Paliwa na stacjach są wyraźnie droższe niż przed rokiem, co napędza inflację w Polsce. W lipcu i czerwcu ceny surowców rosły w dwucyfrowym tempie, wszystko wskazuje jednak na to, że z podobną sytuacją będziemy mieli do czynienia również w kolejnych miesiącach. - Jeżeli ceny będą utrzymywały się na obecnym poziomie, powyżej 5,50 zł, to do połowy przyszłego roku możemy mówić o wzrostach rok do roku – wskazuje w rozmowie z TVN24 Biznes Urszula Cieślak z Biura Maklerskiego Reflex. Zdaniem Leszka Wiwały, prezesa Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, nie należy się jednak raczej bać przekroczenia granicy 6 złotych za litr benzyny oraz oleju napędowego.
Ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w lipcu ceny paliw wzrosły o 30 proc. rok do roku. Z dwucyfrowymi podwyżkami mieliśmy również do czynienia w czerwcu. Olej napędowy podrożał o 26,4 proc., zaś benzyna o 29 proc.
Prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego Leszek Wiwała wskazuje, że odpowiadają za to cztery podstawowe czynniki: ceny ropy na światowych rynkach, kurs złotego w relacji do dolara amerykańskiego, obciążenia fiskalne oraz koszty związane z coraz większą liczbą obowiązków firm paliwowych.
- Największy wpływ na wzrost cen polskich stacjach miały dwa pierwsze czynniki, które łącznie określane są jako tak zwany parytet importowy, czyli odniesienie cen polskich do notowań międzynarodowych ropy naftowej i gotowych paliw oraz kursu złotego do dolara amerykańskiego – wyjaśnia Wiwała. Jak dodaje, wśród czynników fiskalnych mających wpływ na wzrost cen paliw "należy wskazać pobór podatku od sprzedaży detalicznej, który wbrew pierwotnym intencjom Ministerstwa Finansów został rozszerzony także na paliwa".
- Poza tym mieliśmy do czynienia ze wzrostem kosztów pracy, kosztów energii, gazu czy wody - elementów wykorzystywanych przy produkcji paliw. Rosną też ceny biokomponentów wykorzystywanych do blendowania paliw (mieszanie składników paliwowych - red.). Przemysł paliwowy musi też ponosić coraz większe koszty związane z ochroną środowiska i przygotowywaną transformacją energetyczną – zauważa prezes POPiHN.
Ceny paliw - prognozy
Dwucyfrowe wzrosty cen paliw w ujęciu rocznym prawdopodobnie będziemy obserwowali w danych GUS o inflacji również w kolejnych miesiącach. - Tak naprawdę, jeżeli ceny będą utrzymywały się na obecnym poziomie, powyżej 5,50 zł, to do połowy przyszłego roku możemy mówić o wzrostach rok do roku – mówi Urszula Cieślak z Biura Maklerskiego Reflex. Jak podaje, jeżeli ten poziom cen paliw utrzymałby się na koniec grudnia, to np. ceny oleju napędowego dalej będą wyższe o 20 proc. rok do roku.
- Może się okazać, że dopiero w drugim kwartale przyszłego roku będziemy mówić o tym, że sytuacja się zatrzyma i ceny rok do roku nie będą już wyższe – wskazuje Cieślak.
Z drugiej strony szanse na gwałtowne obniżki są nikłe. - Ceny mogą wyhamować lub mogą spaść, ale wydaje się, że szansa na spadek cen o 1 złotego, żeby zrównać się z poziomem z grudnia ubiegłego roku jest raczej nierealna. Musiałoby dojść znowu do bardzo gwałtownego ograniczenia popytu, nastąpiłoby to pewnie wtedy, kiedy byłyby blokady – uważa analityk BM Reflex.
Zdaniem prezesa Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego na stacjach paliw w najbliższym czasie nie powinniśmy obserwować większych wahań cen. - Jeżeli sytuacja się diametralnie nie zmieni - a to w branży paliwowej możliwe jest z dnia na dzień - ceny na stacjach paliw nie powinny się specjalnie zmieniać – twierdzi Wiwała.
Benzyna po 6 złotych?
Czy to wszystko oznacza, że kierowcy powinni się obawiać przekroczenia poziomu 6 zł za litr benzyny bezołowiowej 95 czy oleju napędowego? - Wydaję mi się, że przekroczenie 6 złotych raczej nam nie grozi. Oczywiście będą takie stacje, gdzie będziemy się zbliżać do poziomu 5,80-5,90 zł za litr benzyny 95-oktanowej. Natomiast raczej, to nie będzie tak, że na stałe na wszystkich stacjach takie poziomy będą widoczne – prognozuje Cieślak.
Tymczasem prezes POPiHN zwraca uwagę, że "gdyby udało się zapobiec czwartej fali COVID-19, to zużycie paliw prawdopodobnie nadal by rosło". - To mogłoby spowodować dalszy wzrost cen. Ten scenariusz jest jednak mało realny. Z komunikatów Ministerstwa Zdrowia wynika, że czekają nas obostrzenia gospodarcze, które będą miały wpływ na spadek popytu na paliwa – podkreśla Leszek Wiwała.
Z prognoz portalu branżowego e-petrol wynika, że w przyszłym tygodniu średnia cena benzyny bezołowiowej 95 powinna się ulokować w przedziale 5,70-5,81 zł za litr. Dla benzyny 98-oktanowej średnia prognozowana cena to przedział 5,94-6,05 zł za litr. Olej napędowy ma kosztować 5,39-5,50 zł za litr. Dla autogazu prognoza wynosi 2,62-2,70 zł za litr.
