Plan PO zakłada oddłużenie szpitali i zabezpieczenie ich przed "odrastaniem" długów. Ma w tym pomóc przekształcenie ich w spółki. Związkowcy nie chcą szpitali - spółek i straszą "zagrożeniem bezpieczeństwa obywateli" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Najbardziej nieprzejednana jest "Solidarność". Ostrzega, że rząd myśli o prywatyzacji i że działania te "zagrażają bezpieczeństwu zdrowotnemu obywateli". (CZYTAJ WIĘCEJ) "Planowane zmiany mogą stać się początkiem prywatyzacji usług szpitalnych na masową skalę i mogą oznaczać powszechne łamanie praw pracowniczych".
Podobne obawy mają pielęgniarki. - Nie mówimy "nie" przekształceniom - zapewnia Dorota Gardias, szefowa związku zawodowego pielęgniarek. - Ale nie zgadzamy się na nie bez zapewnienia praw naszym koleżankom. Może okazać się, że będziemy zmuszane do pracy ponad siły.
Sceptyczny jest nawet Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. Wcześniej jego przewodniczący Krzysztof Bukiel protestował przeciw wykorzystywaniu pojęcia prywatyzacji do politycznych rozgrywek. Teraz lekarze ogłosili, że jeśli NFZ nie zacznie więcej płacić za leczenie, to szpitale spółki będą zmuszone oszczędzać kosztem pacjentów.
O co chodzi związkowcom?
Przekształcony w spółkę prawa handlowego szpital nadal może pozostawać własnością samorządu (bo dziś też należy do niego). Wcale nie musi zostać sprywatyzowany, choć może. Takie prywatyzacje toczą się od lat, ale spółka nie może przynosić strat, więc jej prezes w rozmowach płacowych będzie twardy jak skała. Nie będzie już takich podwyżek jak te dawane ostatniej zimy, gdy niektórzy dyrektorzy publicznych ZOZ-ów godzili się wydawać na płace więcej, niż wynoszą dochody szpitala. Prezes zawsze będzie mógł postraszyć pracowników zarządem komisarycznym. Albo... zgodzi się na podwyżki, ale dla najlepszych, kosztem zwolnień najsłabszych pracowników.
Ponadto dziennik pisze, że zwolnienia wydają się nieuniknione. - Jeśli NFZ wymaga, by na oddziale było trzech lekarzy i tyle samo pielęgniarek, nie ma sensu zatrudniać więcej - mówi Eunika Adamus, wiceprezes szpitala spółki w Kluczborku. Większość szpitali, które samodzielnie wyszły z długów, zaczynało restrukturyzację od zwolnień.
Gazeta zauważa też, że może się zmienić organizacja pracy. Adamus: - Pracuje się przez cały dzień, a nie przez dwie godziny. Jeśli lekarz będzie chciał pisać opinie dla sądu, będzie mógł to robić dalej, ale po 15, a nie od 11, jak niektórzy dzisiaj.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24