Kilka popularnych kamer internetowych wykorzystywanych do monitorowania dziecka jest narażonych na ataki hakerów - ostrzegają naukowcy z amerykańskiej firmy Rapid7. Włamanie do takiej kamery może dać cyberprzestępcom dostęp do innych domowych urządzeń.
Kamera filmuje dziecko w domu i wysyła strumień wideo na stronę internetową oraz aplikację na smartfon lub tablet.
Wiele wad
Eksperci z Rapid7 poinformowali, że znaleźli poważne problemy związane z bezpieczeństwem. Wykryli też wady projektowe we wszystkich kamerach, które testowali. Niektóre z nich miały ukryte, niemożliwe do zmiany hasła, często podane w instrukcjach obsługi lub w internecie. Ponadto, niektóre urządzenia nie szyfrowały strumieniowanych danych. Jak podkreśla Mark Stanisław, starszy konsultant w Rapid7 wyższe ceny kamery nie przekładają się na większy poziom bezpieczeństwa. - Droższe modele wyposażone są w dodatkowe funkcje, co potencjalnie daje hakerom więcej sposobów, aby uzyskać dostęp do kamery - tłumaczy. Rapid7 testowała siedem kamer produkowanych przez sześć różnych firm. Philips In.Sight B120, która kosztuje ok. 60 funtów, miała wady, które pozwalają hakerowi uruchomić kamerę i obserwować strumień wideo w trybie online. Haker może również włamać się do podłączonego komputera domowego. Phillips poinformował, że ten model został wycofany ze sprzedaży, a firma pracuje nad aktualizacją oprogramowania, aby naprawić błędy. Naukowcy testowali również kamery iBaby i iBaby M3s, Summer Infant's Summer Baby Zoom, Lens Peek-a-View, Gynoii i Trendnet WiFi Baby Cam TV-IP743SIC.
Autor: tol / Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock