W ministerstwie nauki trwają prace nad zmianami w programie Studia dla Wybitnych. Szef resortu obawia się, że Polska może stracić najzdolniejszych studentów. Proponuje, by w zamian sprowadzać najlepszych wykładowców ze świata – pisze „Dziennik Gazeta Prawna".
"Obecna wersja programu zakłada, że osoba, która odbędzie studia na koszt państwa w prestiżowych uczelniach rankingu szanghajskiego, np. na Harvardzie czy Oksfordzie, nie będzie zobowiązana do zwrotu kosztów, jeśli w ciągu dziesięciu lat od powrotu z zagranicy podejmie pracę w Polsce i będzie odprowadzała składki ubezpieczeniowe przez pięć lat lub zapisze się na studia doktoranckie" – czytamy w artykule.
Wbrew prawu
Zdaniem ministra nauki Jarosława Gowina rozwiązanie to nie jest dobre, bo „nakaz pracy" jest niezgodny z prawem UE, a wymóg odprowadzania składek można łatwo obejść, zakładając działalność gospodarczą w innym kraju i stamtąd je uiszczać. Dążąc do racjonalizacji programu, który wszedł w życie rok temu, ministerstwo nauki rozważa ograniczenie grupy studentów mogących skorzystać z dofinansowania (200-330 tys. na osobę). W przyszłości mieliby to być wyłącznie doktoranci, a nie jak teraz również studenci zainteresowani studiami magisterskimi. Resort zastanawia się też nad sporządzeniem listy priorytetowych kierunków. Tylko wybierając takie preferowane przez władze specjalności studenci mogliby liczyć na wsparcie ze strony państwa.
Nieporozumienie?
- Zawężenie tego programu tylko do doktorantów czy do wskazanych kierunków byłoby nieporozumieniem. Nie taka była jego idea – uważa przewodniczący Parlamentu Studentów RP, Mateusz Mrozek. Jego zdaniem należy pomyśleć o stworzeniu mechanizmu, który pozwoliłby na zwrot poniesionych przez państwo środków. Mógłby to być system preferencyjnych kredytów lub zobowiązanie do częściowej spłaty – np. 50 proc. całości. Jak podaje gazeta, łączny koszt programu Studia dla Wybitnych jest szacowany na 330 mln złotych.
Autor: msz/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock