Podczas sejmowej debaty sprawozdawca projektu poseł PiS-u, Tadeusz Cymański złożył poprawkę o wykreśleniu tak zwanego Funduszu Konwersji. To na niego miałyby się składać banki, a finansowano by z niego przewalutowanie kredytów. Według Cymańskiego projekt nawet bez tego Funduszu jest niezwykle potrzebny i stanowi ogromną pomoc dla najbardziej potrzebujących.
Po debacie projekt ponownie został skierowany do prac w sejmowej komisji finansów. Chodzi o ustawę, którą w sierpniu 2017 roku złożył w Sejmie prezydent Andrzej Duda. To jedyny projekt dotyczący frankowiczów, który dotąd został uchwalony.
Posłowie PiS zgłosili trzy poprawki do ustawy frankowej, najważniejsza z nich zakłada usunięcie Funduszu Konwersji mającego zmusić banki do przewalutowań hipotek.
Zgodnie z obecną propozycją Fundusz miałby zostać utworzony z wpłacanych kwartalnie składek banków, uzależnionych od wielkości ich własnych portfeli kredytów denominowanych i indeksowanych do waluty obcej (maksymalnie 0,5 proc. wartości portfela kredytów). Środki miałyby zostać przeznaczone na przewalutowanie kredytów.
Rozwiązanie to zakłada stopniowe przewalutowanie w ramach dobrowolnych negocjacji klientów z bankami, podczas których zostaną określone indywidualne warunki, w tym kurs zmiany długu frankowego na złotowy.
Projekt ustawy frankowej zakłada także m.in. uelastycznienie zasad udzielania pomocy z tzw. Funduszu Wspierającego tym frankowiczom, którzy są w trudnej sytuacji (rozwiązanie obowiązuje od 2015 roku).
"Źle oceniana przez frankowiczów"
- Konwersja cały czas budziła kontrowersje, a poza tym była również źle oceniana przez samych frankowiczów - wyjaśniał PAP Tadeusz Cymański (PiS), poseł sprawozdawca projektu powody złożenia tych poprawek. Dodał, że ewentualnymi klauzulami niedozwolonymi w umowach frankowych ma się też zająć Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a przyjęcie zapisów o konwersji skomplikowałoby okoliczności, w których TSUE będzie wydawał werdykt.
Fundusz Konwersji krytykowali między innymi przedstawiciele banków. W lutym na antenie TVN24BiS wiceprezes Związku Banków Polskich Jerzy Bańka mówił, że Fundusz Konwersji byłby "w zasadzie przymusowym przewalutowaniem kredytów". Z kolei frankowicze chcieli przewalutowania kredytów po kursie z dnia ich zaciągnięcia.Pojawiły się też głosy, że to rozwiązanie może być zgodnie z prawem UE traktowane jako niedozwolona pomoc publiczna.
- W sytuacji, gdy mamy czekać na orzeczenie TSUE, tysiące rodzin w bardzo trudnej sytuacji powinno otrzymać pomoc. I trzeba przyjąć ustawę nawet w tym kształcie - podkreślił Cymański. Cymański przekonywał, że projekt nawet bez zapisów o Funduszu Konwersji jest niezwykle potrzebny i stanowi ogromną pomoc dla najbardziej potrzebujących, np. młodych małżeństw. W ogromnym stopniu ułatwia bowiem warunki uzyskania pomocy dla ogromnej liczby kredytobiorców. Podkreślał, że trzykrotnie zwiększona zostaje kwota pomocy w stosunku do ustawy z 2015 roku, będzie to pomoc udzielana przez trzy lata, bez odsetek, a dopiero po dwóch latach karencji od zakończenia pomocy zacznie się jej spłata. Ponieważ będzie rozłożona na 12 lat - realny zwrot pomocy będzie na poziomie 25-30 procent. To dlatego, że możliwe będzie umorzenie części zobowiązań, szczególnie w sytuacji regularnego spłacania rat.
- Niektórzy krzyczą, że to jest nic. Nie rozumiem tego - mówił Cymański. - Proszę wysoką izbę, by ten projekt, ze zmianami bądź nie, przyjęła - apelował.
