W poniedziałek obserwujemy osłabianie złotego względem głównych walut. Po południu dolar amerykański jest droższy o 7 groszy niż na początku poniedziałkowych notowań. Za franka szwajcarskiego trzeba zapłacić 6 groszy więcej, a euro poszło w górę o blisko 3 grosze. Zdaniem Moniki Kurtek, głównej ekonomistki Banku Pocztowego, "nie widać czynników, które mogłyby złotego umocnić" w najbliższej przyszłości.
Zdaniem Moniki Kurtek złoty w najbliższym czasie może pozostać słaby. - Tydzień rozpoczął się przy słabszych globalnych nastrojach, na co moim zdaniem mają wpływ dwa czynniki. Pierwszym jest pogarszająca się sytuacja pandemiczna w Azji, co podsyca obawy o stan chińskiej gospodarki i wpływ tego na gospodarkę globalną. Drugim czynnikiem są obawy o dostawy gazu przez Rosję do Europy w świetle informacji o zmniejszaniu dostaw do Niemiec i Włoch - powiedziała główna ekonomistka Banku Pocztowego.
W jej opinii ewentualne całkowite zatrzymanie dostaw rosyjskiego gazu spowodowałoby recesję w Niemczech, a to miałoby konsekwencje dla wszystkich.
- Jak zatem widać, negatywne czynniki piętrzą się, co ma wpływ na giełdy, ale i rynek walutowy, na którym wyraźnie umacnia się dolar amerykański. W takim otoczeniu EUR/USD pogłębia spadki i w zasadzie osiągnął poziom 1,00, a to ma wpływ na naszą walutę - powiedziała ekonomistka.
Euro, dolar, frank - notowania 11 lipca
Kurtek dodała, że od początku poniedziałkowej sesji złoty osłabia się. - Mówiąc o perspektywach na najbliższą przyszłość - moim zdaniem - nie widać czynników, które mogłyby złotego umocnić. Nastroje globalne raczej pozostaną słabe, a w takim otoczeniu okolice 4,8 EUR/PLN będą poziomem, który w najbliższych dniach będziemy widzieć. Oby nie słabiej - powiedziała Kurtek.
Około godziny 17.20 za euro trzeba było zapłacić prawie 4,81 zł.
Dolar amerykański kosztował około 4,77 zł.
Duże wzrosty obserwujemy też na parze CHF/PLN. Za franka szwajcarskiego trzeba było zapłacić około 4,87 zł.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes