiej' transformacji energetycznej, będącej przeciwieństwem sprawiedliwej transformacji promowanej przez Komisję Europejską".
Minister środowiska Czech Richard Brabec w komunikacie opublikowanym w lutym stwierdził, że skarga jest niezbędna dla ochrony czeskich obywateli, ponieważ Polska nie spełniła postulatów Pragi związanych z ochroną środowiska. Minister zapowiedział też, że rozmowy z Polską będą kontynuowane, ale Czechy traktują obecne wydobycie w Turowie jako nielegalne. Vladislav Smrž, wiceminister środowiska, który reprezentuje resort w negocjacjach, nie wykluczył porozumienia pozasądowego między Polską a Czechami.
Odnosząc się do opublikowanej w lutym przez czeski MSZ informacji o decyzji rządu zapowiadającej złożenie pozwu, rzecznik ministerstwa klimatu Aleksander Brzózka powiedział, że resort jest tym zaskoczony. Jak podkreślił, podczas niedawnej wizyty w Warszawie delegacji z czeskim ministrem spraw zagranicznych doszło do rozmów z przedstawicielem ministerstwa środowiska Czech. - Z ich przebiegu można było wnioskować, że jest szansa na polubowne zakończenie sporu – podkreślił.
Kopalnia i elektrownia Turów należą do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, będącego częścią PGE Polskiej Grupy Energetycznej. W 2020 r. polski minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka przedłużył koncesję na wydobywanie w Turowie węgla brunatnego na kolejne sześć lat, do 2026 r.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock