Wynik wyborów prezydenckich nie przyniósł trzęsienia ziemi na rynku, ale eksperci nie mają złudzeń. Przed Polską czas politycznej gry nerwów, w której stawką jest zaufanie inwestorów. Czy gospodarka wytrzyma napięcie między Pałacem Prezydenckim a rządem?
Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła w poniedziałek rano oficjalne wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich. Zwycięzcą został Karol Nawrocki, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, który uzyskał 50,89 proc. głosów. Rafała Trzaskowskiego, kandydata Koalicji Obywatelskiej, poparło 49,11 proc. wyborców. Frekwencja wyniosła 71,63 proc.
Bez paniki, ale z niepewnością
Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich budzi pytania o przyszłość polskiej gospodarki. Choć potężnego tąpnięcia na rynkach nie było, eksperci ostrzegają przed możliwymi napięciami między Pałacem Prezydenckim a rządem, które mogą wpłynąć na inwestycje, kurs złotego i tempo reform.
Spadki indeksu WIG20 na początku poniedziałkowej sesji sięgały niemal 3 proc. Na zamknięciu większość strat została odrobiona - indeks zniżkował o 0,6 proc. Pomimo niepewności w pierwszych godzinach handlu złoty po południu zaczął nawet przejściowo lekko zyskiwać na wartości.
Piotr Kuczyński, analityk finansowy, w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że rynki finansowe wyraźnie preferowały innego kandydata. - Gdyby Rafał Trzaskowski został prezydentem, najprawdopodobniej obserwowalibyśmy wyraźne umocnienie złotego oraz silne wzrosty na giełdzie - mówi.
Jednocześnie zaznacza, że wybór Karola Nawrockiego nie oznacza żadnej katastrofy. - Reakcja na rynku walutowym była umiarkowana, wręcz symboliczna - ocenia. Wskazuje, że spadki na warszawskiej giełdzie były częściowo efektem globalnych napięć handlowych, a nie tylko wynikiem wyborów. - W przypadku Giełdy Papierów Wartościowych wpływ wyniku wyborów zbiegł się z niekorzystnym sentymentem globalnym, związanym między innymi z zapowiedziami Donalda Trumpa dotyczącymi podniesienia ceł na stal i aluminium z 25 do 50 procent - tłumaczy.
Także Michał Stajniak, wicedyrektor działu analiz XTB, w rozmowie z tvn24.pl ocenia, że wybór Karola Nawrockiego na prezydenta spotkał się z umiarkowanie negatywną reakcją rynku. - Rafał Trzaskowski był uważany za prorynkowego kandydata, a ostateczna wygrana Nawrockiego jest postrzegana przez inwestorów jako zwiększone ryzyko polityczne - mówi.
Podobnie jak Kuczyński, ekspert podkreśla, że złoty będzie reagował nie tylko na krajowe wydarzenia polityczne. - W krótkim i dłuższym terminie złoty będzie również reagował na globalną sytuację oraz perspektywy stóp procentowych w Polsce - zaznacza. - Nie można wykluczyć powrotu EUR/PLN powyżej poziomu 4,30, ale powrót powyżej 4,40 wymagałby jawnego konfliktu między Polską a UE, co przynajmniej w tym momencie nie powinno mieć miejsca - podsumowuje.
Polityczny chaos, gospodarcze konsekwencje
Anna Gołębicka z Centrum im. Adama Smitha w rozmowie z tvn24.pl wskazuje, że wynik głosowania zwiastuje okres politycznego impasu. - Czeka nas zabawa w kotka i myszkę. Cokolwiek zrobi koalicja, będzie blokowane przez nowego prezydenta. W legislacji możemy spodziewać się pełnej obstrukcji - ocenia.
A na agendzie znajduje się obecnie kilka projektów istotnych z punktu widzenia gospodarki, w tym powrót ustawy przewidującej obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Była to jedna z kluczowych obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050. Ustawa została niedawno zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę. Pod znakiem zapytania stoi również przeprowadzenie reform w sądownictwie. Postępy w tym obszarze są uważnie obserwowane przez Komisję Europejską.
Zdaniem wicedyrektora działu analiz XTB Michała Stajniaka największym zagrożeniem dla rynków byłoby załamanie polityczne. -Obecnie najgorszym scenariuszem dla polskiego złotego oraz polskich akcji jest wotum nieufności dla rządu oraz przedterminowe wybory - ostrzega. - Taka sytuacja nie tylko doprowadzi do zamieszania politycznego, ale również może doprowadzić do przejęcia władzy przez prawicę, co może być odebrane negatywnie przez rynek - dodaje.
- Kolejny negatywny scenariusz to eskalacja konfliktu z UE, która chciałaby zobaczyć postępy z pracami nad reformami sądownictwa w Polsce. Jeśli nie udałoby się zreformować sądownictwa w Polsce, mogłoby to wstrzymać dalsze wypłaty środków dla Polski z KPO, co ostatecznie mogłoby doprowadzić do kilkuprocentowego osłabienia złotego w perspektywie najbliższych miesięcy - mówi.
Brak środków z KPO może mieć też poważne konsekwencje gospodarcze. - Może zahamować wzrost gospodarczy w Polsce poprzez mniejszą ilość inwestycji publicznych, co może również wstrzymywać sektor prywatny przed inwestycjami - mówi Stajniak.
Z kolei zdaniem Piotra Kuczyńskiego napięcia polityczne mogą się nasilić dopiero w drugiej połowie roku. - Spodziewam się, że do sierpnia nie wydarzy się nic politycznie przełomowego. Prezydentem wciąż będzie Andrzej Duda, a koalicja rządowa pozostanie bez zmian. To, co wydarzy się po sierpniu, dopiero się okaże - zaznacza.
- Dopiero w sierpniu Karol Nawrocki oficjalnie obejmie urząd prezydenta. Wtedy przekonamy się, czy będzie dążył do konfrontacji z rządem - próbując go osłabić, zmienić układ koalicyjny, doprowadzić do wcześniejszych wyborów - czy też zdecyduje się na inną strategię. Osobiście zakładam, że będzie ostro, ale to tylko moje przypuszczenie - dodaje.
Kuczyński przestrzega, że rynki będą reagować tylko na realne zagrożenia gospodarcze. - Jeśli działania prezydenta zaczną realnie zagrażać gospodarce - podkreślam: gospodarce, a nie kwestiom światopoglądowym czy sądownictwu - wtedy możemy spodziewać się negatywnej reakcji rynków. Ale tylko wtedy - mówi.
Obietnice Nawrockiego
Karol Nawrocki w kampanii wyborczej złożył szereg hojnych obietnic fiskalnych. Zapowiedział m.in. wprowadzenie zerowego PIT dla rodzin oraz obniżenie stawki podatku VAT. Jak wynika z analizy firmy Colliers, realizacja tych deklaracji może kosztować budżet państwa ponad 50 mld zł rocznie - przy planowanym deficycie na poziomie 289 mld zł w 2025 roku.
"Największym obciążeniem dla budżetu byłyby ulgi podatkowe, zwłaszcza wprowadzenie zerowego PIT dla rodzin z dwójką dzieci (w kampanii pojawiał się limit do 140 tys. zł dochodów, jak również jego brak), co generowałoby dodatkowy koszt dla finansów publicznych w wysokości ok. 29 mld zł" - wskazali autorzy raportu.
Piotr Kuczyński z dystansem odnosi się do wcześniejszych deklaracji Karola Nawrockiego. - Obietnice wyborcze trudno komentować, biorąc pod uwagę ograniczone uprawnienia prezydenta - ocenia. Zwraca uwagę na jedno z kluczowych zobowiązań - obniżenie cen energii elektrycznej o 33 proc. w ciągu pierwszych stu dni od objęcia urzędu.
- Przekonywanie, że możliwe jest obniżenie cen energii o 30 procent, to kompletne nieporozumienie - ocenia. Zwraca uwagę, że prezydent nie ma ku temu odpowiednich prerogatyw. - Nie uda się to zwłaszcza przy deklarowanym przywiązaniu do węgla - najdroższego surowca energetycznego na świecie. To po prostu absurd. Jak ludzie rynku mają traktować takie zapowiedzi poważnie? - pyta.
Ekspert wskazuje też na brak spójności w deklaracjach finansowych. - Z jednej strony mówimy o zmniejszeniu wpływów do budżetu, z drugiej - o zwiększeniu wydatków na CPK, elektrownię atomową i zbrojenia. To się po prostu nie spina - komentuje.
Zdaniem Anny Gołębickiej "będą próby przekonania, że do realizacji obietnic konieczne jest zwycięstwo w kolejnych wyborach". Zauważa, że w praktyce oznacza to rozpoczęcie kampanii parlamentarnej.
Ekspertka krytycznie ocenia brak spójnej strategii gospodarczej w kampanii prezydenckiej. - Obietnice te nie wynikają z przemyślanej strategii gospodarczej, lecz są doraźnym sposobem na zdobycie głosów - mówi.
Choć prezydent ma ograniczone kompetencje w zakresie polityki gospodarczej, Gołębicka przypomina, że może wywierać presję na rząd. - W kampanii wyborczej często słyszeliśmy słowo "wyszarpać". Zawsze można napuścić suwerena, by krzyczał: "dajcie nam, dajcie nam" - komentuje.
W jej ocenie działania prezydenta elekta mogą być podporządkowane logice politycznej, a nie gospodarczemu rozsądkowi. - Obawiam się, że działania Nawrockiego nie będą miały nic wspólnego z racjonalizmem gospodarczym, a jedynie z budowaniem pozycji na potrzeby kolejnych wyborów - mówi.
Polityczna przyjaźń, gospodarcza taryfa ulgowa?
W trakcie kampanii prezydenckiej Karol Nawrocki wielokrotnie podkreślał swoje dobre relacje z Donaldem Trumpem. Przed pierwszą turą wyborów opublikowano zdjęcie, na którym nowo wybrany prezydent Polski pozuje z byłym prezydentem USA. Fotografia została przez wielu komentatorów odebrana jako wyraz poparcia dla Nawrockiego w wyścigu o najwyższy urząd w państwie. Czy - jak przekonuje Karol Nawrocki - jego bliskie relacje z Donaldem Trumpem mogą realnie przełożyć się na gospodarcze korzyści dla Polski?
Gołębicka zauważa, że "Ameryka prowadzi swoją niezależną i bardzo nieprzewidywalną politykę, także gospodarczą". Nawrocki chwalił się dobrym przyjęciem przez Donalda Trumpa, ale - jak podkreśla ekspertka - "ostateczny kształt tych relacji będzie zależał od tego, co my będziemy w stanie zaoferować prezydentowi Stanów Zjednoczonych. - Trump działa jak biznesmen - bez sentymentów - mówi.
Odnosząc się do relacji z USA, Kuczyński studzi oczekiwania. - Jeśli chodzi o relacje gospodarcze z USA - już teraz kupujemy od Amerykanów sprzęt wojskowy za dziesiątki miliardów złotych, wspólnie budujemy elektrownię atomową. Co jeszcze można zrobić? Pojechać do Trumpa i uścisnąć mu dłoń? To znów myślenie magiczne - ocenia. - Trump niczego nie zrobi dla Polski, bo co miałby zrobić? Polityka celna to kompetencja Unii Europejskiej, a nie każdego państwa z osobna - dodaje.
Nadziei w relacjach Nawrockiego upatruje jednak Maciej Stajniak. Przypomina, że w lipcu kończy się 90-dniowe zawieszenie ceł przez USA. - W tym wypadku może przydać się wsparcie, które amerykańska administracja dała Karolowi Nawrockiemu. Jeśli USA nie będą w stanie nałożyć szerokiego cła na UE, wtedy najprawdopodobniej będą stosować cła nakierowane na konkretne kraje lub sektory. Taka sytuacja będzie sprawdzianem przyjaźni między Trumpem oraz Nawrockim, gdyż teoretycznie Polska mogłaby liczyć na taryfę ulgową ze strony Stanów Zjednoczonych - komentuje.
Wybór prezesa NBP
Karol Nawrocki, jako przyszły prezydent, będzie miał duży wpływ na wybór nowego prezesa Narodowego Banku Polskiego w 2028 roku. Prezes NBP jest bowiem powoływany i odwoływany przez Sejm na wniosek prezydenta.
- Czy wybór nowego prezesa NBP mnie niepokoi? Trudno powiedzieć. Zależy, czy będzie to wybór za zasługi, czy wybór kompetentnego ekonomisty. Jedno wydaje się pewne: konflikt obecnego rządu z prezesem Glapińskim dobiega końca. Co da jego odwołanie, skoro nowego prezesa i tak wskaże Karol Nawrocki? - komentuje Piotr Kuczyński.
- To długa perspektywa. Można powiedzieć: przeżyliśmy z tym prezesem NBP, nauczymy się z następnym. Tylko że jest jedna zasada w medycynie: "przede wszystkim nie szkodzić". Gdybyśmy dostali kogoś z politycznego nadania, kto ma wykonywać partyjne rozkazy, byłaby to bardzo zła sytuacja dla Polski - zwraca uwagę Anna Gołębicka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Wojtek Jargiło