Budżet na 2017 rok czeka już tylko na podpis prezydenta. Senat bez poprawek uchwalił najważniejszy dokument dla finansów państwa. Ustawa, której legalność budzi nadal wątpliwości, ma wielkie znaczenie dla naszych kieszeni. Materiał z programu "Czarno na Białym" w TVN24.
- Gdyby (budżet - red.) był tak realizowany, jak jest uchwalany, to mogłyby być kłopoty - uważa prof. Stanisław Gomułka, ekonomista i były wiceminister finansów.
- On jest uchwalany w sposób absolutnie skandaliczny, nieprzejrzysty i bardzo ryzykowny od strony prawnej - wtóruje Rafał Hirsch z serwisu next.gazeta.pl.
Forma głosowania całkowicie przesłoniła treść najważniejszego dokumentu dla finansów państwa. W programie "Jeden na Jeden" w TVN24 wicepremier Mateusz Morawiecki przyznał nawet kilka tygodni temu, że jest "zakochany w budżecie".
Dochody budżetu
Zgodnie z przyjętą przez Senat ustawą budżetową do kasy państwa w 2017 roku ma wpłynąć 325 mld złotych. A może i więcej.
- Okazuje się, że osłabienie złotego, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach, przekłada się na duży wzrost złotówkowej wartości rezerw walutowych Narodowego Banku Polskiego, a to oznacza nadspodziewanie duży zysk NBP i przypuszczalnie ok. 10 mld zł tego zysku będzie przekazanych do ministra finansów - ocenia prof. Stanisław Gomułka.
Tak duże wsparcie banku centralnego byłoby o tyle zaskakujące, że minister finansów spodziewał się jedynie miliarda złotych i tyle zapisał w budżecie. Z tej kwoty rząd skorzysta niemal na pewno. Już w tym roku Narodowy Bank Polski wsparł budżet niemal 8 mld zł, a dodatkowe miliardy bardzo się przydadzą, patrząc na zaplanowane wydatki.
Wydatki z budżetu w 2017 r.
Mają one wynieść 384 mld złotych, czyli o 15 mld zł więcej niż w 2016 roku.
- Jeżeli chodzi o wydatki, to jest świadoma polityka tego rządu, który się z tym w ogóle nie kryje. To polityka polegająca na tym, że wydatki budżetu państwa mają być coraz większe (...) 500 plus będzie wypłacane w skali całego roku, a do tego jeszcze dochodzą nam zwiększone wydatki związane z łataniem dziury w ZUS-ie, dlatego że został obniżony wiek emerytalny - zauważa Rafał Hirsch.
Ta polityka musi jednak zastanawiać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę słowa wicepremiera Mateusza Morawieckiego z maja ubiegłego roku, który ogromne zadłużenie wytykał poprzednikom.
- Wzrost ostatnich ośmiu lat to nie był wzrost za nasze zasługi, tylko wzrost za nasze długi. Rozwijaliśmy się w ogromnym stopniu w oparciu o wzrost długu publicznego. Dzisiaj to jest ponad 900 mld (...) to jest pułapka, w którą wpadliśmy i z której będziemy wychodzić przez 20 lat i oby nam się udało przez 20 lat wyjść z niej - grzmiał obecny szef resortu finansów i rozwoju.
Deficyt budżetowy
Tymczasem w tym roku deficyt ma przekroczyć rekordową kwotę 59 mld zł. Tak wysoki w ciągu ostatnich 28 lat jeszcze nie był.
- Oprócz oczywistej konsekwencji, jaką jest wzrost długu publicznego, musimy liczyć się również z tym, że być może rynki finansowe, obserwując rosnący coraz szybciej dług publiczny, będą oczekiwały także większej stopy zwrotu z obligacji skarbowych. To będzie oznaczało, że w kolejnych latach coraz większą kwotę po stronie wydatków będą stanowiły wydatki na obsługę długu publicznego - mówi prof. Artur Walasik z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Na rosnący dług zwraca również uwagę prof. Gomułka. - Jest bardzo duży przyrost długu, a to oznacza zmniejszenie wiarygodności Polski jako dłużnika zagranicznego, a więc wzrost rentowności, wzrost kosztów obsługi długu publicznego. Tylko to będą konsekwencje mocno negatywne również dla obywateli, dla podatników w latach 2018-2019 i później, a nie w roku bieżącym - wskazuje były wiceminister finansów.
Wzrost PKB
Autorzy budżetu wskazują, że wzrost PKB w 2016 roku wyniósł 3,4 proc., a w tym tempo rozwoju będzie jeszcze szybsze i ma wynieść 3,6 proc.
- Wszyscy wiedzą, że założenie iż w 2016 roku było 3,4 proc. wzrostu jest na pewno nieprawdziwe i w związku z tym bardzo trudno będzie osiągnąć zakładane tempo wzrostu w 2017 roku. To będzie bardzo wątpliwe, ponieważ w tej chwili gospodarka rośnie nam znacznie wolniej - uważa Hirsch.
- Tempo wzrostu gospodarczego w tym roku wyniesie nie blisko 4 proc., ale raczej między 2 a 3 - wtóruje prof. Gomułka.
Autor: mb//ms / Źródło: tvn24