Przed blisko dwoma laty politycy PiS nie zostawili suchej nitki po wyborze Igora Ostachowicza związanego z Donaldem Tuskiem na członka zarządu PKN Orlen. - To jest tak naprawdę skandaliczne - mówił Mariusz Kamiński. Role się odwróciły - w piątek dowiedzieliśmy się, że Robert Pietryszyn został prezesem Lotosu, natomiast Andrzej Jaworski członkiem zarządu PZU. Obaj związani z rządzącym ugrupowaniem. Sprawdzamy, jak teraz te nominacje komentują politycy PiS.
Zacznijmy jednak od wydarzeń z września 2014 roku, kiedy pojawiła się informacja o wyborze Igora Ostachowicza na członka zarządu PKN Orlen. Nowa posada byłego PR-owca Tuska budziła wiele kontrowersji, mówiło się bowiem, że były doradca Donalda Tuska obejmując stanowisko w gigancie paliwowym miałby zarabiać ponad 2 mln zł w ciągu roku.
Politycy PiS komentując te doniesienia nie kryli swojego oburzenia.
Mariusz Kamiński z PiS mówił, że naganne jest to, że Ostachowicz przechodzi do PKN Orlen na niejasnych zasadach. - Nie było żadnego konkursu. To jest tak naprawdę skandaliczne - podkreślał. - Nie wiedziałam jak dalece może posunąć się władza w swoich poczynaniach. Jak dalece można myśleć tylko o kolegach - wtórowała Beata Kempa.
- Co do standardów, to jest to bulwersujące, generalnie wszyscy odbierają tak, że za wierną służbę premierowi otrzymuje się pensję w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie - mówił poseł PiS Henryk Kowalczyk, dziś także szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. - Co Igor Ostachowicz będzie robił w Orlenie? Kreował wizerunek prezesa Krawca (Jacka Krawca, ówczesnego prezesa Orlenu - red.)? - pytał.
Podobnego zdania był Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski, w ostatnich wyborach parlamentarnych startujący z list Prawa i Sprawiedliwości. Jak mówił, "Donald Tusk hojnie zapłacił Igorowi Ostachowiczowi za jego służbę w kancelarii premiera. Nagroda jest jednak niesmaczna".
Rezygnacja Ostachowicza
Ostatecznie po kilku dniach Ostachowicz zrezygnował z pracy w zarządzie PKN Orlen. - Nareszcie w polskiej opinii publicznej zadziałał syndrom skandalu - komentował ówczesny szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
- Tym razem opinia publiczna zadziałała jednak jednoznacznie negatywnie, to dobrze, nareszcie opinia publiczna jest czuła na przypadki korupcji politycznej i nepotyzmu - dodał.
- Tusk najwyraźniej uznawał, że nadal jest premierem i nadal wolno mu wiele, a tak nie jest. Nie ma przyzwolenia na to, żeby przechodzić do spółek skarbu państwa tylko dlatego, że ktoś kogoś zna - mówiła Beata Kempa.
Piątkowe decyzje
Teraz podobne kontrowersje wywołują jednak nominacje dla osób związanych z Prawem i Sprawiedliwością.
W piątek dowiedzieliśmy się, że nowym prezesem Lotosu został Robert Pietryszyn. Tego samego dnia, poseł PiS Andrzej Jaworski został powołany na członka zarządu PZU. Zawiodą się jednak wszyscy ci, którzy także przy okazji tych nominacji liczyli na oburzenie polityków obecnie rządzącego ugrupowania.
- PZU tylko na tym zyska. Na pewno nie będzie żądał złotych mercedesów, nie będzie prowadził bizantyjskiego stylu życia za pieniądze publiczne - mówiła o wyborze Jaworskiego, Beata Kempa, szefowa Kancelarii Premiera. - Jest bardzo dobrym fachowcem i uważałam, że powinien być w tych obszarach, które są gospodarcze (...) Jest posłem Prawa i Sprawiedliwości od wielu lat i wydaję o nim jak najlepszą opinię - dodała.
O nominacjach do spółek Skarbu Państwa głośno było także przy okazji środowego raportu w Sejmie na temat rządów poprzedniej koalicji PO-PSL. - Przez lata było to dobro dla wybranych, dla tłustych kotów (...) Prawo i Sprawiedliwość obiecało poprawę. Obiecało, że zakończymy z tymi patologiami - zapewniał minister skarbu Dawid Jackiewicz. "Nepotym", "kolesiostwo", te słowa względem poprzednio rządzących padały także z ust prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Nic złego w tych nominacjach nie widzi także Marek Magierowski, szef biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP. - Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy zamykać drogę politykom do spółek Skarbu Państwa - powiedział.
Materiał "Faktów" TVN (14.05.2016):
Autor: mb//km / Źródło: tvn24bis.pl