"To bardzo złe rozwiązanie"
Propozycje poprawek Tadeusza Cymańskiego wywołały ostrą reakcję opozycji. Krystyna Skowrońska (PO) mówiła, że frankowicze powinni wziąć pod uwagę, iż "obiecano, a nie zrealizowano niczego". - To bardzo złe rozwiązanie. To tylko poprawiony projekt Platformy Obywatelskiej" - mówiła o projekcie w wersji po złożeniu poprawek przez Cymańskiego. - To największy skandal przy procedowaniu - obiecani cacanki, a frankowiczom zero - dodała. - Punkt programu pana prezydenta jest niezałatwiony i to, o czym dzisiaj mówimy nie ma nic wspólnego z problemem tzw. frankowiczów - mówił Andrzej Maciejewski (Kukiz'15). Projektu bronił odpowiadający na pytania posłów zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. - Nie godzi się mówić, że to jest żadna pomoc, bo to postponowanie tych, którzy z tej pomocy będą mogli skorzystać - powiedział Mucha. - Tę ustawę trzeba przyjąć, bo tu i teraz ta ustawa jest potrzebna - dodał. Mówił, że ustawa jest adresowana jest do najbiedniejszych. Zwracał uwagę na różnice w stosunku do ustawy z 2015 roku - możliwość pożyczki na spłatę zadłużenia oraz wprowadzenie trybu odwoławczego od decyzji o przyznaniu pomocy. Podkreślał, że "nie ma żadnych zagrożeń, związanych z wejściem tej ustawy w życie, a są tysiące Polaków, którzy są beneficjentami". Zapewniał też, że jeśli chodzi o urząd prezydenta "nie ma żadnej zgody na klauzule abuzywne (niedozwolone - red.) i naruszenia prawa" w umowach frankowych.
Ustawa frankowa
W sierpniu 2017 roku prezydent złożył w Sejmie projekt nowelizacji ustawy z 2015 roku o wsparciu kredytobiorców, znajdujących się w trudnej sytuacji, którzy zaciągnęli kredyt mieszkaniowy.
To jedyny projekt dotyczący frankowiczów, który dotąd został uchwalony - w niedawnej głośnej noweli niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem nadzoru (tzw. ustawie o KNF) znalazły się także artykuły, przedłużające funkcjonowanie Funduszu Wsparcia Kredytobiorców (zgodnie z ustawą z 2015 roku miał działać tylko do końca 2018 roku). Prezydencki projekt rozszerza działanie tego funduszu. Zakłada m.in. podniesienie progu dochodowego umożliwiającego wnioskowanie o wsparcie. Zgodnie z propozycją, byłaby to sytuacja, gdy koszty kredytów przekraczają 50 proc. dochodów (dotąd było 60 proc.).
Ponadto zwiększona miałaby zostać wysokość możliwego comiesięcznego wsparcia z 1,5 tys. do 2 tys. złotych, wydłużony okres możliwego wsparcia z 18 do 36 miesięcy (co w sumie dawałoby kwotę 72 tys. zł) oraz wydłużony okres bezprocentowej spłaty otrzymanego z Funduszu Wspierającego z 8 do 12 lat. Możliwe byłoby także umorzenie części zobowiązań z tytułu wsparcia, szczególnie w sytuacji regularnego spłacania rat. Pieniądze z Funduszu Wspierającego miałyby służyć wszystkim kredytobiorcom, zarówno złotowym, jak i walutowym.
Z myślą o tych ostatnich projekt wprowadza natomiast inny fundusz - Fundusz Konwersji. Miałby on zostać utworzony z wpłacanych kwartalnie składek banków, uzależnionych od wielkości ich własnych portfeli kredytów denominowanych i indeksowanych (maksymalnie 0,5 proc. wartości bilansowej portfela kredytów podlegających restrukturyzacji). Banki, które zdecydowałyby się "odwalutowywać" kredyty odnoszone do walut obcych, będą mogły liczyć na zwrot różnic bilansowych między wartością kredytów przed i po restrukturyzacji (konwersji). Oba Fundusze - Wspierający i Konwersji - byłyby elementami Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Rachunki obu funduszy prowadziłby Bank Gospodarstwa Krajowego i on dokonywałby wypłat. Komisja finansów zaakceptowała projekt w lutym, przyjmując m.in. 23 poprawki podkomisji, zaproponowane przez jej szefa Tadeusza Cymańskiego (PiS). Były one uzgodnione z rządem i Kancelarią Prezydenta. Jedna z nich zakładała, że z obowiązku płacenia składek na tzw. Fundusz Konwersji zostaną wyłączone banki znajdujące się w postępowaniu naprawczym. Większość poprawek miała charakter legislacyjny i doprecyzowujący. Określono również termin wejścia w życie ustawy na 1 lipca 2019 roku. Jeśli Sejm zaakceptuje najnowsze poprawki posła Cymańskiego, Fundusz Konwersji zostanie całkowicie skreślony. Głosowanie nad prezydencką ustawą najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj.
Autor: mp//mmh / Źródło: PAP