Ropa naftowa - jakie ceny
W ostatnich tygodniach notowania ropy naftowej wzrosły do poziomów niewidzianych od kilku lat. Obecnie ceny ropy Brent notowane na giełdzie w Londynie i ropy WTI w Nowym Jorku nadal pozostają na wysokich poziomach, w okolicach 70 dolarów za baryłkę. Tymczasem w połowie lipca ministrowie Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową i jej sojuszników (OPEC+) zdecydowali o zwiększeniu wydobycia ropy od sierpnia. Liczba baryłek będzie rosła o 400 tysięcy każdego miesiąca do końca tego roku.
- Obecne poluzowanie limitów produkcyjnych w krajach OPEC+, ale też i wzrost wydobycia w USA ze złóż łupkowych, powinno ustabilizować rynki i notowania w granicach 70 dolarów za baryłkę powinny być obserwowane w dłuższej pespektywie – uważa Leszek Wiwała. Czynnikiem nieprzewidywalnym - jak podkreśla - jest jednak rozwój pandemii i ewentualne kolejne ograniczenia działalności społeczno-gospodarczej.
- Jest oczekiwanie, że popyt na ropę i paliwa będzie utrzymany, co prawda jest przeciwwaga w postaci niepewności co do rozwoju kolejnej fali pandemii i tego jak wówczas będą się zachowywały gospodarki. Ale wydaje się, że nawet jeśli doszłoby do obostrzeń, to one nie będą w żadnym stopniu przypominały tych lockdownów, z którymi mieliśmy do czynienia wiosną i jesienią ubiegłego roku – mówi Urszula Cieślak.
- Nie oczekuje się już takich wahań po stronie popytowej i w związku z tym, decyzja OPEC+ o zwiększeniu wydobycia o 400 tysięcy baryłek jest ostrożna właśnie w odpowiedzi na tą niepewność, z którą mamy do czynienia. Bo oczywiście ten wzrost produkcji ropy naftowej mógłby nastąpić na większym poziomie, ale gdyby został ograniczony popyt, to pewnie znowu byśmy notowali spadki cen surowca – dodaje. - To byłoby dla nas, kierowców korzystne, natomiast wydaje się, że po stronie producentów jest dążenie do utrzymania cen w okolicach 70-75 dolarów za baryłkę i to się powinno udać. To też gwarantuje nam, że nie powinno być już takich bardzo gwałtownych podwyżek na rynku krajowym z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich tygodniach. Wydaje się, że to co najgorsze mamy za sobą, czyli gwałtowne wzrosty cen paliw – twierdzi Cieślak.
Oprócz niepewnej sytuacji w związku z pandemią COVID-19, eksperci zwrócili również uwagę na zjawiska nieprzewidziane, chociażby huragany, które także mogą wpływać na notowania ropy naftowej. - Pamiętać należy, że jeden atak drona na Morzu Czerwonym czy też decyzja OPEC mogą zmienić sytuację diametralnie – zwraca uwagę Wiwała.
Stacje paliw "mogą w niewielkim stopniu wpływać na poziomy cen"
Należy pamiętać, że tankując samochód nie płacimy wyłącznie za surowiec, z którego zrobione jest paliwo. Podstawowe składowe ceny na stacjach to koszt paliwa z rafinerii, powiększony o akcyzę, opłatę paliwową, VAT i marżę sprzedawcy. Udział samych stacji paliw w kształtowaniu cen jest raczej niewielki.
- Stacje paliwowe do ceny netto zakupionego paliwa doliczają swoją marżę detaliczną, która ma pozwolić na pokrycie kosztów prowadzenia działalności i dać zysk – wyjaśnia Urszula Cieślak. Leszek Wiwała zauważa zatem, że "stacje paliw mogą w niewielkim stopniu wpływać na poziomy cen". Jak dodaje, "marże te są i tak od wielu lat na niskich poziomach uniemożliwiających utrzymanie obiektu tylko ze sprzedaży paliw". - Bez sklepu, małej i dużej gastronomi oraz świadczenia usług dodatkowych stacje paliw musiałyby bardzo mocno podnieść ceny paliw aby się utrzymać na rynku – podkreśla prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Z danych POPiHN wynika, że średni poziom marży w pierwszych siedmiu miesiącach, w przypadku benzyny 95 obniżył się o 46,1 proc. w porównaniu do średniej z roku ubiegłego. Jeszcze większy spadek, bo o 50,7 proc. dotyczy oleju napędowego. W obu przypadkach udział marży w cenie detalicznej wynosi 2 proc. Z kolei w przypadku autogazu, marża jest niższa o 10,4 proc. w porównaniu do średniego poziomu z 2020 roku. Udział w cenie detalicznej wynosi 10 proc.
Cieślak wyjaśnia, że wysokość marży zależy od kilku czynników. - Lokalna konkurencja w dużym stopniu determinuje jakie ceny paliw mamy w danym regionie, czyli nasycenie stacji, poziom konsumpcji. Wiadomo, że jeżeli jest duża konsumpcja, to ceny mogą być niższe, bo jest większy obrót, a więc w konsekwencji zysk można realizować większym obrotem na stacji, niekoniecznie wysoką marżą – podkreśla analityk BM Reflex.
Jak wskazuje, najwyższa marża jest na stacjach przy autostradach oraz drogach ekspresowych. - To też wynika z tego, że koszty prowadzenia stacji przy drodze ekspresowej, czy autostradzie chociażby ze względu na koszty dzierżawy i opłaty do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad stanowią duży element kosztotwórczy – tłumaczy Urszula Cieślak.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock