Podwyższenie składki rentowej być może pozwoliłoby załatać deficyt w budżecie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych - przekonują przedstawiciele ZUS. Innego zdania są przedsiębiorcy i ekonomiści. To tylko zwiększyłoby koszty pracy i zniechęciły firmy do zatrudniania nowych osób - podkreślają.
- FUS zawsze ma deficyt i nie jest to nic dziwnego, zaś różnicę między składkami na fundusz a jego wydatkami pokrywa budżet państwa albo kredyt bankowy - tłumaczy rzecznik ZUS Przemysław Przybylski. Jego zdaniem podwyższenie składki rentowej być może pozwoliłoby tego uniknąć
W 2008 roku FUS dostał z budżetu ok. 30 mld zł, w 2009 r. będzie to 37 mld zł. Dotychczasowe linie kredytowe FUS wygasają z końcem wakacji. Do tego czasu, jeżeli okaże się, że pieniędzy na emerytury i renty jest za mało, konieczne będzie zaciągnięcie kolejnego kredytu. Jak tłumaczy rzecznik ZUS, "w takim wypadku jeszcze przed wakacjami, albo w ich trakcie, zostanie rozpisany przetarg na taki kredyt".
- Gdyby wzrosły wpływy ze składek, to ewentualny kredyt byłby mniejszy, a być może w ogóle udałoby się go uniknąć - mówi Przybylski. - Na razie jednak nie ma ostatecznej decyzji, czy będzie zaciągany, bo wpływy do FUS za IV kwartał 2008 roku oraz za styczeń i luty 2009 są wyższe od zakładanych - dodaje.
Związkowcy i pracodawcy ramię w ramię
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z PKPP Lewiatan, "podwyższanie składki rentowej oznaczałoby wzrost kosztów pracy, co przełożyłoby się na obniżenie pensji i zniechęcenie pracodawców do tworzenia nowych miejsc pracy".
- Jeśli budżet nie ma pieniędzy, to rząd powinien raczej podwyższać opodatkowanie konsumpcji, czyli VAT i akcyzę, gdyż jest to najmniej szkodliwe dla gospodarki. Znacznie gorzej wpływa na nią wzrost kosztów pracy i opodatkowania kapitału, o ściągnięcie którego do Polski powinniśmy teraz szczególnie zabiegać - wyjaśnia Mordasewicz.
Przeciwko podwyższaniu kosztów pracy opowiada się również przewodniczący OPZZ Jan Guz. Jego zdaniem "w obecnej sytuacji nie ma możliwości zmniejszania pensji pracowników". Guz dodaje, że "nie byłoby też dobre obciążanie wyższymi składkami pracodawców, którzy również odczuwają skutki kryzysu gospodarczego".
Także Katarzyna Duczkowska-Małysz z SGH sceptycznie podchodzi do ewentualnej podwyżki składki. - To tylko w matematyce jest tak, że jak się o ileś procent podniesie, to rzeczywiście na końcu będzie więcej. Ale w gospodarce przedsiębiorca od razu się zorientuje, że jego to po kieszeni walnie, że on nie będzie miał pieniędzy na inwestycje i nie tylko nie będzie zatrudniał, ale dodatkowo zwolni ludzi - tłumaczy.
Pomysł na kryzys
"Gazeta Wyborcza" napisała w sobotę, że Platforma Obywatelska poważnie rozważa podwyżkę składek, które odprowadzane są od pensji pracowników. Przedstawiciele PO jednak do tej pory jednoznacznie nie potwierdzili tej informacji, ale przyznali, że w razie braku środków w budżecie rząd rozważy tak ruch.
Składka rentowa w 2007 i 2008 roku została obniżona z 13 proc. do 7 proc. Poprzednio pracodawcy i pracownicy płacili po 6,5 proc. - teraz pracodawcy odprowadzają 2 proc. składki rentowej od wynagrodzenia każdego pracownika, zaś pracownicy 5 proc. od swojego wynagrodzenia. Obniżenie składki rentowej spowodowało obniżenie wpływów do FUS o ok. 20 mld zł. Świadczenia emerytalno-rentowe wypłacane są z FUS, ale gwarantem ich realizacji jest budżet państwa.
Źródło: PAP, TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24