- „Kurs sprawiedliwy” wcale nie jest sprawiedliwy. On różnicuje kredytobiorców w zależności od daty udzielenia kredytu - ocenił Andrzej Jakubiak, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną". Dodał, że - paradoksalnie - wspomniany kurs jest korzystniejszy dla zamożniejszych kredytobiorców. W opinii szefa KNF "banki powinny podejść do tego w poważny sposób i pokazać własną propozycję rozwiązania".
Komisja Nadzoru Finansowego 15 marca opublikowała dokument, który określa, jaki szacunkowy wpływ na sektor bankowy będzie miał prezydencki projektu wsparcia zadłużonych w walutach obcych. Oceny dokonano przy wykorzystaniu specjalnych ankiet. Pośród komentarzy do wyliczeń KNF pojawiły się zarzuty, że szacunki są nierzetelne, ponieważ nie opierają się na rzeczywistych danych z banków.
- Każdy nadzór finansowy na świecie bazuje przede wszystkim na sprawozdawczości – odpierał zarzuty Andrzej Jakubiak w wywiadzie dla "DGP".
KNF wiarygodny?
Jakubiak zaznaczał, że ankiety są "sporządzane w formacie unijnym za pośrednictwem NBP".
Krytycy ankiet zaznaczają, że banki w ankietach mogą wpisać wygodne dla nich dane – np. takie, które będą świadczyły o poniesionych stratach.
- Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że wpisują to, co chcą, w codziennej sprawozdawczości. Zarzuty formułują niektóre osoby związane ze SKOK-ami, które też muszą przecież odpowiadać na ankiety KNF. Sami wiedzą najlepiej, czy można wpisać w nich to, co jest dla nich wygodne - mówił Jakubiak. - Reguły gry są jasne: instytucje finansowe wiedzą, że my możemy przyjść i sprawdzić to, co zostało podane - stwierdził.
Profesorowie się mylą
Andrzej Jakubiak zwrócił uwagę na dwa najważniejsze wnioski, które pojawiły się po analizie wyników ankiety.
- Po pierwsze, nie jest tak, jak mówili niektórzy profesorowie, że „banki nie miały franków, udzielając kredytów frankowych”. W zdecydowanej większości to były „twarde” pieniądze. Czasem substytutem były transakcje zabezpieczające – transakcje IRS, swap, ale trzeba podkreślić, że tymi instrumentami posługiwały się przede wszystkim banki z kapitałem polskim. Zagraniczne mogły uzyskać finansowanie od właścicieli – oznajmił Jakubiak.
Kurs sprawiedliwszy dla zamożnych
W dodatku, „kurs sprawiedliwy”, zdaniem szefa KNF, wiąże się z nierównym traktowaniem kredytobiorców. - „Kurs sprawiedliwy” wcale nie jest sprawiedliwy. On różnicuje kredytobiorców w zależności od daty udzielenia kredytu, i to bardzo mocno. Ci, którzy wzięli kredyty w 2004 r., właściwie musieliby jeszcze dopłacić. Najwięcej korzystają ci, którzy zaciągnęli kredyty w latach 2007–2008 - stwierdził Jakubiak. - Ale to jeszcze nic: dla kredytu z tego samego dnia kurs jest „inaczej sprawiedliwy”, gdy kredyt został wzięty na 10 lat, a inaczej przy kredycie na długi okres. W tym drugim przypadku ten kurs jest znacznie wyższy.
W dodatku, okazuje się, że „kurs sprawiedliwy” paradoksalnie jest łaskawszy dla tych bogatszych.
- Wiadomo, że sposobem na poprawienie zdolności kredytowej było wydłużenie okresu spłaty kredytu. Czyli te na dłuższe okresy brały osoby mniej zamożne. „Kurs sprawiedliwy” okazuje się więc korzystniejszy dla osób bardziej zamożnych. Im daje się dodatkowy zysk, a nie chroni się tych, którzy naprawdę na to zasługują – stwierdził przewodniczący KNF w wywiadzie dla "DGP".
Czekamy na propozycję banków
Zdaniem Jakubiaka projekt prezydencki nie rozwiązuje problemu LtV (proporcji zadłużenia do wartości zabezpieczenia) ani nie zdejmuje ryzyka walutowego.
- (…) banki powinny podejść do tego w poważny sposób i pokazać własną propozycję – ocenił Jakubiak. - Podstawą mogłoby być to, co my zaprezentowaliśmy na początku ubiegłego roku. Trzeba wrócić do pomysłu podzielenia kosztów osłabienia złotego między banki i klientów. Jeśli te koszty byłyby dzielone po połowie, to nie byłoby kwestionowane konstytucyjnie czy w międzynarodowych postępowaniach arbitrażowych. Ale też zniknąłby problem, że najsłabsza strona, czyli klient, ponosi ryzyko walutowe, którym nie jest w stanie zarządzać.
Co proponuje prezydent?
Zakłada też trzy rodzaje restrukturyzacji kredytów: dobrowolną, przymusową i przeniesienie własności nieruchomości w zamian za zwolnienie z długu. Projekt miał obejmować tych kredytobiorców, którzy wzięli walutowe kredyty mieszkaniowe na własne potrzeby. Nie miał natomiast pomóc kredytobiorcom wykorzystującym kredyt w działalności gospodarczej.
KNF, przygotowując raport badający skutki prezydenckiego projektu, wysłała ankiety do 58 banków i oddziałów zagranicznych instytucji kredytowych, czyli wszystkich banków posiadających w bilansie "należności walutowe od podmiotów niefinansowych". "Banki posiadające portfele kredytów/pożyczek podlegających ustawie mają znaczny udział w zagregowanych aktywach i kapitałach polskiego sektora bankowego: 88 proc. sumy bilansowej sektora i 90 proc. funduszy własnych sektora" - zwraca uwagę KNF. Na potrzeby ankiet do przeprowadzenia restrukturyzacji banki wyznaczały dla kredytów "kurs sprawiedliwy" według kalkulatora zamieszczonego na stronie Kancelarii Prezydenta. Miały oszacować wpływ ustawy na swój wynik finansowy oraz pozycje kapitałową według czterech scenariuszy restrukturyzacji, dopuszczonych w projekcie.
Autor: ag / Źródło: DGP, tvn24bis.pl