- Znajdowanie nowych rynków dla polskiej żywności nie jest prostą sprawą. Wszystkie kraje objęte rosyjskim embargiem będą konkurować ceną i czynić wysiłki, aby lokować nadwyżki - powiedział na antenie TVN24 Biznes i Świat Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Komisja Europejska odblokowała w poniedziałek 125 mln euro na wsparcie sektora owoców i warzyw dotkniętego rosyjskim embargiem rolno-spożywczym. Unijne fundusze mają być przeznaczone na wycofanie z rynku części zbiorów, co ma zapobiec nadmiernemu spadkowi cen.
To za mało
- To raczej mała suma, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że mamy do czynienia z rekompensatą dla wszystkich rolników produkujących żywność. To pierwszy gest pokazujący, że Unia Europejska chce stabilizować ceny i nie pozwoli na destrukcje rynków rolnych wewnątrz UE oraz totalną obniżkę cen i zarazem utratę rentowności przez rolników - powiedział Gantner.
Jak dodał, ceny zaczęły spadać i jest to najgorszy z możliwych momentów. - Pojawiła się nadwyżka i dodatkowo na rynku żywności mamy do czynienia z deflacją. Destabilizacja jest całkiem możliwa i cieszy, że KE postanowiła nie czekać do końca sierpnia, aż wszyscy wrócą z urlopu, tylko dała już pierwszy sygnał. Mam nadzieję, że za nim pójdą kolejne kroki, które będą rekompensować straty również w innych sektorach produkcji - podkreślił Gantner.
Na razie nie wiadomo, ile pieniędzy z puli KE dostaną polscy rolnicy. Kwota nie została podzielona pomiędzy poszczególne kraje ani też pomiędzy producentów konkretnych owoców i warzyw. - Komisja będzie rozpatrywała każdy wniosek osobno. Pocieszające jest to, że więcej pieniędzy przeznaczono na redystrybucję żywności, czyli przekazywanie jej osobom potrzebującym, a nie żeby ją zniszczyć. To dobry krok, bo w UE istnieje bardzo duża grupa osób, które potrzebują żywności i żyją na bardzo niskim poziomie - zaznaczył dyrektor generalny PFPŻ.
Ciężko znaleźć alternatywne rynki
Na początku sierpnia Rosja poinformowała, że wprowadza zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, Unii Europejskiej, Australii, Kanady oraz Norwegii. Embargo ma obowiązywać przez rok. To odpowiedź Rosji na sankcje nałożone na nią przez USA oraz UE. Wcześniej, 1 sierpnia, Rosja wprowadziła embargo na niektóre owoce i warzywa z Polski.
Według Gantnera znajdowanie nowych rynków dla polskich produktów nie jest prostą i szybką sprawą. - Mówimy tutaj o potężnych ilościach surowca z całej Unii Europejskiej. Wszystkie kraje będą konkurować ceną i czynić wysiłki, aby lokować nadwyżki. Wchodzenie na każdy następny rynek wymaga spełnienia wielu uwarunkowań, trzeba przejść wszystkie badania i udowodnić, że żywność spełnia normy fitosanitarne - zaznaczył.
Jego zdaniem Rosja może nie wytrzymać presji cenowej, która pojawiła się na ich rynku i będzie musiała kupować żywność z Unii Europejskiej, ale za pośrednictwem krajów takich jak Białoruś, Kazachstan i Turcja. - Jedno jest pewne: nie zyskamy na tym, bo jeśli pojawią się pośrednicy handlu, to część ewentualnego zysku trafi do nich - dodał Gantner.
Autor: ToL//bgr / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i