Dobrze, że prezydent Andrzej Duda dotrzymał słowa i że jest projekt ustawy dot. frankowiczów - podkreślił w piątek Maciej Pawlicki, lider stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu". Poinformował jednocześnie o złożeniu przez środowisko własnego projektu.
Pierwszy krok
- Cieszymy się, że ta ustawa jest, ale to jest pierwszy krok - mówił Pawlicki na konferencji prasowej. Dziękował prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że dotrzymał słowa z kampanii i projekt został przygotowany.
Dziękował też za tryb pracy nad projektem, z udziałem środowiska frankowiczów. Pawlicki dodał, że choć wiele propozycji frankowiczów zostało w projekcie uwzględnionych, niektórych nie uwzględniono.
Własny projekt
Dlatego stowarzyszenie "Stop Bankowemu Bezprawiu" przygotowało własny projekt ustawy, który przekazuje grupie posłów, a który nieco różni się od prezydenckiego.
Projekt frankowiczów obejmuje np. kredytobiorców prowadzących działalność gospodarczą, którzy amortyzują sobie część kosztów kredytu. Projekt likwiduje też definitywnie Bankowy Tytuł Egzekucyjny, uznany przez TK za niekonstytucyjny i zniesiony w ubiegłym roku na mocy ustawy. Frankowicze chcą jednak, by BTE przestał obowiązywać także wobec umów kredytowych zawartych w przeszłości.
- Ustawa uchwalona w ubiegłym roku zakazuje co prawda wystawiania nowych tytułów, ale pozwala bankom na realizowanie tych już wystawionych tytułów egzekucyjnych - powiedział Arkadiusz Szcześniak ze stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu".
Oddaj dom
Projekt frankowiczów wprowadza też możliwość oddania nieruchomości w zamian za anulowanie reszty długu.
- Cieszymy się natomiast, że w projekcie prezydenckim nie ma żadnych ograniczeń, dotyczących metrażu nieruchomości - mówił Szcześniak.
- Wychodzimy z założenia, że nieważne jest, czy osoba okradziona była bogata, czy biedna, złodziej ma oddać ukradzione pieniądze - dodała Katarzyna Matuszewska ze stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu".
Oprocentowanie
Frankowicze proponują także w swoim projekcie, by przy kredytach WIBOR był przez banki zamieniany na stopę referencyjną NBP. Co do zaproponowanego przez prezydenta sposobu wyliczania "kursu sprawiedliwego", frankowicze go "analizują".
Tomasz Sadlik ze stowarzyszenia "Pro Futuris" mówił, że po skierowaniu prezydenckiego projektu do KNF "jest pytanie, jak długo potrwają te konsultacje i kto będzie nad tym sprawował kontrolę".
- Pytanie do pani premier i do pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego: czy jest wola, by szybko procedować tę ustawę, czy będziemy czekali kilka miesięcy na opinię KNF, a następnie będzie kilka miesięcy dyskusji - pytał Sadlik. Apelował, by praca nad projektem dot. frankowiczów odbywała się w takim tempie, jak ostatnio nad niektórymi projektami w Sejmie.
- To jak państwo polskie poradzi sobie z problemem instrumentów opartych o waluty, będzie miarą jego cywilizacyjnego rozwoju - powiedział obecny na konferencji były wiceszef KNF Marcin Gomoła.
Co z propozycją prezydenta?
Uczestnicy konferencji byli dopytywani przez dziennikarzy, czy czują się bardziej usatysfakcjonowani czy oszukani prezydenckim projektem. - To nie jest sytuacja zero-jedynkowa, ale na pewno jeśli już, usatysfakcjonowani, a nie oszukani - zaznaczył Pawlicki.
- To co przedstawiono w Pałacu Prezydenckim to jest kompromis z naszej strony, a pójście dalej jest według mnie niewyobrażalne, raczej chcemy iść w drugą stronę i to jest sens naszego projektu" - dodał Sadlik.
"Stop"
Konferencja prasowa była jednocześnie formą wiecu stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu". Uczestnicy nie mieścili się w sali konferencyjnej Centrum Prasowego PAP, a wypowiedzi uczestników konferencji były nagradzane burzą oklasków. Po konferencji członkowie stowarzyszenia udali się na "czarny marsz", zaopatrzeni m.in. w czarne baloniki.
Jeszcze podczas konferencji Pawlicki wyrażał zadowolenie, że "narracja, iż te kredyty zostały udzielone według normalnych reguł rynkowych, załamała się".
Instrumenty?
Jak ocenił, kredyty frankowe to nie żadne kredyty walutowe, tylko "kredyty złotowe, które w wyniku nielegalnego mechanizmu podwiązano do bardzo ryzykownych instrumentów finansowych". - To, że nazwano je kredytami walutowymi, to jest wszystko narracja banksterów - powiedział Pawlicki, wymieniając banki, jego zdaniem najbardziej winne w tej sprawie: Millennium Bank, Getin Bank oraz mBank.
Sadlik dodał, że "gdybyśmy żyli w państwie prawa i sprawiedliwości przez małe p i małe s", to kredyty byłyby przymusowo przewalutowane i spłacane tak, jak by od początku były kredytami złotowymi. Bo wina jest rozłożona między banki a państwo, które dopuściło do tych kredytów, nie informując wystarczająco obywateli o zagrożeniu.
Pawlicki uznał też, że ruch frankowiczów mógł mieć nawet wpływ na wynik wyborów, bo poprzednia władza zbyt sprzyjała bankom.
W piątek przypada dokładnie pierwsza rocznica uwolnienia przez szwajcarski bank centralny (SNB) kursu franka wobec euro, co doprowadziło do skokowego wzrostu kursu, a tym samym postawiło właścicieli kredytów frankowych w bardzo trudnej sytuacji.
Autor: ag/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24