Przez Polskę w ciągu najbliższych pięciu lat przetoczy się rewolucja cyfrowa z wykorzystaniem sztucznej inteligencji - uważa Katarzyna Śledziewska z Uniwersytetu Warszawskiego. Będzie to szybka i intensywna zmiana, a to, ile osób straci pracę, zależy od sposobu jej przeprowadzenia - wskazała ekspertka.
- AI jest jak lekarstwo: może znacznie poprawić jakość życia, ale wymaga czytania "ulotek" i świadomości, że nie wszystko działa tylko na plus - przestrzegła prof. UW, dr hab. Katarzyna Śledziewska, która jest dyrektorem Digital Economy Lab Uniwersytetu Warszawskiego.
Czytaj także: 20 najbardziej narażonych zawodów>>>
"Mogą pojawić się skutki uboczne"
Ekspertka powiedziała, że kluczowe jest postrzeganie AI jako potężnego potencjału rozwoju, ale "dobrze też pamiętać, że w pakiecie mogą pojawić się skutki uboczne".
Tempo wdrażania nowych rozwiązań opartych na generatywnej AI pokazuje, według Śledziewskiej, że w ciągu tych najbliższych lat możemy spodziewać się szybkiej automatyzacji procesów w pracy umysłowej. Inteligentne systemy będą zastępować człowieka w wykonywaniu rutynowych zadań i wspierać lub uzupełniać w bardziej efektywnym wykonywaniu tych bardziej zaawansowanych.
Może to przynieść - jak dodała - różne konsekwencje, w zależności od tego, jaki obierzemy model zarządzania zmianami w ramach polityki publicznej.
"Kwestia pięciu lat"
- Jeśli Ministerstwo Cyfryzacji zacznie wprowadzać systemy wykorzystujące generatywną AI w administracji publicznej, transformacja cyfrowa nabierze tempa. Nowy etap rewolucji cyfrowej to kwestia pięciu lat. Można to porównać do ekspansji Ubera w Polsce – będzie to szybka i intensywna zmiana. W tym kontekście kluczowe znaczenie ma wybór dostawców technologii i infrastruktury - zaznaczyła prof. Śledziewska.
- To, ile osób straci pracę, zależy w dużej mierze od decyzji osób zarządzających administracją publiczną i od sposobu przeprowadzenia tej zmiany - powiedziała. Jak mówiła, np. w budynku urzędu gminy, gdzie obecnie pracuje kilkadziesiąt osób, zostanie tylko kilka, których głównym zadaniem będzie nadzór nad systemami sztucznej inteligencji.
- Czy przeszkolimy pracowników i skierujemy ich do bezpośredniej współpracy z obywatelami - co jest zadaniem, którego AI jeszcze długo nie będzie w stanie kompetentnie wykonywać, czy też zdecydujemy się na stworzenie administracji opartej głównie na systemach AI? Który scenariusz wybierzemy? - takie pytania stawia profesor.
W jej ocenie korzyści z transformacji cyfrowej zależą od rodzaju wsparcia, jakie instytucje publiczne i prywatne zapewnią pracownikom w procesie przekwalifikowania i rozwoju kompetencji cyfrowych. Powołując się na badania przeprowadzone przez DELab UW w ramach projektu Horizon InAIR wskazała, że kluczowe znaczenie ma podejście pracowników do technologii oparte na poczuciu sprawczości i zdolności do poszukiwania zastosowań technologii w kontekście modelu biznesowego ich firmy. - To pracownicy są źródłem innowacji i zmiany - podkreśliła.
"Wtedy będziemy na sztuczną inteligencję skazani"
Dyrektorka DELabu uważa, że transformacja cyfrowa powinna opierać się na założeniu, że wprowadzane technologie, w tym AI, podnoszą jakość tworzonych produktów i usług.
- Firmy będą - co naturalne - wykorzystywać sztuczną inteligencję, by produkować więcej, szybciej i taniej. Wiele zależy od postawy konsumentów i obywateli. Jeśli będziemy czytać mierne i ogólnikowe teksty tworzone przez AI i słabej jakości, to prawdziwych dziennikarzy i jakościowego dziennikarstwa będzie coraz mniej. I analogicznie, jeśli jako obywatele chcemy mieć kontakt ze wspierającą, ludzką administracją publiczną, to teraz jest czas, by o to zawalczyć - powiedziała.
Zaznaczyła, że w przeciwnym wypadku będziemy mieli coraz więcej systemów AI, które będą nastawione na zwiększanie efektywności procesów poprzez ich skracanie i wykluczanie ingerencji człowieka - "aż do momentu, gdy przestanie on być potrzebny, a zatem straci pewne kluczowe kompetencje rozwiązywania problemów".
- I wtedy będziemy na sztuczną inteligencję skazani - podkreśliła.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock