Amerykańska Federalna Komisja do spraw Łączności zniosła przepisy gwarantujące neutralność sieci. Według tej zasady użytkownicy internetu traktowani byli na jednakowych warunkach. Po zmianach niektóre witryny czy usługi mogą zostać zablokowane. Amerykanie protestują i zapowiadają walkę o utrzymanie obowiązujących reguł przed sądami. Co decyzja z USA oznacza dla nas?
Reakcje po czwartkowej decyzji Federalnej Komisji ds. Łączności (FCC) właściwie sprowadzają się do jednego – to może być koniec internetu jaki znamy. Przypomnijmy, zdominowana przez Republikanów FCC w czwartek zniosła zasady chroniące tzw. neutralność w sieci. Według tej zasady ruch w internecie traktowany jest na jednakowych warunkach.
Dostawcy nie mogą blokować działających zgodnie z prawem stron internetowych i aplikacji. Zakazane jest też spowalnianie transferu danych wybranym firmom np. ze względu na niewygodną treść przez nich publikowaną. Dostawcy nie mają również prawa lepiej traktować wybranych witryn czy usług.
Zapowiedź zmian
Takie przepisy, okupione długą batalią, wprowadzone zostały w 2015 roku jeszcze przez administrację Baracka Obamy. Internet został uznany za usługę publiczną i potraktowany na takich samych zasadach jak sieć wodociągowa. Donald Trump zapowiedział zmianę prawa. Kiedy na początku stycznia stery w Federalnej Komisji ds. Łączności przejął Ajit Pai, było pewne, że reforma jest tylko kwestią czasu. Pai m.in. zarzucił firmom technologicznym blokowanie niewygodnych dla siebie informacji i decydowanie, jaką treść zobaczą użytkownicy.
„Firmy z Doliny Krzemowej są zagrożeniem dla wolności i niezależności internetu” – mówił Ajit Pai pod koniec listopada. W miniony czwartek kierowana przez niego komisja przegłosowała zmiany w prawie.
Co się zmieni?
Ajit Pai uważa, że zmiana rozrusza inwestycje firm telekomunikacyjnych w rozwój sieci. Comcast, jeden z liderów branży za oceanem, w wydanym oświadczeniu przekonuje, że reforma nie oznacza „końca internetu jaki znamy, a raczej zapowiada nową erę regulacji, które przyniosą korzyści konsumentom”. Firma przekonuje też, że nie będzie dyskryminować treści zgodnych z prawem.
To największa obawa krytyków zmiany zasad neutralności sieci. Jeśli czarny scenariusz się spełni, użytkownicy mogą mieć ograniczony dostęp do publikowanych treści. Stracić mogą też start-upy i mniejsze firmy, bo operatorzy będą mogli oferować szybkie łącza tylko tym, którzy dodatkowo za to zapłacą, a nie każdego może być na to stać. Inna rzecz, że giganci jak Netflix czy Youtube po zmianach też mogą płacić więcej, by na przykład wideo szybciej się ładowało.
„Jeśli reguły zostaną zniesione, dostawcy usług szerokopasmowych zaczną sprzedawać internet w pakietach, podobnie jak dziś sprzedawana jest telewizja kablowa. Chcesz uzyskać dostęp do Facebooka i Twittera? Uzyskanie dostępu do tych witryn może wymagać opłacenia płatnego pakietu mediów społecznościowych” – pisze „New York Times”.
Protesty firm technologicznych
Dlatego technologiczni giganci m.in. Facebook, Amazon czy Netflix protestują. Czwartkową decyzję FCC nazywają „szkodliwą i rozczarowującą”.
Na ulicach m.in. Los Angeles i Waszyngtonu demonstrowali zwolennicy utrzymania obowiązujących zasad. Zapowiadają też dalszą walkę o neutralność sieci przed amerykańskim Kongresem i sądami stanowymi. Nowe reguły mają zacząć obowiązywać w 2018 roku.
Neutralność sieci w Europie
Co zmiany w USA oznaczają dla nas? Na razie nic, ale to, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych może oczywiście przełożyć się na europejski rynek – operatorzy telekomunikacyjni mogą lobbować za przyjęciem podobnych regulacji w Europie. Pisze o tym. m.in. „Financial Times”.
Parlament Europejski w 2015 roku przyjął zarządzenie w sprawie neutralności sieci, które gwarantuje równe traktowanie użytkowników internetu. Zarządzenie dopuszcza pewne wyjątki np. zablokowania niektórych usług w obronie przed atakami cybernetycznymi. Potrzebny do tego jest jednak nakaz sądowy.
Autor: sta//dap / Źródło: tvn24bis.pl, New York Times, Financial Times, PAP