Pracownicze Plany Kapitałowe nie rozwiązują problemu niskich emerytur - ocenił w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 profesor Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów. - Rząd popełnił fatalny błąd obniżając wiek emerytalny i ta reforma w niczym nie niweluje negatywnych skutków tamtej decyzji - przekonywał.
W program mają być zaangażowani państwo, pracodawcy i pracownicy. Państwo miałoby płacić składkę powitalną 250 zł i dopłatę roczną 240 zł. Pracodawca płaciłby składkę podstawową 1,5 procent i dobrowolną do 2,5 procent, a pracownik składkę podstawową 2 procent i dobrowolną do 2 procent. Łączna minimalna składka wynosiłaby więc 3,5 procent, a maksymalna 8 procent.
Duży udział w programie
Pracownicze Plany Kapitałowe mają w założeniu rządowym być dobrowolnym systemem gromadzenia oszczędności, do którego będziemy jednak zapisani automatycznie - do systemu przystąpią wszyscy pracownicy, którzy nie ukończyli 55. roku życia.
- Każdy, jeśli zechce, będzie mógł wystąpić (z PPK - red.). Jeżeli byłoby odwrotnie (decyzja o uczestnictwie w PPK wymagałaby specjalnej deklaracji - red.), to mielibyśmy minimalną frekwencję. Tutaj będzie ona bardzo duża - ocenił profesor Kołodko.
- To jest skłanianie nas do oszczędzania i to jest słuszne, my za mało oszczędzamy - dodał.
Zgodnie z szacunkami Ministerstwa Finansów nowy system oszczędzania na emeryturę jest skierowany do ponad 11 milionów pracowników (praca na etacie, umowy zlecenia), w tym do około 9 milionów osób zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw oraz ponad 2 milionów osób pracujących w jednostkach sektora finansów publicznych.
Docelowo do programu, według szacunków rządowych, ma przystąpić 8,5 mln osób (75-proc. wskaźnik partycypacji).
Problem niskich emerytur
Jak podkreślił jednak profesor Kołodko, program nie jest odpowiedzią na perspektywę niskich emerytur.
- Akurat tego problemu ten program nie rozwiązuje, dlatego że składki, które mają wpłacać pracownicy i firmy ich zatrudniające, są w proporcji do obecnie uzyskiwanych dochodów - tłumaczył były minister finansów.
- Jeżeli zatem ktoś teraz ma bardzo niskie dochody, na przykład 2-3 tysiące netto lub brutto miesięcznie, to (nadal - red.) będą to małe pieniądze - podkreślił.
Przypomnijmy, że zgodnie z rządowym projektem osoby, których wynagrodzenie nie będzie przekraczało 120 proc. wynagrodzenia minimalnego, otrzymają możliwość obniżenia składki z 2 proc. do 0,5 proc.pensji.
Kolejny wydatek dla budżetu
Zdaniem byłego wicepremiera "program ma także pewne wady z punktu widzenia makroekonomicznego". - Generuje kolejny wydatek z budżetu państwa. Rząd mówi, że ma na to środki. Poprzednicy też mówili, że mają na OFE, a później się okazało, że nie mieli - zaznaczył.
Profesor Kołodko zastanawiał się, "skąd budżet będzie brał rokrocznie kolejne 3,5 do 4 miliardów złotych". Na tyle są szacowane koszty PPK po stronie państwa (m.in. opłata powitalna, roczna).
- To planowanie finansowe jedzie na pstrym koniu. Może być taka sytuacja, kiedy będzie trudno wytrzymać te obciążenia. Miliard do miliarda i można sobie uzbierać niezły deficyt. Z tego rząd powinien sobie zdawać sprawę - podkreślił.
Zdaniem byłego ministra finansów nowy program mogą krytykować przedsiębiorcy. - Bo zwiększa im to koszty pracy. Już i tak narzekają, że składki na ZUS, które muszą wnosić z tytułu zatrudniania pracowników, są dla nich dotkliwym obciążeniem - zwracał uwagę gość programu "Fakty po Faktach" w TVN24.
"Rynki zacierają rączki"
Z kolei - jak ocenił były wicepremier - "programu i rządowego projektu nie zaatakuje »totalna opozycja«, a na pewno nie w sposób totalny, najwyżej punktowo". - Dlatego że to jest najbardziej korzystne z punktu widzenia rynków kapitałowych i sektora finansowego (...), a oni już rączki zacierają. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak poprzedni Platformy Obywatelskiej, prowadzi politykę, która sprzyja interesom dwóch lobby - finansowemu i militarno-przemysłowemu - stwierdził.
Zgodnie z rządowym projektem instytucjami obsługującym PPK miałyby być towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI), zakłady ubezpieczeń i towarzystwa emerytalne. Według szacunków Polskiego Funduszu Rozwoju wdrożenie Pracowniczych Planów Kapitałowych będzie oznaczało, że na rynek kapitałowy wpłynie 12 mld zł rocznie.
- Te pieniądze będą trafiały na rynek i będą możliwości ich inwestowania albo spekulowania. Dlatego bardzo ważna jest kontrola, żeby ukrócić możliwości spekulowania - tłumaczył były minister finansów.
- Żeby było bardzo dobrze uregulowane to, w jakiego rodzaju aktywa, jakiego typu papiery wartościowe krajowe i zagraniczne można te środki inwestować. Bo to, że ty śpisz, a tobie rośnie, to są bajki. Na rynkach finansowych zdarzają się wpadki, kryzysy, krachy i tak jak obiecywano kilkanaście lat temu, że czeka nas emerytura pod palmami, to teraz okazuje się, że niektórzy, na szczęście niewielu, muszą ją spędzać pod mostem - podkreślił profesor Grzegorz Kołodko.
PPK na raty
Rządowy projekt w sprawie Pracowniczych Planów Kapitałowych zakłada, że największe firmy, zatrudniające powyżej 250 osób, zaczną zatem stosować przepisy ustawy od 1 lipca 2019 r. Podmioty zatrudniające co najmniej 50 osób - od 1 stycznia 2020 r., a firmy zatrudniające co najmniej 20 osób - od 1 lipca 2020 r. Pozostałe podmioty będą musiały stosować ustawę od 1 stycznia 2021 r. Ten ostatni termin obowiązuje też podmioty należące do sektora finansów publicznych.
Co do zasady ze zgromadzonych środków można skorzystać po osiągnięciu 60. roku życia. Jeśli uczestnik PPK po spełnieniu tego warunku zdecyduje o wypłacie zgromadzonych środków, to 25 proc. zostanie mu wypłaconych jednorazowo, a pozostałe 75 proc. zostanie wypłaconych w co najmniej 120 miesięcznych ratach (10 lat).
Autor: mb//dap / Źródło: tvn24