Początek tygodnia przynosi kontynuację osłabienia złotego do wszystkich głównych walut. Wszystko przez kryzys walutowy w Turcji, związany z obawami o wpływ prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana na gospodarkę oraz konflikt na linii Ankara-Waszyngton.
Około godz. 12.00 za jednego franka trzeba było zapłacić 3,80 zł (+0,48 proc.). Jeden dolar kosztował 3,78 zł (+0,45 proc.), euro - 4,30 zł (+0,28 proc.), a funt 4,82 zł (+0,33 proc.).
Od czwartku szwajcarska waluta, w której zadłużonych są tysiące kredytobiorców, podrożała o 10 groszy, euro o 5 groszy, dolar o 12 groszy, a funt brytyjski o 10 groszy.
Po godz. 14.00 złoty zaczął nieco odrabiać straty. O godz. 15.30 za jednego franka płacono 3,78 zł, dolara - 3,76 zł, euro - 4,29 zł, funta - 4,80 zł.
Zawirowania w Turcji
Osłabienie złotego ma związek z doniesieniami z Turcji. W piątek wartość tureckiej liry spadła o 18 proc., osiągając rekordowo niski poziom. Był to największy dzienny spadek od 2001 roku. Niektórzy eksperci nazywają tę sytuację pełnowymiarowym kryzysem walutowym. Była to reakcja rynku na tweet prezydenta USA Donalda Trumpa, który napisał, że zezwolił na podwojenie taryf nałożonych na eksport tureckiej stali (do 50 proc.) i aluminium (do 20 proc.). Agencja Reutersa zauważyła także, że spadek kursu liry jest też pochodną obaw inwestorów o to, że Erdogan de facto ograniczył wszelką niezależność banku centralnego Turcji.
W poniedziałek kurs tureckiej liry podczas handlu na rynkach azjatyckich ustanowił kolejny rekordowo niski poziom - waluta Turków osłabiła się o 11 proc. wobec dolara USA (za dolara trzeba było płacić ponad 7 lir).
W tym roku lira straciła ok. 40 proc. wartości, głównie z powodu obaw o wpływ prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który w ostatnim czasie uzyskał praktycznie nieograniczone prerogatywy na gospodarkę, a także z powodu jego wielokrotnych apeli o niższe stopy procentowe w obliczu wysokiej inflacji i pogarszających się relacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Turcja wciąż zarzuca USA, że wspierają w Syrii syryjskich Kurdów z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG), natomiast dla Waszyngtonu YPG to główny sojusznik w walce z tzw. Państwem Islamskim (IS) w Syrii. Ankara uznaje YPG za organizację terrorystyczną, która jest przedłużeniem zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Zarówno Ankara, jak i Waszyngton oraz Bruksela uważają PKK za organizację terrorystyczną. Prezydent Turcji poinformował również w niedzielę, że Stany Zjednoczone dały Ankarze czas do ubiegłej środy na uwolnienie amerykańskiego pastora Andrew Craiga Brunsona przetrzymywanego w Turcji i oskarżanego m.in. o wspieranie kurdyjskich separatystów i udział w udaremnionym zamachu stanu z lipca 2016 roku przeciwko Erdoganowi. Turecki prezydent ujawnił szczegóły negocjacji, jakie przedstawiciele obu państw toczyli w zeszłym tygodniu, mówiąc, że Waszyngton zagroził sankcjami, jeśli Ankara nie uwolni duchownego. W związku z tą sprawą USA nałożyły sankcje na dwóch tureckich ministrów: sprawiedliwości - Abdulhamita Gula i spraw wewnętrznych - Suleymana Soylu. Turecki sąd przeniósł Brunsona do aresztu domowego po 20 miesiącach przetrzymywania w więzieniu.
Złoty obrywa
Tomasz Witczak z firmy FMCM zwraca uwagę, że nasza waluta tradycyjnie handlowana jest w koszyku tzw. emerging markets (rynków wschodzących). "Oznacza to m.in. tyle, że traci zazwyczaj wtedy, gdy tracą takie pieniądze, jak lira, peso meksykańskie czy forint" - napisał w komentarzu.
Jak dodał, niepokój mogą odczuwać "miłośnicy taniego dolara". "Ten bowiem dość gwałtownie przestaje być tani. Dość wspomnieć, że jeszcze parę i paręnaście dni temu wykres błądził przy 3,65 i niżej" - zauważył.
Kerry Craig, strateg ds. globalnych rynków w JPMorgan Asset Management, podkreślił, że spadek kursu liry może wywołać niestabilność aktywów rynków wschodzących i mocniej osłabić sentyment inwestorów w najbliższej perspektywie, ponieważ rynki już są "spłoszone".
- Jednak w dłuższej perspektywie te czynniki, wywołujące spadek notowań tureckiej waluty, nie powinny "zakłócić" pozytywnych podstaw na rynkach - uspokajał.
- Inwestorzy na rynkach globalnych nie zadają sobie już pytania o to, czy w Turcji mamy kryzys, ale o to, jakie będą jego konsekwencje. Najbardziej wyraźne są na razie na rynkach wschodzących, którym zwykle w takich sytuacjach szkodzi (tego typu - red.) sentyment - ocenił dr Przemysła Kwiecień z XTB.
Jego zdaniem, przecena na innych rynkach powinna być przejściowa, ale dopóki nie dojdzie do choćby stabilizacji kursu liry, również na polskim rynku będzie nerwowo.
Autor: tol//dap / Źródło: tvn24bis.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock