Frankowicze skupieni w stowarzyszeniu "Stop Bankowemu Bezprawiu" przygotowują akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa. Przez trzy miesiące nie będą płacili rat kredytów walutowych. - Pomagamy panu prezesowi NBP Glapińskiemu zmuszać banki do skutecznych działań - mówi w rozmowie z tvn24bis.pl sekretarz stowarzyszenia Mariusz Zając. Jak dodaje, liczy, że skłoni to instytucje finansowe do tego, by zawierały ugody lub dokonywały restrukturyzacji kredytów. Optymizm frankowiczów studzi jednak Związek Banków Polskich.
Jak poinformował sekretarz stowarzyszenia Mariusz Zając, nastroje kredytobiorców zadłużonych w walucie obcej coraz bardziej się radykalizują. Frankowicze nie są bowiem zadowoleni z nowego kształtu projektu ustawy, która na początku sierpnia wyszła z kancelarii prezydenta.
"Nie płacę haraczu"
10 września frankowicze mają manifestować w Warszawie, przygotowują też akcję "nie płacę haraczu". Polegać ma na tym, że klienci banków przez dwa lub trzy miesiące nie będą płacili rat kredytów walutowych.
- Po okresie trzymiesięcznym ci, którzy nie będą chcieli dalej uczestniczyć w akcji, będą mogli spłacić należność, która narosła przez ten okres - mówi w rozmowie z tvn24bis.pl Mariusz Zając.
Inicjatorzy akcji przewidują, że raty nie będą płacone w październiku, listopadzie i grudniu. - W tych miesiącach banki najlepiej odczują tę akcję i wówczas będzie najskuteczniejsza. Bo banki będą musiały zawiązać rezerwy na koniec roku - podkreśla sekretarz stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu".
Jednocześnie dodając, że to swego rodzaju pomoc prezesowi Narodowego Banku Polskiego. Adam Glapiński zapowiedział podczas prezentacji nowej propozycji dla frankowiczów, że poza ustawą podjęte zostaną zdecydowane działania nadzorcze, które poprzez silne bodźce będą skłaniały banki do restrukturyzacji kredytów walutowych. - Pomagamy panu prezesowi zmuszać te banki do skutecznych działań - mówi Zając.
Chodzi o skłonienie instytucji finansowych do tego, by zawierały ugody lub dokonywały restrukturyzacji kredytów.
Bez konsekwencji?
Na razie nie wiadomo, ile osób weźmie udział w akcji. - Nie oczekujemy żadnych deklaracji. To jest wolna wola każdego. W tej chwili przygotujemy kampanię informacyjną i sztab ludzi, którzy będą informowali poszczególne osoby, gdyby straszyli ich windykatorzy, banki wysyłały pisma. Będziemy to wszystko zabezpieczać tak, by banki nie przekraczały swoich praw - wskazuje Mariusz Zając.
Jak twierdzą organizatorzy akcji, nie będzie ona skutkowała żadnymi konsekwencjami dla kredytobiorców, ponieważ w Polsce nie obowiązuje już tzw. bankowy tytuł egzekucyjny (BTE). Ten wyjątkowy dokument, stosowany tylko przez banki, pozwalał im na szybkie wszczęcie ścieżki egzekucji długu. Każdy, kto ubiegał się o kredyt, był zobowiązany przez banki do podpisania "oświadczenia o poddaniu się egzekucji". Jednak został on zakwestionowany 14 kwietnia 2015 roku przez Trybunał Konstytucyjny i już dziś nie obowiązuje. Dlatego zrzeszeni w stowarzyszeniu liczą, że nie poniosą żadnych konsekwencji swojego protestu.
- Nas to nic praktycznie nie będzie kosztowało. Banki nie są w stanie w tym okresie wypowiedzieć skutecznie umów, natomiast nasza akcja pokaże, jak naprawdę ludzie reagują na oszustwa bankowe - dodaje Zając.
Optymizm frankowiczów studzi jednak Związek Banków Polskich, który podkreśla, że osoby, które bez współpracy z bankiem przerywają spłatę kredytu mogą spodziewać się określonych konsekwencji.
- Najbardziej dotkliwą konsekwencją na pierwszym etapie dla kredytobiorcy jest to, że znajdzie się na liście biura informacji kredytowej jako nierzetelny kredytobiorca, to w konsekwencji utrudni mu bardzo funkcjonowanie na rynku - wskazuje w rozmowie z tvn24bis.pl Przemysław Barbrich ze ZBP.
Wpis do BIK uniemożliwi np. korzystanie z kredytów (także na zakup telefonu czy pralki), a w przyszłości może spowodować nie odnowienie umowy na kartę kredytową czy kredyt.
- Pomysł żeby nie spłacać kredytu - nie prowadząc negocjacji z bankiem - powoduje, że kredytobiorca w sposób samodzielny wyklucza się również w przyszłość z procesu restrukturyzacji. Wszelkie procesy restrukturyzacyjne są bowiem obwarowane zapisem, że dotyczą wyłącznie osób, które wcześniej rzetelnie spłacały swój kredyt - dodaje Barbrich.
Jednocześnie przypominając, że "klient zawierając umowę z bankiem dotyczącą kredytu zobowiązuje się do terminowej spłaty kredytu". - W momencie, w którym klient podejmuje decyzję o tym, że kredytu nie spłaca, to naraża się na określone konsekwencje precyzyjnie opisane w umowie - podkreśla Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.
Zobacz: nowy projekt ustawy nie zadowala frankowiczów
Autor: ag, mb//km / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24