Powinniśmy ograniczyć używanie pralek, zmywarek czy klimatyzacji w środku dnia. Zalecenie wystosowane przez Polskie Sieci Energetyczne odpowiedzialne za dostarczanie prądu do naszych gniazdek, dotyczą także firm i instytucji. W przeciwnym razie grożą nam wyłączenia prądu. PSE wskazuje na falę upałów jako przyczynę problemów. Ale problem jest szerszy: eksperci od lat alarmują, że Polsce grożą blackouty - mamy przestarzałe elektrownie, jak również całą strukturę produkowania energii. A przyroda nie pomaga - ocieplenie klimatu sprawia, że latem potrzebujemy coraz więcej prądu.
Fala upałów może zagrozić dostawom energii elektrycznej - ostrzegają Polskie Sieci Elektroenergetyczne. I apelują o ograniczenie zużycia energii w godzinach szczytowego zapotrzebowania, czyli w godz. 11-15. PSE należy do spółek Skarbu Państwa, sieci są właścicielem ponad 13,4 tys. km linii elektroenergetycznych najwyższych napięć i odpowiadają za stabilność pracy systemu. A dziś o tą jest wyjątkowo trudno.
Słupki rtęci w niektórych polskich miastach wskazywały nawet 37 st. C a w ciągu najbliższych dni może być jeszcze goręcej. W ruch poszły więc klimatyzatory a sieci energetyczne tracą więcej energii podczas jej przesyłania, zaś elektrownie nie nadążają z produkcją. To wszystko sprawia, że w naszych gniazdkach może zabraknąć prądu.
Beata Jarosz, rzeczniczka prasowa PSE przyznaje, że ryzyko wystąpienia blackoutu (czyli rozległej awarii zasilania) może wystąpić w ciągu najbliższych dni, a "problem dotyczy całego kraju".
Co wówczas? - Zostanie wprowadzony plan ograniczeń w dostawach i poborze energii elektrycznej zgodnie z Ustawą prawo energetyczne. Ograniczenia dostaw mogą wystąpić wyłącznie w trybie określonym w Ustawie prawo energetyczne zgodnie z planem ograniczeń zatwierdzonym przez Prezesa URE. Może to nastąpić w związku z brakiem wystarczających rezerw mocy dostępnych dla OSP [operatora systemu przesyłowego - red.]. Plan ograniczeń dotyczy wszystkich odbiorców o mocy umownej powyżej 300 kW (plan ten nie obejmuje wrażliwych odbiorców, np. szpitali) - tłumaczy w rozmowie z tvn24bis.pl Beata Jarosz.
A więc chodzi o tych klientów, którzy pobierają 300 kW mocy w godzinach szczytowych. - Gospodarstwa domowe są ostatnie na liście do wyłączeń - uspokaja rzeczniczka PSE.
Skutki efektu cieplarnianego
Problem nie jest nowy, bo eksperci od lat alarmują, że Polsce grożą przerwy w dostawach energii.
- Największym problemem jest struktura wytarzania energii przez Polskę - zwraca uwagę w rozmowie z tvn24bis.pl Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. - Nasz kraj produkuje 88 proc. energii w elektrowniach cieplnych. Z tym wiąże się problem chłodzenia i zasobów wodnych. A tych nam brakuje. Jesteśmy pod tym względem na jednym z ostatnich miejsc w UE.
W okresie letnim częste są także problemy związane z przesyłaniem energii elektrycznej. - Pojawiają się burze, ale też problemy z chłodzeniem przewodów. W konsekwencji sieci są w stanie przesłać mniej energii - tłumaczy ekspert.
Jego zdaniem problem narasta, bo odczuwamy coraz bardziej skutki efektu cieplarnianego. - Przy wysokiej temperaturze spada wydajność bloków w elektrowniach - powiedział prezes IEO. I dodaje: sami sobie gotujemy zagrożenie blackoutem.
Brak inwestycji w OZE
Wczoraj w godzinach popołudniowych zapotrzebowanie na energię w Polsce wyniosło ok. 22 GW, czyli niemal tyle samo, co w styczniu.
- Przesuwa się szczyt zapotrzebowania na energię. Jeszcze pięć lat temu mówiliśmy o szczytach zimowych. Problemem było ryzyko oszronienia sieci lub zmarznięcia węgla na hałdach - podkreśla prezes IEO.
Zdaniem eksperta szczyt przesunął się z kilku powodów: elektrownie cieplne nie radzą sobie z pracą i ma to także związek z cenami za energię.
- Kiedyś energia była tańsza i chętniej budowaliśmy połączenia międzysystemowe. Obecnie energia jest droższa i dlatego – w obawie przed tańszym importem – energetyka niechętnie sięga my po takie rozwiązania - zwraca uwagę Wiśniewski.
Jak poinformował prof. Krzysztof Żmijewski, były prezes PSE, z Niemcami mamy tylko dwa takie połączenia. - A na przykład Duńczycy mają połączenia transgraniczne, które pozwalają na importowanie energii równej ten, którą wytwarzają w kraju.
Więcej połączeń z sąsiadami pozwoliłoby na importowania energii w sytuacjach, jak ta obecna.
Ponadto, zdaniem prezesa Grzegorza Wiśniewskiego z Instytutu Energii Odnawialnej mamy problem zaniechania. - Nie wdrożyliśmy na czas ustawy o odnawialnych źródłach energii. Spóźniliśmy się z tym ponad pięć lat - podkreślił.
Ustawa miała przyspieszyć rozwój zielonej i tzw. rozproszonej energetyki. Ale zamiast lasu wiatraków i dachów pokrytych panelami fotowoltaicznymi mamy zastój w inwestycjach, bo niepewność na rynku powstrzymywała przed wykładaniem pieniędzy na takie źródła energii.
- Opóźnienie w inwestycje fotowoltaiczne będzie pogłębiało ryzyko letniego blackoutu - uważa Wiśniewski, jednocześnie dodając, że "w takiej sytuacji jedziemy na granicy. Albo się uda, albo się nie uda".
Dla porównania, w Niemczech wykorzystywanych jest 1,5 mln urządzeń fotowoltaicznych, zaś w Polsce zaledwie 500.
- To jest okazja, żeby zmienić naszą strategię. W starym systemie z tego nie wyjdziemy. Efektem inwestycji w dodatkowe bloki węglowe byłaby nie poprawa zasilenia w szczycie, a zwiększenie kosztów energii oraz emisji - stwierdził Grzegorz Wiśniewski.
Jak tłumaczył Wiśniewski "skończył się czas prostych rozwiązań. Nie ma sensu dopłacanie do węgla, bo to tylko doprowadzi do pogłębienia problemu".
Podobną opinię wyraża prof. Krzysztof Żmijewski twierdząc, że "ratowanie górnictwa w takim stanie nie ma uzasadnienia". Ponadto, jego zdaniem nasze zapotrzebowanie na węgiel w przyszłości spadnie z obecnych 40 mln ton do nawet 10 mln ton.
Narastanie problemów
- W ciągu najbliższych kilku lat uda nam się zbilansować zapotrzebowanie na energię. Natomiast kłopoty zaczną się po 2020 roku - stwierdził prof. Żmijewski.
Główną przyczyną problemów mają być zamykane elektrownie wybudowane jeszcze za czasów poprzedniego ustroju.
- Częściowo można je rewitalizować, ale wszystko ma ograniczone życia. Nie można tego ciągnąć w nieskończoność - tłumaczył były prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
O konieczności inwestycji energetycznych przypomniał w piątek minister środowiska Maciej Grabowski.
- To, że musimy inwestować w nasze moce wytwórcze energii nie ulega wątpliwości - bloki mają po 40 lat. Obecne mają sprawność 32-33 proc., a nowe będą miały np. 46 proc. - stwierdził minister środowiska.
Autor: mb//km / Źródło: tvn24bis.pl