We wtorek mija termin na złożenie korekt wniosków taryfowych przez firmy energetyczne. Wcześniej żądały one średnio 30-procentowych podwyżek. Jednak Urząd Regulacji Energetyki zażądał wyjaśnień po tym, jak okazało się, że spółki stać, by znaleźć oszczędności na kwotę około miliarda złotych.
Cztery największe, państwowe spółki energetyczne - PGE Obrót, Energa Obrót, Tauron Sprzedaż i Enea - jeśli chcą podnieść ceny prądu dla gospodarstw domowych, muszą uzyskać zgodę Urzędu Regulacji Energetyki. Wysyłają w tym celu wnioski o zmiany w taryfach. W tym roku spółki wnosiły o podniesienie cen o średnio 30 procent.
Sytuacja zmieniła się jednak po ubiegłotygodniowej konferencji prasowej ministra Krzysztofa Tchórzewskiego. Szef resortu energii mówił na niej, skąd wezmą się pieniądze na planowane rekompensaty, które mają sprawić, że nasze rachunki nie wzrosną.
- Wyceniliśmy w ramach ministerstwa, jeżeli chodzi o możliwości spółek energetycznych, zbierając informacje różnego typu od przedsiębiorstw energetycznych, że te oszczędności są możliwe na poziomie miliarda złotych, żeby wprowadzić odpowiednie środki do funduszu rekompensat - mówił na konferencji prasowej szef ME.
URE żąda wyjaśnień
Po ujawnieniu informacji o możliwości zasilenia pochodzącym od nich miliardem złotych Funduszu Efektywności Energetycznej i Rekompensat prezes URE wezwał spółki do przedstawienia szczegółowych informacji na temat możliwych oszczędności, o których poinformował minister. - URE prowadząc postępowanie i chcąc dotrzymać rzetelności tego postępowania nie mogło przejść obojętnie wobec tego, że firmy z jednej strony występują do nas o podwyżkę rzędu 30 procent a zaraz komunikują, że mają oszczędności, z których mogą zrekompensować podwyżki - powiedziała Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka Urzędu Regulacji Energetyki. Jak dodała, firmy powinny "jeszcze raz przeliczyć i przeanalizować swoje wnioski i ze skorygowanymi wnioskami wystąpić do Urzędu".
Nowe wnioski
W środę minister Tchórzewski w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie powiedział, że "spółki wycofają wnioski, bo to jest dobra sytuacja, by się zastanowić nad tym, co zostało zrobione". - Jeśli prezes URE zwraca się do spółek, żeby wycofały wnioski i dokonały przeglądu sytuacji, to powinny to zrobić. To jest polecenie prezesa URE, które one muszą wykonywać - wskazywał szef ME.
W czwartek podczas posiedzenia sejmowej komisji energii posłowie zarzucali ministrowi ręczne sterowanie spółkami. Tchórzewski zapewniał "że mamy spółki niezależne". - Wyraźnie powiedziałem, że przypuszczam, że spółki energetyczne wycofają swoje wnioski, ale nie powiedziałem, że nakażę ani, że mogę to zrobić. Ja po prostu nie mogę tego zrobić. Na dzień dzisiejszy, po analizie pytań URE, widać wyraźnie, że spółki nie będą wycofywały wniosków, że nie mają podstaw, by w tym momencie te wnioski wycofać - tłumaczył.
Ceny prądu w 2019 roku
W czwartek rzecznik URE w odpowiedzi przesłanej tvn24bis.pl poinformowała, że "żadna ze spółek nie wycofała swojego wniosku taryfowego". Nie wiadomo zatem, jaki będzie finał sprawy. Nieubłaganie zbliża się 2019 roku. Tymczasem zgodnie z Prawem energetycznym, nowe ceny mogą wejść w życie najwcześniej 14 dni od dnia opublikowania zatwierdzonej przez prezesa URE taryfy.
Dlatego zdaniem minister Emilewicz oznacza to, że 2019 rok - przynajmniej gospodarstwa domowe - przywitają ze starymi cenami energii. - To oznacza, że 1 stycznia nie będzie nowych taryf, dlatego że prezes URE nie zdąży ich ustanowić - mówiła minister w poniedziałek w programie "Rozmowa Piaseckiego" w TVN24.
Jak wskazała, ograniczenie wzrostu cen prądu będzie jednym z tematów najbliższego posiedzenia Rady Ministrów.
Jak rząd sobie z tym poradzi - nie wiadomo. Minister Tchórzewski przyznał, że rekompensaty nie są jedynym rozwiązaniem branym pod uwagę. Jak powiedział, Ministerstwo Energii jest też przygotowane na inne warianty, zostaną one przedstawione po decyzji URE.
Autor: mb / Źródło: tvn24bis.pl, PAP